Kolejka powoli jechała pod stromą górę. Koła z trudem poruszały się na zmarzniętych torach...
Widok za oknem był cudowny- te lasy iglaste, obsypane białym puchem, którego było tutaj wiele.
Krajobrazy górskie od zawsze wzbudzały we mnie nostalgie- przypominały o epoce, która niestety przeminęła.
Romantyczność- który pozostawił po sobie wiele samotnych jednostek ze złamanym sercem. Epoka, która zabrała ze sobą wielu...
Nadeszła rewolucja przemysłowa...
Nie potrafiłem się w niej odnaleźć. Od zawsze uważałem się za człowieka uczuciowego. Kierującego się sercem- nie rozumem... czułem się, jak urodzony w złej epoce.
Może dlatego postanowiłem wyjechać... odciąć się, chodź na chwile, od tego całego chaosu. Rozwoju.
Tych bogatych kretynów, którzy myślą tylko o pieniądzach. Nie patrzących na ludzkie cierpienie...
Społeczeństwo zapomniało o uczuciach... „miłość" zastąpili bezdusznymi monetami i papierkami, które nie dawały im nic, prócz myśli posiadania.
Nie liczyło się już, kto jaki jest, a ile posiada.
Świat stał się pusty. Bezduszny...
***
Pensjonat w którym się znalazłem nie był jakiś wielki... jego urok krył się w przestrzennych korytarzach, oraz pokojach, które były udekorowane z pomysłem. Wszystko ze sobą współgrało- można było doszukać się w tym stylu harmonii, która napawała cię spokojem.
Pensjonat znajdował się na sporej wysokości nad poziomem morza. Wyżej od stacji kolejowej na której wysiadłem- na szczęście czekał tam na mnie dorożkarz, który z uśmiechem na twarzy pomógł mi dostać się do mojego celu.
Oczywiście poopowiadał mi, jak się żyje w tutejszych regionach. Napomknął też o kilku miejscowych legendach, które przekazywano z pokolenia na pokolenie... nie za bardzo w nie wierzyłem, ale dorożkarz wydawał się przejęty. Możliwe, że tutaj ludzie wierzą w rzeczy nadprzyrodzone.
W końcu jednak zawitałem do celu... na wejściu przywitała mnie młoda kobieta, na oko miała z dwadzieścia lat- taka młoda, a już pracuje w pensjonacie, który szczyci się uzdrawianiem chorych.
Oczywiście- przyjechałem tutaj. Do miejsca, gdzie uzdrawiają różne przypadki, by zaznać spokoju. By się podleczyć... od kilku dobrych lat z moim zdrowiem nie było za dobrze.
Zaczęło się od ciężkiego zapalenia płuc z którego ledwo wyszedłem... później okazało się, że mam astmę, która z czasem zaczęła utrudniać mi życie.
Przyjazd w góry, by pooddychać świeżym powietrzem, wydawał się pomysłem idealnym... i na początku wierzyłem, że taki właśnie jest.
- Witam w uzdrowisku na Jesionowej Górze.- Młoda kobieta uśmiechnęła się promiennie... jej akcent wydawał się obcy. Jakby przyjechała za Niemieckiej granicy.
- Dobry wieczór.- Odwzajemniłem uśmiech, pozwalając sobie na stłumiony kaszel.
-Spokojnie, za niedługo będzie Pan zdrów jak ryba!- Jej entuzjazm był godny podziwu... szkoda, że nie umiałem się nim zarazić.
Według mnie, moja choroba jest już nieuleczalna. Jedyne co mi pozostaje to czekać na końcowy dzień...
- Przepraszam?- Kobieta odwróciła się w moją stronę.- Jest tutaj może jakaś sala muzyczna?
-Oczywiście!- Uśmiechnęła się.- Mało pacjentów interesuje się muzyką, ale można za zgodą personelu spędzać czas w sali muzycznej. Jest trochę uboga, że się tak wyrażę, ale znajdzie tam pan fortepian i...
Fortepian- i od razu świat wydawał się lepszy... mój pobyt będzie udany. Oczywiście jeśli dopuszczą mnie do instrumentu.
Gra mnie odstresowuje, a tego teraz potrzebuje najbardziej... uciec do świata muzyki, zostawiając za sobą brudne ulice miasta.
-Dziękuje.- Podziękowałem młodej kobiecie, która wskazała moje nowe miejsce zamieszkania.
Pokój nie był duży... małe, ale wyglądające na wygodne, łóżko. Biurko, gdzie będę mógł pisać listy do znajomych- których oczywiście nie mam- oraz mała komoda, do której mogę schować moje ubrania. Wielkość mebla mi była wręcz idealna- nie miałem za dużo rzeczy ze sobą. Uważałem, że nie warto zabierać ze sobą połowę szafy w tak daleką podróż.
Nie zamierzałem nabawić się przepukliny, od wnoszenia wielkiej walizki na sam szczyt góry, na którym znajdował się pensjonat.
Ludzie których mijałem wydawali się... znudzeni? Może w tym uzdrowisku nie ma nic do roboty? Ludzie pewnie tylko chodzą na jakieś specjalne zabiegi i później wracają do pokoju. Co ciekawego można by tutaj robić? Nawet do ogrodu za bardzo nie wyjdziesz, bo zimno jest jak cholera.
Jesteś uziemiony w uzdrowisku.
Jak dobrze, że mają tutaj pianino! Przynajmniej nie zanudzę się na smierć... może ten pobyt nie będzie jakiś straszny?
***
-Ależ proszę pana!- Młoda pielęgniarka pobiegła za mną.- Nie może pan od tak opuścić zajęć!
Zajęcia... siedzenie w kółku i słuchanie o problemach innych, to na pewno nie są zajęcia! Może jeszcze ja mam uraczyć ich swoją historią życia?! Śmiech na sali!
Niestety zostałem zmuszony...
Usiadłem na jednym z wolnych krzeseł i z niecierpliwością oczekiwałem końca... historie były różne. Od uzależnień po rozwody. Jeden typ stwierdził, że dzięki rakowi może wypocząć w tak malowniczej scenerii- kretyn.
Moją uwagę przykuła pewna młoda dziewczyna, która siedziała przez cały czas cichutko jak mysz pod miotłą... wydawała się zagubiona.
Naciągała rękawy, swojego za dużego swetra, na dłonie- jakby bała się, że ktoś zobaczy skrawek jej ciała... była inna. Była czymś czego bym się nie spodziewał tutaj ujrzeć.
Tworzyła wokół siebie, coś w rodzaju przyćmionego blasku, który przyciągał moje spojrzenie... miałem ochotę podejść do niej. Zagadać. Dowiedzieć się dlaczego tu siedzi... nie wyglądała na chorą. Bardziej na zagubioną. Skrzywdzoną.
- Na co choruje ta kobieta?- Zapytałem pielęgniarki pod koniec, jakże nudnych zajęć.
- Elizabeth?- Pielęgniarka, ta sama, która goniła mnie przed zajęciami i kazała wracać do sali, uśmiechnęła się smutno.- Nie choruje... jest tutaj z powodu pewnego incydentu.
- A cóż się takiego stało?- Zapytałem poruszony.
Miałem nadzieje, że pielęgniarka mi odpowie... zawsze mogła stwierdzić, że są to informacje ściśle tajne, których nie może zdradzić.
- Ofiara gwałtu.- Odparła krótko.
Ofiara gwałtu... jak ktoś mógł wyrządzić tej pięknej istocie coś takiego?
Dlaczego musiał ją tak zniszczyć...
Postanowiłem zbliżyć się do niej. Pokazać jej, że nie każdy mężczyzna jest tym złym... może było to spowodowane moim zauroczeniem? A może po prostu chciałem być dla niej dobrym? Dowiedzieć się więcej o jej krzywdzie... może nawet pomóc zapomnieć?
Zauroczyła mnie jej niewinność...