70.

712 55 15
                                    

Obudziłam się w dosyć dziwnym miejscu. Przypominało ono jakieś więzienie? Ściany były na ogół zrobione z niebieskozielonej cegły, a tylko jedna z nich to były kraty w podobnym kolorze.

Wstałam z chłodnej posadzki i dopiero teraz zauważyłam, że moje włosy były częściowo zaplecione w warkocze, byłam ubrana w białą, zwiewną, przylegającą tylko na talii suknie do kostek na grubych ramiączkach. Na moich stopach, jak i nadgarstkach widniały jakieś delikatne pnącza? Nie wiem jak to określić, jedyne w sumie co wiem to to, że to jakaś roślina.

Stałam chwilę w ciszy, aż do momentu, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że użyłam chakry.

Raz się żyje.

Próbowałam użyć jej ponownie, aby się uwolnić, jednak nie mogłam.

Nie mogłam wydobyć z siebie nic. Żadna technika nie wychodziła. Czułam się... dziwnie? Tak bezsilnie.

Nagle zobaczyłam kogoś w turkusowej zbroi. Był on wysoki i wydawał się być trochę straszny.

Otworzył moją celę? Tak, to wyglądało jak cela.

Pociągnął mnie za rękę i wyprowadził. Szliśmy tak długim korytarzem, aż w końcu doszliśmy do jakiegoś ogromnego pomieszczenia z wielkim stołem i wieloma krzesłami. Spojrzałam w górę, a tam widniał wielki żyrandol z kryształów. Czułam się przez chwilę, jak w jakimś śnie. Tutaj było ślicznie.

-Zjedz coś.-usłyszałam w swojej głowie.

Był to damski głos, który słyszałam już wcześniej.

Mam wrażenie, jakbym nie pamiętała pewnych rzeczy z przeszłości. Tak szczerze, to czułam się, jakbym wypiła litr sake.

Mój ,,strażnik'' podał mi talerz, na którym znajdowały się jakieś rośliny. Fioletowe kulki i niebieskie liście. Spojrzałam na to z niechęcią. Wyglądało dziwnie i nie miało żadnego zapachu, jednak mój głód, który wziął się w zasadzie znikąd był silniejszy. Sięgnęłam po kulkę i zjadłam ją. Ku mojemu zaskoczeniu była pyszna, tak samo jak te dziwne liście.

Zakręciło mi się w głowie po ich zjedzeniu. Teraz to już w ogóle się czułam, jak Pain po ostrym melanżu.

Właśnie, nie ma mnie tam, gdzie powinnam być i nie słyszę Paina w głowie.

Pain to był ten rudy nie? A Hidan to ten co gwałci nawet krzak,  a Tobi to ten, co ma te zajebiście miękkie włosy, jak z opakowań szamponów. Nie! To był Deidara.

Czułam się coraz dziwniej i coraz mniej pamiętałam. W końcu wstałam z pomocą mojego kochanego kolegi.

Szliśmy tak wolnym krokiem korytarzem, aż nie doszliśmy do jakiegoś ogrodu na zewnątrz, gdzie rosło jakieś gigantyczne drzewo.

A może to tylko sen? Schlałam się z Sasorim i teraz widzę jakieś wielkie konary?

Konary... Sasori... Co?

-To nie sen, to tylko twój nowy dom.-znów usłyszałam ten głos.

Mój kolega posadził mnie na jakiejś ławce obok niewielkiego źródełka wody, a sam stał nieopodal.

Mój nowy dom... ale czad!

Wszystko miało takie wyraziste kolory.

To drzewo było naprawdę duże. Łoł. Próbowałam z otwartymi ustami wyłapać ostrość, bo moje pole widzenia było coraz słabsze.

Złapałam się za głowę i wstałam. Chwiejnym krokiem poszłam do wody i przemyłam swoją twarz.

-Sasori, Pain, głosy, strażnik, drzewo, jakiś zamek, kryształowy żyrandol, fioletowe kulki, niebieskie liście, pnącza, konary, zamazany obraz, zboczeniec, szampon, nowy dom...-zaczęłam tak powoli wymieniać.

Nowy dom.

Moje oczy się szerzej otwarły, a ja wyrwałam się z amoku.

To nie mój dom.

-Od dzisiaj twój.-znów ten głos.

Megurumei.

-Moim domem jest Suna.-wycedziłam przez zęby.

Teraz mi się przypomniało. Chciałam uleczyć Sasoriego, nie mogłam używać chakry.

Znalazła mnie.

Przerażona wstałam i chciałam wybiec stamtąd znów do środka, aby poszukać wyjścia, ale mój kolega mnie zatrzymał i przerzucił mnie przez ramię.

-Puszczaj mnie ty przerośnięty potworze!-krzyknęłam i zaczęłam walić w jego plecy pięściami.

Nie odpowiadał mi, co mnie jeszcze bardziej wkurzało.

Zaniósł mnie do jakiejś sali i położył niezbyt delikatnie na ziemi.

-Ostrożnie, to nasza kochana [Imię].-usłyszałam za sobą miły, kobiecy głos.

Obróciłam głowę za siebie i ujrzałam siedzącą na jakimś ogromnym tronie kobietę. Ubrana była w białe szaty, posiadała jasną cerę i równie białe włosy, co ubranie. Jej oczy także były jasne, a usta delikatnie różowe. Była przepiękna.

Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do mnie, podając mi rękę. Biło od niej takie ciepło, aż chciało jej się ufać i być przy niej. Dopełnieniem tej przyjaznej aury był jej delikatny uśmiech.

Chwyciłam ją za dłoń, pomogła mi wstać.

-Witaj w domu, [Imię].-nie puściła mojej dłoni, ujmowała ją delikatnie.

Przez chwilę znów byłam, jak w transie, lecz nagle się opamiętałam i wzięłam swoją rękę z jej łagodnego uścisku.

-To nie mój dom.-powiedziałam pewnie.

Ta się tylko uroczo zaśmiała.

-Myślę, że miło spędzimy czas.-podała mi ramię, abym je złapała.

Niepewnie to zrobiłam.

-Chodźmy do ogrodu, na świeżym powietrzu się lepiej rozmawia.

Mimo jej przyjaznego na pierwszy rzut oka charakteru, nadal byłam nieufna i ostrożna.

Bo co jak co, ale ufanie osobie, która Cię porwała, ścigała i robiła inne rzeczy, byłoby istną głupotą.


XXXXXXXXXXXXX

Yo Wisienki ♥

To nie tak, że mi się jakoś nie chciało zbytnio pisać, ale nie będę się jakoś super wysługiwać nauką, pomimo tego że pojutrze mam egzaminy. Miałam ferie, ale po prostu nie miałam weny, pomysłu na dalsze rozdziały. W mojej głowie jest już zaplanowane zakończenie, które prędko chyba raczej nie nadejdzie i niby jakoś te rozdziały, ale nie potrafiłam ich opisać, czułam się szczerze przez jakiś czas taka pusta. Co jakiś czas coś jednak przychodziło, ale to nie było to. Dopiero wczoraj dostałam takiego olśnienia i wręcz podbiegłam do laptopa. Rozdział nie jest zaskakująco świetny, ale nie jest też jakiś tragiczny. Mam jakiś pomysł na następny, więc trzymajcie za mnie kciuki, po egzaminach coś wstawię ^^

Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy! :D

~Cherryl.




,,Wśród Czerwonej Otchłani''~Sasori x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz