Strach w twoich oczach próbuje ukryć ból, który czujesz- jednak mnie nie oszukasz...
Słyszę jak twoje serce zaczyna wolniej bić- poddajesz się śmierci. Jeśli zginiesz, twoje wszystkie demony zostaną wypuszczona, a ja nie będę miała nikogo kto mnie przed nimi obroni.
Ciepła krew z twojej rany kapie na moją sukienkę, pozostawiając na niej czerwoną plamę, która cały czas się powiększa...
Dlaczego to zrobiłeś? Zasłoniłeś mnie swoim ciałem... przecież ten strzał był przeznaczony dla mnie, nie dla ciebie. To ja miałam dzisiaj zginąć.
Poświęciłeś się...
Dla mnie? Dziewczyny, która przez cały czas traktowała cię jak niewolnika? Chłopaka, który nic dla niej nie znaczy... codziennie cię odrzucałam, a ty teraz stajesz przede mną, zabierając śmiertelny cios na siebie.
Zaciskam dłonie na twoim ciele, które powoli zaczyna tracić siły. gdybym mogła ci jakoś pomóc... gdyby tylko kula nie przeszła przez serce, mogłabym coś zrobić. W tej sytuacji mogę tylko zostać z tobą. Do końca.
-Dziękuję.- Wyszeptałam, chcąc byś wiedział, że twój czyn nie poszedł na marne.
Nie mogę ci się już odwdzięczyć, Torisie... jedyne co mogę to podziękować ci i pamiętać o twoim bohaterskim czynie. Mieć cię w swojej pamięci.
- Natalio...- Twój słaby głos jest ledwo słyszalny, dlatego nachylam się w twoim kierunku.- Kocham cię...
Moje serce zabiło mocniej... to małe, zlodowaciałe serduszko coś w końcu poczuło. Dzięki tobie Torisie.
- Czekaj na mnie w niebie.- Mówię, chwytając jego bladą dłoń.- Postaram się tam dostać.
Zamykasz oczy, a na twojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech... To już twoje ostatnie słowa.
-Będę czekać...