Anglia|Przeziębienie

262 37 1
                                    

Przyglądałem się, jak pojedyncze krople upadają na szybę i spływają po niej w dół. Wciągające zajęcie...

- Nawet mnie nie słuchasz!- Wyrwał mnie z rozmyślań, krzyk pełen pretensji.

Odwróciłem się do małego potworka, który wydał z siebie ten odgłos. Stał z założonymi rączkami na progu, udając wielce obrażonego... Ah te dzieci. Są takie urocze, kiedy wydaje im się, że mają władze nad dorosłymi. W rzeczywistości mogą jedynie nas rozbawić- nic więcej.

Jak zwykle z nadejściem jesieni, Londyn poszarzał. Deszcz bez przerwy moczył głowy ludziom, którzy zapomnieli o parasolce. Na dodatek większość z nich zaczynała kichać, kaszleć i smarkać w idealnie białe husteczki... najgorsze było to ostatnie. Dźwięk ten powodował u mnie drgawki- był obrzydliwy... pech chciał, że akurat Alfred, wraz z nadejściem jesieni, się przeziębił.

Stał cały zasmarkany w progu mojego gabinetu, próbując przekonać mnie, że jest zdrowy- oczywiście chciał jak wyjść na zewnątrz, by taplać się w kałużach... tak niewiele mu było potrzeba do szczęście.

Wystarczyło kilka kałuż i kalosze- miałem go z głowy na prawie cały dzień... zawsze koło południa przypominał sobie o czymś takim, jak „posiłek"- musiałem go wtedy nakarmić. Było to konieczne, by dzieciak mógł znów zniknąć na kolejne kilka godzin.

W tym czasie mogłem w spokoju popracować... oczywiście nie długo trwała ta sielanka.

Zaczęło się od lekkiego kichania- od razu Alfred dostał herbatę z miodem i imbirem, by przypadkiem nie zmieniło się to w kaszel, niedający spać mu i mi. Nie ma nic gorszego, niż nieprzespana noc... jednak już po kilku dniach młody zaczął narzekać na ból głowy, osłabienie i kaszel.

Idealnie... od razu dzieciaka spakowałem do łóżka.

Długo nie wytrzymał... jeden dzień! Niecały na dodatek.

- Wracaj do łóżka.- Zbyłem go, machnięciem ręki.

-Nie.- Alfred tupnął nóżką, ale efekt został zniszczony przez nagły atak kaszlu. Oj biedactwo...- Tam jest nudno!

Oczywiście... za dzieciaka spanie i odpoczywanie w łóżku to nuda, a później to się żałuje, że nie wykorzystywało się tych cennych chwil.

- Idź, bo nigdy nie wyzdrowiejesz.- Rozkazałem.

Alfred zmarszczył nos, wyczuwając, że próbuje go zaszantażować. Był całkiem mądrym dzieckiem... chociaż roztrzepanym.

- Przeczytasz mi coś?- Zapytał, próbując mnie zajść z innej strony.

„Podręcznik ci poczytam... może w końcu się czegoś nauczysz."- pomyślałem, zastanawiając się, czy mu ulec.

W sumie... to tylko dziecko. Pewnie zaśnie po dziesięciu minutach.

- Niech będzie.- Odparłem, wstając od biurka.- Leć się połóż. Zaraz do ciebie dołączę.

- Dobrze!- Ucieszył się młody, odchodząc w stronę swojego pokoju.

Artur niania... No tak. Właśnie na to się pisałem biorąc Alfreda pod swój dach.

Nagły atak kaszlu przypomniał mi o fakcie, że sam nie jestem do końca zdrowy... cholera. Mnie też chyba dopadła jesienna pogoda.

Hetalia| One-shoty 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz