69. [LEMON]

1.1K 77 56
                                    

(Wybaczcie za muzyczkę u góry, możecie włączyć lub nie, ale tak bardzo mnie kusiło żeby akurat ją wstawić :D)

-Co ty do cholery wyprawiasz?!-zaczęłam z całej siły walić w jego drzwi, bo były zamknięte. 

Nie odpowiadał, a te dziwne dźwięki się nasilały.

-Sasori! To nie jest śmieszne!

Nadal nic. 

Ja też tak jęczę? Nieważne...

-Sasori kurwa! Otwieraj te zasrane drzwi, bo nie ręczę za siebie!

-O tak Yuuka, nie przestawaj!-usłyszałam.

Co do...

-Wyłaź z tej jamy jaszczurze bo zaraz pożałujesz!

-Oo, kotka, będzie weselej. [Imię] nigdy nie chciała trójkątów... A to ciekawe doświadczenie.

Gotowałam się w tej różowej piżamie od środka. 

-SASORI!!!

-A Hidan jej proponował... Trudno... Przynajmniej będę miał się czym chwalić.

Powieka już mi zaczęła drgać z nerwów i zaczęłam wbijać paznokcie w dłonie.

-Ty zajebany konusie! Albo to otwierasz, albo z nami koniec!

-Słyszałyście coś, bo ja jakby jakieś szmery za drzwiami, ale to pewnie szczur...

-ŻE JA SZCZUR?! TY ZAOKRESOWANY, NIEWYŻYTY, CHORY UMYSŁOWO PACANIE!

-O Yuuka, taaak, to to miejsce na szyi... o taaak.

No i nie wyrobiłam. Już miałam użyć chakry, ale nie mogłam. 

Wybór życia. Albo użyć chakry i narazić się Megurumei, albo słuchać dzikich orgii Sasoriego. 

Cholera.

Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza.

Bez wahania chwyciłam dużą klamkę i wparowałam do środka. Zauważyłam Sasoriego stojącego na drugim końcu, który chował nić chakry, która pozwoliła mi wejść.

-Jesteś jakiś nienormalny! Nie myśl, że dałam się na to nabrać!

-Hm? Ta żyłka na czole i krew na rękach mówią co innego.-perfidnie się zaśmiał.

-Ugh! Nienawidzę Cię!-uderzyłam go w klatkę piersiową.

Ten się zaśmiał. Wiedział, że mówię to pod wpływem emocji.

-Złość piękności szkodzi. A i do twarzy Ci w tym.-wskazał głową moje odzienie i przygryzł wargę.

-Świetnie.

-Pokaż dłonie.

-Nie.

-Pokaż je.

-Nie chcę. Babcia Chiyo mi je wyleczy.

-Ona prędko nie wróci, a sama gorzej je opatrzysz, niż gdybym Ci pomógł.

-Foszek Ci przeszedł?

Spojrzał na mnie gniewnie. 

-Dobra dobra, taki żarcik.

-Pójdziemy do kuchni, wyjmę bandaże z szafki i ci to opatrzę. 

-Nie, sama dam sobie ra...-wziął mnie na ręce i zaniósł na kuchni, usadawiając na kanapie.

Nie było sensu, by się opierać. Po chwili wziął jedną dłoń i ze skupieniem ją przemył i zabandażował.

,,Wśród Czerwonej Otchłani''~Sasori x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz