-Nadal tego nie rozumiem.-powiedziałam.
-Co trudnego jest w zrozumieniu, że kot mnie zgwałcił?!-Sasori zaczął się wydzierać.
-Kotka.-poprawił go Kakashi.
Czerwonowłosy popatrzył na niego z politowaniem.
Szliśmy właśnie przed siebie i rozmawialiśmy.
-Kakashi, tutaj się musimy rozstać.-powiedziałam, zatrzymując się.
-Rozumiem.
-I jeszcze jedno, muszę Cię ogłuszyć.
-Po co?
-Na wszelki wypadek, nie możesz znać drogi do bazy Akatsuki.
-To ty tam chcesz wrócić?!-Kakashi jak i Sasori byli zdziwieni.
-Chcę, muszę z kimś porozmawiać. A poza tym, stęskniłam się za pewnymi osobami.
Mimo, że mogłam teraz iść w swoje i robić co mi się podoba to nie, mój kobiecy rozum kazał mi wracać do organizacji.
Poczułam, jak ktoś mnie łapie za rękę.
-Na pewno?-zapytał Sasori, patrząc się w moje oczy.
-Jestem pewna.
Po chwili podeszłam do Kakashiego i mocno go przytuliłam.
-Dziękuję. Jeszcze się zobaczymy, zobaczysz.
Gdy się od niego odsunęłam, podszedł do mężczyzny Sasori. Poklepali się po plecach, po czym czerwonowłosy szepnął coś mu na ucho. Zaczęli się śmiać, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
-Gotowy?-spytałam, znów do niego podchodząc.
On tylko kiwnął głową, a ja już miałam się szykować do uderzenia, jednak wyprzedził mnie Sasori, uderzający Kakashiego w tył głowy.
-No to co, idziemy?-uśmiechnął się promiennie.
Popatrzyłam się na niego z wyrzutem, na co ten się tylko zaśmiał.
Bezbronnego Kakashiego zakamuflowaliśmy w krzakach i ruszyliśmy w stronę bazy brzasku.
*Gdy dotarliśmy na miejsce*
Weszłam po cichu do środka. Panowała tutaj cisza, to dziwne. Nagle zza winkla wyskoczyli Tobi z Deidarą. Blondyn zaczął go gonić po całym salonie.
-Zabiję Cię!!
-Tobi chciał dobrze!
-Podmieniając mój szampon na klej z brokatem?!
-Myślałem, że będzie większy połysk!
-Jak Ci zaraz zrobię połysk to...
W tym momencie weszłam do pomieszczenia, a Sasori za mną.
-Wróciłaś!!-długowłosy rzucił się w moją stronę.
-[Imię] wróciła! [Imię] wróciła!-Tobi zaczął się wydzierać i biegać jak dziecko.
Wtedy wszyscy zebrali się w salonie.
Jednak nie wszyscy, brakowało Hidana i Zetsu.
-Gdzie tamci?-spytałam, siadając na kanapie po przywitaniu się ze wszystkimi.
-Zetsu dostał jakieś zlecenie, a Hidan... Chyba jest w pokoju.-odpowiedziała mi Konan.
-Okej, to ja zaraz wracam.-powiedziałam z bananem na twarzy.
Ruszyłam w stronę pokoju Jashinisty.
Byłam już prawie przy drzwiach i miałam już pociągnąć za klamkę, gdy nagle usłyszałam jakieś dziwne mruczenie. Spojrzałam przez dziurkę od klucza. Mój obraz by ograniczony, ale pewne dwie postacie widziałam dokładnie.
Hidan siedział na kanapie z jakąś gołą, rudą babą na nodze.
Wszystko byłoby jak na Hidana okej, gdyby nie to, że miał czarne oczy i wyglądał, jak ludzkie warzywo.
Ruda, goła, ładna...
A do tego ten hipnotajzing!
Wparowałam do pokoju i pociągnęłam to babsko za włosy, trzaskając nią o ścianę.
-To ja Cię przygarniam, ty zasrany kocurze, a ty gwałcisz po kolei każdego?! Hidan jak Hidan, jego sobie możesz wytarmosić, ale dobrałaś się do mojego Sasoriego!
I wtem nagle ta dzika kocica, czy tam kocur, wyparowała w formie dymu.
To było dziwne...
-O, [Imię]! Już jesteś?!-Hidan się obudził.
-Tak, jestem.
-To dobrze, za cicho było tutaj bez Ciebie. W ogóle to bawiłem się z Twoim kotem i chyba usnąłem.
-Wiem, że się z nim bawiłeś.
-To gdzie on jest?
-Zamienił się w kłębek dymu.
-Przeze mnie?!
-Nie, nie przez Ciebie. Ogólnie pragnę Cię uświadomić w fakcie, iż próbowała Cię zgwałcić.
I w tym momencie wytłumaczyłam Hidanowi o co chodzi. Potem poszliśmy , gdzie intensywnie zaczęliśmy rozmawiać, głównie na temat kotki.
-Czyli nikt z was się nie zorientował nic a nic?
-Nie.
-W takim razie... Co z was za shinobi, że nie mogliście kota gwałciciela rozpoznać?!
-Tak jakoś wyszło...
Pokiwałam tylko głową na boki.
To teraz czas na najgorszą rzecz.
Rudy chuju, zmierzam ku Tobie.
Mam nadzieję, że to usłyszałeś.
Zgrabnym krokiem wyszłam bez słowa z salonu w stronę gabinetu Paina.
Po drodze targały mną różne emocje, a przy okazji myślałam, jakie pytania mu zadać na wejściu i co w ogóle zrobić... Zaatakować? A może spokojnie wejść? Chyba lepsza ta druga opcja.
Bez pukania weszłam do środka.
-Puka się.-usłyszałam głos, a Pain nawet nie podniósł na mnie wzroku zza sterty papierów.
-Porozmawiaj ze mną.
-A, to ty.-wstał i się na mnie spojrzał.
-Dlaczego?- zapytałam, zakładając ręce na piersi.
-Co dlaczego?
-Czemu wymazałeś mi pamięć i czemu Konoha?
-Miałem swoje powody.
-O których mi masz powiedzieć.
-Nie.
-Tak.
-[Imię], to jest skomplikowane.
Popatrzyłam na niego pytająco.
-[Imię], ja...
-Jestem twoim prawdziwym ojcem.
-Nie, ja...
-Się w Tobie zakochałem.
-Nie!- podniósł głos.
-No to co?!
-Ja...
XXXXXXXXXXXXXXX
Yo,
Woah, dzisiaj mija rok, odkąd wstawiłam pierwszy rozdział. Pamiętam jeszcze emocje mi wtedy towarzyszące... A jak nikt tego nie będzie czytał?! A jak dostanę falę hejtu? Czy ja mam w ogóle to pisać i upubliczniać? No i się przełamałam, napisałam. I wcale tego nie żałuję. Moim pierwszym celem było zdobyć 20k wyświetleń. Teraz jest ponad 30k i się bardzo cieszę. Cieszyłam się nawet z pierwszych 100 wyświetleń, myślałam wtedy, że umrę ze szczęścia.
Dziękuję za wszystkie głosy i komentarze oraz mam nadzieję, że rozdział się podobał! :D
~Cherryl.
CZYTASZ
,,Wśród Czerwonej Otchłani''~Sasori x Reader
FanficMoja pierwsza opowieść na wattpadzie dotycząca serii anime ,,Naruto''. Tym razem [Imię] poznaje czerwonowłosego chłopaka, który wpędzi ją w niezłe tarapaty, ratując jej przy tym życie. Miłego czytania :D