Weszłam do pokoju w południe, wszyscy leżeli, a do moich nozdrzy dotarł okropny zapach. Alkohol, pot i chusteczka wie co jeszcze.
Odkrząknęłam na głos i przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę.
-Co tak głośno...-zaczął mamrotać Deidara.
-Zamknij się Hidan...-tym razem to był Itachi.
-Ale ja nic nie mówię...-odpowiedział Sasori.
Hidan był tak spity, że nawet już nie reagował.
Zaśmiałam się pod nosem i wyszłam do kuchni. Ta tutaj była większa, ale skromniejsza, niż ta w naszej bazie. Natknęłam się na Konan.
-I co z tamtymi gośćmi?-powiedziałam z uśmiechem.
-Pain mi zakazał mówić, ale niezbyt dobrze.
-Czegoś konkretnie chcą?
-Powiedzmy, ale to nieważne...
-Coś związanego ze mną?
-W większej części nie, jednak może trochę...
-Konan.-spojrzałam znacząco na kobietę, lecz ta nadal miała wyraz twarzy nie wyrażający żadnych emocji.
Gdy kobieta otworzyła usta, by coś powiedzieć, przerwał nam Pain, wchodzący do pomieszczenia.
-Kobiety...-westchnął.
Spojrzałyśmy na niego przepraszająco.
-Chodźcie ze mną do gabinetu, mam dla Ciebie misję, [Imię].
-Jak mam iść na misję, skoro nie potrafię używać chakry?
-Misja nie będzie tego wymagała.-jego jeden kącik ust podniósł się w górę.
Spojrzałam na niego pytająco.
-Nasi goście są z sąsiedniej, trochę mniejszej wioski, próbują mi wmówić, iż ich zamiary są pokojowe. Jednakże mam przeczucie, że chodzi im jednak o przejęcie tej wioski. Uważają się za silniejszych od nas. Nie wiedzą, w jakim są błędzie. Z tego co mi wiadomo wpadłaś w oko jednemu z nich. Spotkasz się z nim i sprawdzisz, czy mam raję.
-Że co? Nie będę się z nim umawiać! Poza tym, jak niby miałabym to zrobić? Wpaść na niego przez przypadek i powiedzieć, że pragnę się z nim spotkać? A może od razu rzucić się mu w ramiona i powiedzieć, że go kocham i że ma mi powiedzieć o co chodzi naprawdę, bo mu inaczej łeb odetnę?
-Zatrzymali się na tej ulicy, wynajęli pokoje.-wskazał palcem na rozwiniętą chwilę wcześniej mapę.
-Ja nawet nie wiem, jak dokładnie wygląda.
-Rozpoznasz go po tym, że będzie świdrował Cię wzrokiem inaczej, niż inni.-uśmiechnęła się Konan.
-Na pewno to muszę robić?-spytałam od niechcenia.
-Tak. A teraz idź. Poproś gospodarza budynku w holu o schronienie przed deszczem, który nagle zacznie padać mocniej niż zwykle.
-Hai.-powiedziałam i zażenowana wyszłam z pomieszczenia.
Poszłam do pokoju po płaszcz. Gdy go wzięłam chciałam jeszcze się napić czegoś, więc poszłam do kuchni. Zobaczyłam tam siedzących Deidarę i Sasoriego.
-Wróciliście już do świata żywych?-spytałam z rozbawieniem.
-Nie widać?-Sasori z worami pod oczami podszedł do mnie, objął mnie w tali i chciał pocałować.
-Ej, nie zagalopowujesz się czasami?
-O co Ci chodzi?-był zszokowany.
Strzepnęłam jego ręce z siebie.
-Pamiętasz co mówiłeś oburzony wtedy, gdy wparowałeś nachlany do mnie i Konan?
-No coś tam było.
-Powiedziałam Ci, że nie jesteśmy już razem.
-Myślałem, że żartowałaś.-spoważniał.
Wyciągnęłam sok z lodówki, upijając łyka i odkładając go z powrotem.
-To nie myśl, jak na razie nie jesteśmy razem, a teraz wybacz, idę na misję.
-Jaką misję? Przecież nie możesz używać chakry.
-Akurat to zadanie tego nie będzie wymagać.
-Idę z tobą.
-Nie możesz.
-A to dlaczego?-dzieliły nas centymetry, patrzyliśmy sobie w oczy.
-Po 1 to moja misja, po 2 nie potrzebuję obstawy, a po 3 muszę po prostu kogoś poderwać.-powiedziałam na jednym tchu, lekko poddenerwowana.
Czerwonowłosy otworzył usta z zdziwienia.
-Nie pozwalam Ci!
Podniósł na mnie głos.
-Nie masz nic do gadania!
-Właśnie, że mam! Kocham Cię!-złapał mnie za nadgarstek.
-A masz pewność, że ja kocham Ciebie?-wycedziłam i wyrwałam się z jego uścisku.
Czułam coś do niego, ale to nie było to samo, co kiedyś. Rzadko rozmawialiśmy, a jak już, to nasze rozmowy były dziwne i krótkie. Dawno też nie współżyliśmy. Wiadomo, moja przygoda w Konohagakure, praca, misje, ale chociaż mógłby poświęcić mi więcej czasu, niż swoim marionetkom. Deidara patrzył się na nas z powagą, ale także rozbawieniem.
Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w stronę wyjścia. Wpadłam na otwarte drzwi. Zajrzałam do środka. Znajdował się tam arsenał broni. Od shurikenów i kunaiów , po różne preparaty, aż do katan.
W moim oku pojawił się błysk. Weszłam do środka i już chciałam sięgnąć po piękną katanę, której rączka była bogato ozdobiona, jednak w ostatniej chwili się opamiętałam. Przecież ja go mam uwieść, a nie przestraszyć.
Ciekawe co by pomyślał, gdybym poszła tam z kataną przewieszoną na pasku na plecach.
Wzięłam zatem tylko strzykawkę z środkiem usypiającym i wyszłam.
Gdy miałam już przekroczyć próg, zdałam sobie sprawę, że będę za bardzo rzucać się w oczy, w płaszczu z czerwonymi chmurami.
Co ja mam zrobić...
-Przewróć go na drugą stronę.-usłyszałam głos w głowie.
Idź stąd.
-Jak dasz ten płaszcz na drugą stronę.
Zrobiłam jak kazał mi Pain.
Lepiej?
-O wiele.
Potem już się nie odezwał.
Czas na łowy,w wielkim stylu wyszłam z budynku. Moje włosy idealnie się ułożyły. Gdy postawiłam następny krok, deszcz, który był wyjątkowo słabszy, nabrał znacząco na sile.
Dzięki, Pain,
-Nie musisz dziękować. Zrobiłem to z przyjemnością.
XXXXXXXXXXX
Ktoś nie może się doczekać rozdziału 69? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Mam nadzieję, że rozdział się podobał! Dziękuję, za wszystkie głosy i komentarze! ^^
~Cherryl.
![](https://img.wattpad.com/cover/115859692-288-k871686.jpg)
CZYTASZ
,,Wśród Czerwonej Otchłani''~Sasori x Reader
FanficMoja pierwsza opowieść na wattpadzie dotycząca serii anime ,,Naruto''. Tym razem [Imię] poznaje czerwonowłosego chłopaka, który wpędzi ją w niezłe tarapaty, ratując jej przy tym życie. Miłego czytania :D