Po rozmowie z babcią Chiyo wysłałam do Yuuki jastrzębia z twierdząca odpowiedzią. Chciałam, aby zdała ten egzamin, miałybyśmy co świętować.
Jak na razie leże na łóżku znów zastanawiając się nad jedną osobą. Zamiast martwić się o siebie, o to, czego się dowiedziałam od starca... To jest jakieś dziwne, wracasz do starego, zakurzonego domu, widzisz dziurę w podłodze pod kanapą, która była starsza niż ty i dopiero teraz się zorientowałaś, że tam jest w ogóle. Gdy niepewnie wchodzisz dowiadujesz się, że musisz poskładać kości jakiegoś staruszka, a on ożywa i opowiada Ci o przeszłości klanu. To wcale nie było dziwne i nienormalne, przecież takie rzeczy to na co dzień się zdarzają...
Wracając do tej jednej osoby miałam na myśli Sasoriego. Z jednej strony go nienawidzę, z drugiej mam ochotę często z nim rozmawiać. Kiedyś podczas treningów, rozmowy się w miarę kleiły, a teraz? Gdy rozpoczynamy konwersację zaczynamy się kłócić... Normalnie jak w jakimś starym małżeństwie. Oj Sasori, kim ty dla mnie jesteś, że cały czas o Tobie myślę? Wlazłeś z butami do mojej głowy i nie mogę Cię stąd wygonić, może jestem po prostu za słaba?
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Słońce jeszcze nie zaszło. Chyba wyjdę na dwór.
-Babciu, wychodzę!
-Tylko wróć zanim będzie ciemno!
Przecież nie jestem już dzieckiem..
Wybiegłam z domu prosto na klify. Czułam nagły napływ energii i pewności siebie. Wspaniała mieszanka.
Gdy dobiegłam na miejsce usiadłam na kamieniu, a wiatr lekko powiewał, unosząc moje włosy. Czułam się teraz taka wolna, beztroska. Z moich myśli ulotnił się Sasori, a ja samotnie oglądając zachód słońca rozmarzyłam się.
Już prawie zaszło. Z niewiadomych przyczyn byłam podekscytowana.
Zaraz chwila... Zaraz będzie noc..
Na Kazekage-sama!! Zaraz pojawią się skorpiony... I w tym momencie moje podekscytowanie poszło się je... Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam robić. Nienawidzę skorpionów, tym bardziej, że te tutaj są chyba pięć razy takie jak ja. Strach mnie sparaliżował. W pewnym momencie poczułam na sobie czyiś wzrok. Tak, jakby ktoś dodawał mi odwagi. Wstałam i wzięłam kunaia do ręki.
Księżyc dosyć szybko pojawił się na niebie, a ja wracałam z jego blaskiem do domu. To było dziwne... To tak, jakbym była śledzona przez świecący obiekt. No nic, czas iść dalej.
Idąc całą drogę nie spotkałam żadnego nieprzyjaciela. Jednak, gdy byłam niedaleko mieszkania blask zniknął i ujrzałam koszmar. Gigantyczny skorpion patrzący na mnie i idący w moją stronę. Przerażenie samo malowało się na mojej twarzy, ale nie stchórzyłam, nie mogę. Stanęłam do walki.
Minęło 15 minut, a ja nadal go nie poskromiłam. Nie zbliżam się nawet do niego za bardzo. Ale gdy podbiegł do mnie zza ściany ktoś rzucił kunaiem, zabijając zwierzę. Ja nie oglądając się za siebie poszłam do domu.
-Tadaima.
-[Imię], miałaś wrócić, zanim będzie ciemno.- rzekła babcia.
-Spokojnie, jestem już dorosła, dam radę.
-No niech Ci będzie.
-Tadaima.- usłyszałam głos Sasoriego.
-To ja już pójdę do pokoju.
-[Imię]!
-Tak Sasori?
-Przyjdź do mnie jutro, jak wrócisz.
CZYTASZ
,,Wśród Czerwonej Otchłani''~Sasori x Reader
FanfictionMoja pierwsza opowieść na wattpadzie dotycząca serii anime ,,Naruto''. Tym razem [Imię] poznaje czerwonowłosego chłopaka, który wpędzi ją w niezłe tarapaty, ratując jej przy tym życie. Miłego czytania :D