Klawisze stukały, gdy następne litery pojawiały się na jasnym papierze- był to jedyny dźwięk w całym domu... sprawca, siedział przy zagraconym biurku. Lekko przygarbiony, skupiał wzrok na małych klawiszach.
Nie chciał się pomylić. Musiałby wtedy zaczynać cały list od początku- szkoda było na to tuszu i papieru.
Chciał by list był pisany stylem „nieoficjalnym", a to było trudne... może dlatego, że sprawca przeważnie był poważny. Nie umiał inaczej.
Nie chciał, by w liście znalazło się jakiekolwiek nawiązanie do błędów przeszłości, odbiorcy... mogłoby to zostać odebrane jako atak.
Chciał się spotkać i pogadać. Nic więcej...
- Cholera...- Warknął, gdy niechcący nacisnął nie tą literę, co chciał.
Czuł, że to będzie długi wieczór. Może nawet noc... wszystko po to, by odpowiedzieć sobie na pytanie: „Czy jest szansa zacząć od nowa?".
Chciał znać odpowiedź...
***
Mały bar na obrzeżach miasta był idealnym miejscem na ich spotkanie... gdyby się pobili- wątpię by ktoś zareagował. Nawet pewnie nie wezwano by policji, a to był wielki plus.
Żaden z nich nie chciał zostać spisany przez pieski... to tylko zezłościłoby ich aktualnych partnerów.
- Hej.- W końcu pojawił się drugi mężczyzna.
Jak zawsze był uśmiechnięty i beztroski- typowy Hiszpan... ubrany w swoją ukochaną czerwoną bluzkę i czarne spodnie. Ulubiona kreacja jego chłopaka- wrednego i wiecznie wkurzonego Włocha.
Arthur nie pojmował, jakim cudem oni jeszcze są razem- tak różni... ale w sumie nie chciał się odzywać, bo on i pewien wkurzający Francuz, także nie byli sobie pisani... a jednak byli razem już od roku.
- Hej.- Odparł Anglik.- Jak zawsze spóźniony.
- Jak zwykle uprzejmy.- Hiszpan uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Zdziwiło mnie, że wysłałeś mi list. Na dodatek pisany na maszynie.
Anglik poczuł się staro... pewnie jako jeden z nielicznych krajów posiada jeszcze maszynę- sprawną na dodatek.
Teraz wszyscy pisali na messengerze, albo wysyłali SMS-a i po problemie... Arthur jednak wolał utrudniać sobie życie. Wierzył w stare metody komunikacji- była niezawodna... a przynajmniej chciał w to wierzyć.
Możliwe, że Anglik po prostu, nie umiał się przyzwyczaić do nowych czasów...
- Idziemy?- Zapytał Hiszpan, przerywając rozmyślania Anglika.
- Pewnie.- Arthur poszedł przodem.
Wszedł do wręcz „obskurnego" baru, który już od progu powitał go zapachem alkoholu, wymieszanego z dymem papierosowym.
Anglik zajął jeden ze stolików, w głębi sali... wolał by nikt ich nie podsłuchiwał. Pewnie ludzie nawet by nie zrozumieli o co chodzi, ale wolał nie prowokować.
- Chciałeś się spotkać, by pogadać?- Zapytał Hiszpan, rozglądając się po prawie pustym barze.- Tylko?
- Nie będę cię przepraszać, jeśli o to ci chodzi.- Odparł Anglik, bawiąc się swoim telefonem.
- Nie masz za co...- Hiszpan w końcu spojrzał na swojego rozmówcę.- Kiedyś się przyjaźniliśmy, ale teraz? Jesteśmy na neutralnym gruncie?
Anglik pomyślał o tych wszystkich wydarzeniach w przeszłości- uśmiechnął się nawet, gdy wróciło wspomnienie o czasach „piratów".
Przecież on sam się w to bawił... mało kto wiedział, że ten angielski dżentelmen, pływał po wodach i rabował statki. Był wręcz niegrzeczny- a to przecież dżentelmenowi nie przystoi.
- Myśle, że tak.- Odpowiedział w końcu, lekko się uśmiechając.
W końcu podeszła do nich kelnerka o wyjątkowo dziwnej urodzie, która ewidentnie próbowała podrywać obu mężczyzn. Pech chciał, że oboje już zajęci...
Zamówili po piwie... Anglik był sceptycznie nastawiony do alkoholu- zawsze dziwnie się po nim zachowywał. Mógłby jeszcze palnąć coś nieodpowiedniego...
- W takim razie...- Tosiek podniósł swój kufel.- Wypijmy za naszą neutralność.
- Ja bym wypił za nowy początek.- Arthur podniósł swoje piwo do góry.- Może warto odbudować naszą znajomość...
Hiszpan uśmiechnął się szeroko- na jego twarzy pojawił się cień ulgi.
Najwidoczniej on też, chciałby zacząć od nowa- cała sytuacja mogła go już męczyć... te ciągłe kłótnie o byle co.
- W takim razie...- Hiszpan spojrzał na swojego rozmówcę.- Za nowy początek!
- Za nowy początek!