Kanada|Przecież ma "ważniejsze" wydatki...

410 47 1
                                    

Słowa: LinsyCat

Gdy wyszedłem z domu, władzę zdążyła przejąć już noc. Ciemność pochłonęła znajomą mi okolicę, a jedyne co widziałem to oświetlone, przez blask lamp, skrawki ulic.

Szedłem powoli, nie śpiesząc się... wiedziałem gdzie idę. Dokąd zmierzam.

Tam mogłem poczuć się bezpieczny- w końcu. Mogłem siedzieć w ciszy, nie martwiąc się, że zaraz do domu wróci pijany ojciec, który może podnieść na mnie rękę. Nie musiałem się martwić jutrem, bo tam jakby czas się zatrzymywał... na tym małym pagórku, z którego miałem doskonały widok na nasze małe miasteczko.

Kiedyś pokazał mi to miejsce Alfred. Później przychodziliśmy tam prawie codziennie, chcąc uciec jak najdalej od ojca i wspomnień. Teraz na pagórku bywam tylko, kiedy czuję ogarniającą mnie nienawiść- do ojca, że pije. Do brata, że odszedł i mnie zostawił. Nawet do samego siebie, że nie poszedłem z Alfredem, by zacząć nowe życie.

W końcu dotarłem na skraj lasu, gdzie pod nogami poczułem delikatny puch... w tym roku śnieg utrzymuję się dosyć długo.

"Niskie temperatury także"- pomyślałem, mocniej otulając się kurtką, która ewidentnie nie była zimowa... kto by się tym przejmował? Przecież ważniejsze było kupienie wódki, niż nowej kurtki dla syna, który marznie.

Poczułem wzbierający we mnie smutek... idąc pod górę, na dobrze znany mi pagórek, zacząłem sobie przypominać rzeczy, które próbowałem wyrzucić z pamięci już dawno temu. Dlaczego muszą mnie atakować akurat teraz?

Może to przez ten list, który odnalazłem? Rozpoznałem pismo mamy... nie miałem pojęcia, że cierpiała przez całe życie. Według tego co przeczytałem, chorowała dużo wcześniej. Tylko nic nie mówiła, by nie ranić rodziny... zawsze się tak zachowywała. Skrywała wszystko w sobie, udając szczęśliwą.

Przypomina mi się, jej śpiew... pełen bólu, którym zawsze próbowała otulić mnie do snu.

Gdy dotarłem na miejsce, chwilę zajęło mi usunięcie zalegającego na powalonej kłodzie śniegu, który nie zdążył stopnieć przez dzień.

Usiadłem w końcu, by popatrzeć na gwiazdy. Niestety chmury zasłaniały prawie całe niebo, nie dając mi pełnego pola widzenia, tak jakbym chciał.

Myślę, że dzisiaj nie posiedzę tu długo... Chyba zanosi się na deszcz.

Nie chciałbym zmoknąć, ponieważ wiem, że ojciec nie kupiłby potrzebnych mi leków na przeziębienie. Przecież ma "ważniejsze" wydatki...

Hetalia| One-shoty 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz