Rozdział 59- TRZECIE ZADANIE CZ2

625 26 13
                                    

-Mama!!! - krzyknęłam do rodzicielki, która była za mną. Mama szeroko się uśmiechnęła, przytuliłam ją z całej siły.
-Witaj Amosie witaj Cedriku - przywitała się mama.
-Dzień dobry - odpowiedział chłopak.
-Witaj Ally- przywitał się Amos.
-Zawodnicy na swoje miejsca! - komentował Lee. Mama pocałowała mnie w czoło.
-Mamo! - zwróciłam się do rodzicielki trochę zawstydzona.
-Pamiętaj uważaj na siebie, i bądź dzielna! - przytuliła mnie.
-To co idziemy? - zapytał Ced podchodząc do nas. Pokiwałam tylko głową, ostatni raz się pożegnaliśmy z rodzicami i weszliśmy do labiryntu. Pocałowałam Cedrika, najzachłaniej jak tylko mogłam. Widziałam jak Harry się krzywił, rozbawiło mnie to trochę, nawet bardzo. Labirynt zarósł ostatnie co widziałam, to sylwetka profesora Moody'ego. Ten labirynt, jeszcze bardziej mnie przerażał od środka wiem, że się zgubię ale, co tam. Poszłam w prawo, chłopaki gdzieś zniknęli więc musiałam sobie sama poradzić. Skręciłam w lewo a potem znowu w lewo potem w prawo magiczne zarośla.
-Reducto! - krzyknęłam z mojej różdżki wydobył się płomień, który zniszczył przeszkodę. Szłam dalej skręcałam a to w lewo, a to w prawo. Miałam wrażenie że, już byłam chyba się zgubiłam. Zajebiscie tylko tego mi brakowało usłyszałam krzyk pobiegłam tam gdzie wydobyło się żródło. Mój instykt podpowiadał mi, że muszę wrócić się tam gdzie byłam. Harry ogłuszał Kruma a Cedrik był zaplątany w zaroślach. Domyśliłam się, że to sprawka Kruma. Wystrzeliłam czerwone światło z różdżki nauczyciele go zebrali ze sobą. Czyli jeden zdyskwalifikowany pozostaliśmy my i Delacour.
-Dozobaczenia pużniej- odpowiedziałam po czym ruszyłam dalej, liście i wiatr latały na różne strony. Pobiegłam dalej teraz to ja się zaplątałam w sidła raczej w polącza które, nie chciały mnie puścić. Na ratunek przyszła Delacour żuciła na mnie zaklęcie, po którym juz po chwili byłam uwolniona.
-Dzięki - dziewczyna uśmiechnęła się po czym pobiegła w inną stronę, a ja w inną. Byłam ciekawa dlaczego uwolniła mnie, przecież teraz jesteśmy wrogami, ale byłam jej wdzięczna. Zauważyłam w oddali coś błyszczącego pobiegłam tam, koło mnie znależli się Cedrik I Harry.
-Ty bierz Harry uratowałeś mnie- odezwał się.
-Nie ty bierz ty mnie też uratowałeś tobie się należy- odpowiedział Harry.
-To jest świstoklik na trzy bierzemy puchar- powiedziałam stanowczo. Chłopaki pokiwali głową.
-Trzy! - wzięliśmy puchar a gdzie on nas przeniósł? Na CMENTARZ Little Hangleton.
-Ja tu byłem - powiedział Harry.
-Uwierz, że ja też - odparłam przywracając oczami. Cedrik podszedł do pucharu patrzył się na niego, jak na dziwaka. Harrego rozbolała blizna. Z nikąd wyłoniła się sylwetka mężczyzny miał w rękach jakieś zawiniątko, Harry i Cedrik byli po moich obu stronach. Na wypadek miałam różdzkę w górze tak samo jak chłopaki. Rozpalił się kociołek. To dopiero początek tej przygody.
-ZABIJ NIE POTRZEBNEBNEGO! - rozkazało zawinątko. Zielone światło rozbłysło i wtrafiła w Cedrika!....
-CEDRIK!!!!-wrzasnełam. Ciało nieruchomego chłopaka opadło na ziemię, pobiegłam do niego.
-Cedrik odezwij się!!!! - krzyknęłam. on tylko powiedział...
-Kocham cię.. - i zamkną oczy na dobre.
-CEDRIK!!! - zaczełam płakać w jego martwe ciało. Nie mogłam pogodzić się z śmiercią mojego ukochanego. Mieliśmy tyle do przeżycia, mogłam nawet własnym ciałem go ochronić, ale NIE BO MUSIAŁAM PATRZEĆ SIĘ NA TEGO DRANIA, CO ZABIŁ. Petter Pettigrew tak własnie się nazywał, ten co zabił moją ukochaną osobę...
Potter nie mógł się ruszyć, był przygwożdzony go głazu. Zaczęłam szlochać jeszcze bardziej. Pocałowałam Cedrika ostatni raz. Glizdogon nadciął nadgarstek Pottera, po czym kilka kropel wziął do kociołka i wyłonił się ON. LORD VOLDEMORT!
-O jak mi przykro, taki przystojniaczek z niego teraz leży martwy! - zaśmiał się ON.
-ZABIJ i mnie!- powiedziałam stanowczo.
-Nie bądź śmieszna- zaśmiał się tym swoim głosem.
-Potter zmierzmy się! - powiedział po czym uwolnił Harrego i zaczeła się walka na śmierć i życie. Coś dziwnego zauważyłam. podeszłam bliżej tego zauważyłam DUCHA CEDRIKA.
-Cedrik!! - od tylko się usmiechną chciałam wskoczyć mu na ramiona, niestety czułam się tak bym nic nie dotykała. ON dotknął mojego policzka poczułam te przyjemnie dreszcze.
-Czemu mnie zostawiłes!? - nawrzeszczałam.
-Nie zostawię cie nigdy! - pocałował mnie lecz nic nie poczułam.
-Sprowadz moje ciało do Hogwartu chce być tam- pokiwałam głową, a on znikną jedna samotna łza spłyneła mi po policzku...
Z zdolnościami Harrego i inteligencją jego, wzięłam ciało Cedrika i wszyscy we trójkę przeteleportowaliśmy się do Hogwartu...
Oznacza że jak pisałam NAPRAWDĘ PŁAKAŁAM wiem niektóży mnie zabiją, że go uśmierciłam trudno...
                                          QueenRawenclaw

I nic nas nie rozłączy... //Cedrik Diggory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz