Stokrotki nie rosną na jałowej ziemi. Są zbyt delikatne na nią... białe niczym śnieg płatki, najpiękniej wyglądają na zielonej trawie.
Dlatego nie rozumiałem, dlaczego dziewczyna szukała mnie wzrokiem na korytarzach. Wykorzystywała każą okazje by mnie poznać i porozmawiać, nawet jeśli mielibyśmy debatować o pogodzie.
Nie chciałem jej zniszczyć...
Nie byłem odpowiednim typem dla Bellis. Ona nie zniosłaby moich uczuć- zniszczyłyby ją... dlatego z całych sił chciałem pozostać z nią w relacjach „kolega i koleżanka"- bardzo piękna i zapierająca dech w piersi.
-Czemu bierzesz mnie na dystans?- Zapytała któregoś dnia, zatrzymując się przy mnie i moich znajomych.
Znajomi od razu zawiesili wzrok na mojej Bellis...
-Nie mówiłeś, że masz dziewczynę!- Blondwłosy chłopak, który przypominał mi bardziej chwasta, niż jakiegokolwiek kwiata, nachylił się ku dziewczynie.
-Nie...- Chciałem go odepchnąć, by tylko nie dotykał on mojej stokrotki.
-Nie mówiłeś też, że masz takich kolegów.- Wyrzuciła z siebie dziewczyna, oceniając blondyna krytycznym wzrokiem.
Zaśmiałem się, słysząc mocny ton dziewczyny.
-Gdzie ją poznałeś?- Zapytał drugi znajomy, który trzymał się na dystans. Najwidoczniej nie chcąc zacieśniać relacji z moją „dziewczyną".
-W szkole.- Odpowiedziała za mnie Bellis, chwytając mnie za rękę.
Przyjemny dreszcz rozszedł się po całym ciele. Marzyłem by mnie nie zostawiała, by była ze mną już zawsze- ale wiedziałem, że to by ją niszczyło. Była zbyt delikatna na moje uczucia.
-Chodź.- Pociągnęła mnie z daleka od chłopaków.
Pozwoliłem jej na to... nadal nie mogłem się nadziwić, że ta mała istotka, tak pogubiona w szkolnych korytarzach, odważyła się przerwać trzem chłopakom ich rozmowę- a jednego chwycić za rękę i od nich odciągnąć.
-Dlaczego bierzesz mnie na dystans?- Zapytała ponownie, zatrzymując się z daleka od spojrzeń moich kolegów.
-Nie...- Zacząłem, ale dziewczyna przerwała mi.
-Nie kłam.- Rozkazała, intensywnie mi się przyglądając.- O co chodzi?
Pytanie zawisło między nami, niczym nóż...
-Bellis.- Zacząłem, delikatnie ujmując jej rękę.- Jesteś dla mnie ważna... czuje coś więcej, niż przyjaźń.
Dziewczyna patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami... nie dziwie się. Właśnie wyznałem jej swoje skrywane uczucia.
-Ale wiem, że nie mogę z tobą być.- Zacząłem powoli.- Bo jesteś zbyt delikatna na moją miłość.
-Co to znaczy?- Wydusiła.
-To znaczy, że gdy będę chciał wszystko to mi to dasz, bez względu na cenę jaką będziesz musiała zapłacić.- Wyjaśniłem, składając delikatny pocałunek na wierzchu jej dłoni.
-Nie jesteś taki...- Wyszeptała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Nie chciałem by płakała- ale jeśli odejdę teraz, to zaboli ją to mniej, niż jakbyśmy się związali.
-Nie jestem dobry.- Wyjawiłem.- Mogę cię zniszczyć.
Zaczęła kręcić głową, nie chcąc by moje słowa do niej dotarły... nie chciała wierzyć w jego wyznanie. Uważała go za miłego i opiekuńczego- nigdy za złego... a on był zły. Był arogantem, podrywaczem, który nie raz złamał serce jakiejś dziewczynie, lekceważył ludzi.
Tylko przy niej był miły... jego ciemna strona nie ujawniała się. Jakby z obawy, że skrzywdzi dziewczynę.
-Zrób to...- Wyszeptała nagle.
Jej oczy były pełne determinacji, kiedy zbliżała się do mnie... jej usta znalazły się bardzo blisko mojego ucha.
-Zniszcz mnie.- Jej oddech delikatnie łaskotał moją skórę przy uchu.
Chwyciłem jej twarz w dłoń i spojrzałem na nią ostatni raz- ostatni raz na Bellis jaką poznałem tamtego dnia na korytarzu- te zagubioną i delikatną.
Nasze usta się złączyły, a ja wiedziałem, że nigdy więcej już nie zobaczę delikatnej istotki jaką była.
Bellis właśnie więdła na moich oczach...