62.

763 90 25
                                    

-Ja...

-Będę miał dziecko z jakąś laską?!

-Nie, ja...

-Jestem kimś z Twojej rodziny!

-Nie, ja...

-Zakochałeś się w Kakuzu!

-Co?

-To, co słyszałeś. Zanim mi bezczelnie usunąłeś pamięć, często do Ciebie przychodził w nocy, a nawet bezwstydnie w dzień. Domyśliłeś się, że ja zaczynam odkrywać prawdę i postanowiłeś się mnie pozbyć! A więc tak!

-Co ty kobieto masz w tej głowie...

-Jeszcze mi powiedz, że moja świetna teoria to nieprawdziwa.

-No bo tak jest.

-Jak wytłumaczysz wasze spotkania?

-Kakuzu jest skarbnikiem. W końcu musimy dogadywać pewne sprawy, na przykład waszą wypłatę lub wasze zniszczenia. 

Już miałam rozpocząć koleje zdanie, gdy do pokoju wparował Tobi.

-Lider-sama! Lider-sama!

-Hm?-mruknął od niechcenia. 

-Bo Tobi przez przypadek wysadził trochę kuchni... Ale to przez Hidana! Bo ja robiłem babeczki, a on zaczął mnie ścigać i piekarnik zrobił wielkie bum...

-Właśnie o tych zniszczeniach Ci mówiłem...-powiedział, po czym razem z nim i Tobim wyszliśmy z gabinetu. Pain udał się do kuchni, a ja z chłopakiem w masce poszłam do salonu.

-Dlaczego Hidan Cię gonił?-spytałam.

-Bo pomalowałem mu jego broń na różowo...

Zaczęłam się śmiać. Po chwili jednak opuściłam pomieszczenie i poszłam do mojego i Sasoriego pokoju, gdzie zastałam bardzo, ale to bardzo dziwny widok. Stał tam Sasori, w różowym fartuszku i szmatką w ręce.

-Co ty...

-Sprzątam... Podczas Twojej nieobecności zrobiło się tu troszkę brudno...

-Ok...

-Dowiedziałaś się czegoś?

-Nie.

-Czemu?

-Tobi.

-Dobra, nie musisz tłumaczyć.-zaśmiał się.

-Zawsze coś musi mi w czymś przeszkodzić, zawsze... Pozwolisz, że teraz się prześpię.

-Pewnie, postaram się być cicho.-powiedział, biorąc zmiotkę do ręki.

Ten widok był piękny, aczkolwiek teraz muszę udać się na mały spoczynek.

Obudziłam się po nieokreślonym czasie, Sasoriego już nie było w pokoju. Wstałam, po czym udałam się do salonu, z którego dobiegały gwizdy oraz oklaski. Przecisnęłam się przez grono osób, których nie znałam i członków Akatsuki. Zobaczyłam coś, przez co nie tylko zabolało mnie serce, ale i oczy.

-Wybacz [Imię], nie mogłem już tego ukrywać.

Ujrzałam całującego się Sasoriego z Painem, a obok siedziała jak gdyby nigdy nic ta sama kotka, która zgwałciła mi chłopaka. Chyba już byłego. W kącie zobaczyłam świecącego sharingana.

-PAIN!!!!-zaczęłam krzyczeć z całych sił, zamykając oczy.

-[Imię]! [Imię]! Obudź się!-usłyszałam, po czym znów otworzyłam oczy. Tym razem ujrzałam potrząsającego mnie Sasoriego.

-Co Ci się śniło?-zapytał.

-Czemu pytasz?

-Może dlatego, że ledwo Cię dobudziłem i normalnie nie krzyczysz przez sen ,,Pain''. Czy wy w Twoim śnie...

-Co? Nie! Fuj! Ohyda!

-To o co chodzi? 

-Śniło mi się, że obściskiwałeś się z tym rudym chujem!

Sasori popatrzył się na mnie z grymasem i obrzydzeniem na twarzy.

-A do tego obok stała tamta kotka... Widziałam w sumie jeszcze sharingana, chyba Itachiego.

-Wiesz co to znaczy?

Analizowanie w mojej głowie.

-Ja mu zaraz dam...

Wstałam szybko z łóżka i pobiegłam do kuchni, biorąc do ręki patelnię.

Następnie bez pukania wparowałam do pokoju Itachiego, gdzie zastałam go, Hidana i Deidarę śmiejących się i tarzających się po podłodze.

-Ja wam zaraz dam śmiechy!-skierowałam swoją broń w ich stronę, przez co przestali się śmiać.

Po trzydziestu minutach pełnych krzyków, usiedliśmy w czwórkę na kanapie u Itachiego i zaczęliśmy się śmiać z naszego zachowania.

-Skąd w ogóle ten pomysł?

-Nie wiem, ja tylko chciałem, żeby w tym śnie Sasori wyznał Ci, że jest z Painem, później Hidan dołożył tą kotkę, żeby Cię wkurzyć, a następnie zostałem poproszony przez Deidarę o dodanie pikanterii i tego namiętnego pocałunku.-powiedział Itachi.

-Macie zbyt bujną wyobraźnię. 

Później jeszcze chwilę porozmawialiśmy, po czym poszłam do swojego pokoju.

-Czekaj, [Imię]!-usłyszałam Konan.

-Tak?

-Możemy porozmawiać? Tak jak kiedyś?

-Coś się stało?

-W zasadzie to nic, ale chodź.

Poszłyśmy do jej pokoju.

-Opowiedziałaś nam o wszystkim co się stało?

-O co Ci chodzi?

-Po prostu pytam.

-Mogę Ci ufać?

-No pewnie.

-Przespałam się z Kopiującym Ninją Kakashim.

-Że co?

-No bo...

I zaczęłam jej opowiadać co i jak. Starałam się omijać szczegóły... Z wiadomych powodów.

-A teraz mów.-stwierdziłam.

-Ale co?

-Normalnie jakbyś chciała porozmawiać i poplotkować to byś mnie tu zaciągnęła, jak worek ziemniaków w 3 sekundy i nie pytałabyś się mnie, czy chcę porozmawiać.-po moich słowach kobieta  wyszła z pokoju, a ja pobiegłam za nią.

-Konan!-złapałam ją w salonie.

-[Imię], ja...

-Padnij, suko!- usłyszałam krzyk Hidana.

Obróciłam się w jego stronę i nagle ujrzałam wybuchającą ścianę salonu. Dostałam kawałkiem ściany w głowę i zemdlałam.

Ostatnie co pomyślałam przed straceniem przytomności było to, że jeśli to był Deidara, ma przekichane u mnie i u Paina.

XXXXXXXXXXXXX

Yo Wisienki!

Hehe, nie było rozdziału prawie miesiąc.. he... Przepraszam, ale w ogóle nie miałam weny twórczej i dopiero dzisiaj mnie olśniło😂😂

Mam nadzieję, że rozdział się podobał! :D

Dziękuję za wszystkie głosy i komentarze!

~Cherryl.







,,Wśród Czerwonej Otchłani''~Sasori x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz