Płatki śniegu powoli spadały z nieba, obsypując moją głowę i ramiona. Było zimno... Przeraźliwy chłód kuł niczym małe szpileczki skórę na nagich przed ramionach- nie zabrałem płaszcza. Nie był mi potrzebny, bo zimno od zawsze było częścią mojego życia. W końcu wychowałem się w krainie, która z najpóźniejszą porą roku się kojarzy. Nie raz wybiegałem za dzieciaka na zewnątrz, odziany jedynie w piżamę...
Przyglądałem się, białym od śniegu, górą... Kiedyś chciałem tam zamieszkać- na odludziu. Z dala od wszystkich problemów... Trochę jak Islandia.
Nasze kraje zawsze były najmniej zaludnione. Najbardziej na uboczu... Może dlatego tak się dogadywaliśmy?
Uśmiechnąłem się przypominając sobie braciszka... Zrobiło mi się cieplej na serduszku.
- Czemu siedzisz sam?- Znikąd pojawił się Dania, który położył na moich ramionach, swój ciepły płaszcz. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jak zawsze- zachowaniem przypominał małe dziecko...
- Chciałem zobaczyć pełnie księżyca.- Przyznałem, chwytając w wychłodzone dłonie krawędź jego płaszcza... był taki milutki w dotyku.
Tak naprawdę przyszedłem tu, by patrzeć w dal. Tak jak kiedyś... Miałem nadzieje, że na horyzoncie pojawi się statek. Z moim małym braciszkiem, który już z daleka będzie mi machał na powitanie.
- Gwiazdy są dzisiaj dobrze widoczne.- Zauważył Dania, siadając obok mnie na zaśnieżonej trawie. - Chciałbym kiedyś dostać gwiazdkę z nieba.
- Jesteś dziecinny.- Uśmiechnąłem się delikatnie.
Dania był jak takie duże dziecko. Cały czas głupie pomysły i dziecinne marzenia... gwiazdka z nieba? O to się prosiło za dzieciaka!
- Możliwe, ale od zawsze marzyłem o takiej.- Wskazał na najjaśniejszą z gwiazd.- Ta jest piękna!
-To gwiazda północna.- Chłopak otrzepał włosy, na których osadziły się płatki śniegu.
Zapatrzyłem się w najjaśniejszą z gwiazd. Najważniejszą na niebie... rzeczywiście była piękna.
- Ulepimy bałwana?- Zapytał po chwili ciszy.
Uśmiechnąłem się do niego. Jak mówiłem: to takie duże dziecko...
***
Pół dnia siedziałem w pokoju Danii robiąc dla niego małą niespodziankę. Wcześniej wysłałem go po coś do sklepu. Powiedziałem, że ma nie wracać bez tego... W żadnym pobliskim sklepie nie ma tej rzeczy, więc oczywiste było, że wróci późno. Idealnie... miałem wystarczająco dużo czasu by zrobić co chciałem.
- Wróciłem!- Usłyszałem jego beztroski głos w korytarzu.
Wyobraziłem go sobie, jak tacha wielką siatkę- nieświadomy, że była to tylko zmyłka.
- Jestem tutaj!
Wszedł do pokoju i zamarł. Rozglądnął się po ścianach, które kilka godzin maltretowałem pędzlem i farbami.
- Niespodzianka!- Uśmiechnąłem się widząc jego zaskoczenie.
- Czy...
- Chciałeś dostać gwiazdkę z nieba. Ja dałem ci ich cały pokój.- Jego oczy nagle rozbłysły, jakby w końcu zrozumiał na co patrzy.
- Dziękuje!!- Rzucił mi się na szyję, cały czas uśmiechając się jak małe dziecko, które w końcu dostało prezent na urodziny. Poczułem dziwne ciepło. Myślę, że nawet podczas najchłodniejszej śnieżycy bym je poczuł. Było takie.... miłe.
Gdy mnie wypuścił, zaczął biegać po pokoju patrząc na gwiazdy, które pół dnia malowałem. Był to miły widok... Niestety przyjemne ciepło zniknęło, wraz z jego dotykiem.
Nie było to jednak ważne, ponieważ byłem szczęśliwy, że spełniłem dziecięce marzenie Danii...