Alkohol to płynny zabójca...
Przyjmujesz go sam- na początku jest fantastycznie. Śmiejesz się. Zapominasz o jakichkolwiek problemach.
Następnie zaczynasz czuć smutek- cały świat zaczyna się kręcić. Wszystko jest przeciwko tobie.
Przyjaciele, którzy mówią „dosyć". Wyrywają ci butelkę, nakazując przestać...
Podłoga, bo nagle zaczęła być strasznie nierówna i każdy krok jest wyzwaniem.
Nawet równowaga, która z niewyjaśnionych powodów znika, a ty ledwo utrzymujesz się w pionie.
Później często robisz głupoty...
Alkohol przestaje być przyjacielem. Staje się zabójcą czyhającym na twój błąd, by uderzyć.
Nie możesz już nic zrobić- przecież sam go zaprosiłeś.
***
-Mógłbyś chodź jeden dzień nie pić?- Zapytałem, patrząc jak mój były opiekun bierze kolejnego łyka złotawego płynu.
Nie byłoby żadnego problemu, gdyby nie jego słaba głowa i fakt, że zaczął sięgać do barku co wieczór... czasem nawet zaczynał pić już w południe. Wtedy stawał się nie do zniesienia, ale przynajmniej szybciej szedł spać.
Nie pojmuje jak on tak potrafi... powinien umierać co ranek na kaca tak potężnego, że nie ruszyłby się z łóżka przez cały dzień.
-Daj spokój idioto.- Wybełkotał.- Nie matkuj mi tutaj.
Spojrzałem na duży zegar, który wisiał nad drzwiami salonu w którym się właśnie znajdywaliśmy. Była dopiero dwudziesta... a ten już jest pijany jak bela.
-Artur, jesteś pijany.- Anglik zachłysnął się słysząc moje słowa.
-Ty mnie pijanego nie widziałeś!- Próbował wstać z fotela na którym przez cały czas siedział, ale skończyło się na wylaniu zawartości szklanki na dywan i siebie.
"No pięknie"- pomyślałem, widząc jak przeklina pod nosem.
- Widzisz?- Wskazałem na jego mokrą koszulkę.- Nawet wstać nie umiesz.
Anglik wybełkotał parę przekleństw w moją stronę, obrażając przy tym większość mojej rodziny i przyjaciół... jak zawsze. Gdy jest pijany nie kontroluje się i zaczyna mnie obrażać.
Raz kazał mi się wynosić, bo jestem dla niego nic nie znaczącym smarkiem.
- Skończ pić.- Odebrałem mu pustą szklankę, ku jego niezadowoleniu.- Krzywdzisz tym swoich bliskich...
Rozumiem, że po stracie brata Artur mógł się załamać... ale to nie oznaczało by co wieczór się upijać. Nawet Allistor, który kocha whisky i pije je w hurtowych ilościach, nie wytrzymał i się wyprowadził.
Jak tak dalej pójdzie, Artur straci wszystkich... w tym mnie.
Skąd mam wiedzieć czy za kilka dni, nie przyjdzie mu do głowy by mnie uderzyć, albo coś gorszego? Przecież, gdy jest on pod wpływem alkoholu, nie panuje nad sobą...
-Nie mam bliskich.- Skwitował Anglik, zamykając oczy.- Jestem tylko ja...