77.

70 5 3
                                    

-Ty jesteś niepoważny! - usłyszałam Deidarę.

Od Sunagakure dzieliły nas zaledwie 3 godziny drogi. Postanowiliśmy zaatakować w nocy, by tak nie rzucać się w oczy.

Nie rzucać się w oczy, przy Deidarze i jego atomówkach w 5 minut będziemy w centrum uwagi.

Z racji, że jeszcze słońce nie zaszło, zatrzymaliśmy się pod skałą na pustyni.

-O co Ci znowu chodzi?! Całą drogę tutaj mnie denerwujesz, nawet spokojnie nie mogę odpocząć! - odpowiedział mu czerwonowłosy.

-Bierzesz dziecko na polowanie?! Jaki ojciec by tak postąpił?!

Zaśmiałam się pod nosem.

-Ty! - blondyn wskazał na mnie palcem.

Spojrzałam na niego zszokowana, ledwo powstrzymywałam uśmiech.

-Jesteś jego matką. Jego ojciec to pacan, więc powinnaś myśleć za was dwóch. Dziecko to odpowiedzialność, a nie kolejna marionetka Twojego fagasa! - krzyknął na mnie z wyrzutem, cały czas wskazując na mnie palcem.

-Deidara, to tylko skorpion. - odpowiedziałam, myśląc że załagodzę chociaż trochę sytuację.

-Tylko? - Sasori spojrzał się na mnie, jakbym okazała się największym zdrajcą na świecie.

Deidara opuścił palec i jego wzrok utkwił na skorpionim tatusiu.

-To symbol naszej miłości! Dzięki niej powstał i żyje. Jak możesz mówić, że to tylko skorpion? - zwrócił się do mnie zdruzgotany.

Zaraz po tym wypiął lewe biodro i położył na nim rękę, patrząc się na mnie z wyrzutem. To samo zrobił Deidara.

Zaśmiałam się i czułam, jakby ich wzrok zaczął wiercić dziury w moim ciele.

Chyba kopię pod sobą dołek.

Przez godzinę dyskutowaliśmy na temat naszego ,, dziecka ". W końcu skończyło się na tym, że musiałam przyznać, iż to nasz pierworodny, mam to mówić otwarcie i bronić go za cenę życia.

Biedne stworzenie tylko się na nas patrzyło i założyłabym się, że gdyby mogło to płakałoby ze śmiechu i zażenowania, widząc całą sytuację z boku.

Siedzieliśmy teraz oparci o skałę.

-Myślicie, że szef da nam spokój, jak wypełnimy tą misję? - zapytał Deidara, podobnie jak my patrząc się przed siebie.

-Są dwie opcje, albo wyśle nas po kolejnego Jinchuuriki jeśli pozostali zawiodą, albo będziemy szykować się do poważnych walk, które wywoła jak zbierze wszystkie ogoniaste. - odparłam.

-Raczej nie zawiodą. Mam wrażenie, że jesteśmy najsłabszą drużyną w całym zestawieniu. - zaśmiał się Sasori.

Boże, jak ja kocham ten dźwięk.

-Co ty gadasz? Mamy niesamowitego, jedynego w swoim rodzaju i niesamowicie przystojnego mistrza wybuchów. Do tego potężną kunoichi, której nie można odmówić urody i... - przerwał nagle blondyn.

-I? - spojrzeliśmy się na niego oboje kątem oka.

-I wybitnego mistrza marionetek. - wymamrotał pod nosem.

Obróciliśmy gwałtownie głowy w jego stronę.

-Czy ty właśnie...

-Tak. Ale powiedziałem to pierwszy i  ostatni raz w życiu!

Zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Doszło wręcz do niemożliwego.

Inni ludzie widzą w nas potwory bez serca. Tak naprawdę potrafimy się kochać, śmiać i nawiązywać przyjaźnie. Organizacja Akatsuki stała się dla mnie nowym domem. Pomimo swojej złej renomy, niebezpiecznych misji i zabójstw, których się dopuszczamy, zawsze miałam gdzie wrócić. Bywało źle, bywało dobrze, ale to właśnie dzięki temu miejscu mogłam poczuć szczęście. Przede wszystkim dzięki czerwonowłosemu Panu, który siedzi teraz obok mnie i gładzi moją dłoń. Cholera, jak ja go kocham. Kto by pomyślał, że to tak wszystko się potoczy.

Szkoda tylko, że ci ludzie którzy nas przeklinają nie wiedzą, że oni sami nas stworzyli.

Człowiek krzywdzi człowieka, Akatsuki to po prostu miejsce dla skrzywdzonych ludzi.

Chociaż Hidan chyba był od dziecka jakiś nie taki jak trzeba. Ale to nieważne.

Ważne, że ta banda dzieci znalazła swoje miejsce i cel.

Nikt z nas się nie odzywał, patrzyliśmy tylko z uśmiechem na twarzy na zachodzące słońce.

-Pakujmy się, czas ruszać.

Tak też zrobiliśmy. Założyliśmy wcześniej zdjęte płaszcze w czerwone chmury oraz kapelusze i ruszyliśmy w stronę Sunagakure.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Staliśmy właśnie w takiej odległości, że było widać w oddali wioskę.

-A więc to jest wasz dom. - zwrócił się do nas blondyn.

-To był nasz dom. Teraz mój dom jest tylko tam, gdzie jest [Imię]. - Sasori spojrzał się na mnie i posłał mi ostatni uśmiech, zanim zmienił się w niższą marionetkę, ze skorpionim ogonem.

Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Misję czas zacząć. - rzuciłam i ruszylismy przed siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Choćbym był na drugim końcu świata, choćbym miał biec, choćbym miał umierać, choćbym miał pełznąć, choćbym tonął w oceanie czy w piaskach pustyni, zawsze wrócę do mojego domu. ~ myśli mistrza marionetek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Yo Wisienki!

Znów wracam po roku, pierwsze dwa semestry studiów za mną. Tak, dostałam się haha.

Uwierzcie mi, może mi to trochę zająć, ale choćby skały srały dokończę moje dzieło o Sasorim.

Trzymajcie się ciepło!

Wasza Cherryl. (o 3:00 w nocy)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 19, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

,,Wśród Czerwonej Otchłani''~Sasori x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz