"Podróżnik James Cook przybył do Australii i można byłoby mówić o tym jak o odkryciu nowego kontynentu, ale ziemie te były już wtedy zamieszkane przez Aborygenów, rdzennych mieszkańców którzy przybyli tam około 40-65 tysięcy lat temu. [...] Cały proces kolonizacji nie przebiegał pokojowo.
Wraz z przybyciem i osiedlaniem się Brytyjczyków, zamordowano dziesiątki tysięcy Aborygenów, którym siłą odebrano ziemię i pozbawiono ich podstawowych praw."
Przybyli... nagle, bez słowa weszli na nasz ląd. Zaczęli zagarniać ziemię naszych przodków, a na nas patrzyli jak na jakiś gorszych- jakbyśmy byli dla nich przeszkodą. Kimś nie wartym uwagi.
W końcu jednak nas zauważono... zabijano nas, tylko po to by zająć naszą ziemię na której mieszkaliśmy od pokoleń. Zaczęli niszczyć dobra, które dała nam ziemia. Robili miejsce dla siebie, nie przejmując się nami. Chociaż to my byliśmy tu pierwsi- nie interesowało ich, że to nasz dom.
Zaczęliśmy chorować- na nieznane nam dotychczas choroby. Wypędzono nas z terenów łowieckich, gdzie zaopatrywaliśmy się w jedzenie- by przeżyć... często dochodziło do rozlewu krwi.
W końcu zaczęto odbierać nam dzieci... mówiono, że chcą je "ucywilizować". Nie rozumieliśmy ich... To my byliśmy cywilizacją, a jedynie co mogli to sami się "ucywilizować". Przecież to oni byli obcy...
Ich działania doprowadziły do tego, że przestaliśmy być jedynymi mieszkańcami Australii. Słowo "Australijczycy" nie było kierowane do nas... chociaż to my byliśmy pierwszymi mieszkańcami na tym kontynencie.
"Australijczykami" byli oni- obcy. Europejczycy, którzy zostali tu zesłani...
***
-Musiałeś zaśmiecić mój kraj, swoją obecnością?- Zapytałem, patrząc jak blondwłosy chłopak, sprawdza coś w swoim notatniku.
Znajdowałem się w gabinecie Arthura Kirkland'a, znanego również jako personifikacje Anglii. Dlaczego tu przyszedłem? Po co?
Sam do końca nie wiem- może po prostu chciałem znów popsuć mu humor? Przytłoczyć go błędami przeszłości? Może chciałem by wreszcie mnie przeprosił? Przyznał, że kolonizacja Australii była okrutna... może w końcu przyzna mi rację, że rodowitych mieszkańców Australii pozostało niewielu?
Chociaż... pewnie uważa, że „Australijczycy" to także Aborygeni. Europejczycy i rdzenni mieszkańcy wrzuceni do jednego worka.
- Jeśli próbujesz mnie zdenerwować, to wiedz, że nie mam na to czasu.- Przyznał, kartkując poniszczony zeszyt.
Oczywiście... wielki Arthur nie ma czasu- ale by zesłać zagładę na mój kraj, to jakoś go znalazł!
Karne kolonie... ugh, to upokarzające, że większość współczesnych mieszkańców to dzieci „niewolników". Nie zasłużyli sobie na taki los.
Ich rodzice zostali przywiezieni do Australii by zasiedlić nowy kontynent... to nie ich wina, że rdzenni mieszkańcy zostali, prawie w całości, wymordowani przez żołnierzy.
- Wiesz, że zabierano rodzicom, dzieci?- Zadałem kolejne pytanie, patrząc na jego reakcje.- Niektóre zabijano... inne próbowano „ucywilizować".
Nagle spojrzał na mnie... czyżby moje słowa w końcu do niego dotarły? To byłoby coś niespotykanego!
- Nie ja wydawałem rozkazy.- Powiedział bez emocji.
Jakie to typowe. Zdanie: „nie ja wydawałem rozkazy", padało w mojej sprawie częściej niż słowo „Australia".
- Czy ty słyszysz co mówisz?- Zacisnąłem dłonie w pięści.- Jesteś personifikacją tego kraju! Powinieneś wziąć na siebie błędy jakie popełnili wcześniejsi szefowie!
- Nie krzycz Australio.- Przerwał mi, podnosząc dłoń ku skroni.- Nic ci to nie da.
- Wiesz w ogóle co się dzieje, poza granicami twojego kraju?!- Kontynuowałem, nie mogąc już dłużej znieść jego obojętności.- Pewnie nawet nie masz pojęcia co robi teraz twój starszy brat w pokoju obok! Obudź się w końcu! Przestań zasłaniać się innymi i weź na siebie odpowiedzialność za błędy jakie popełniła Anglia!
Arthur najwidoczniej nie wytrzymał i uderzył pięścią o stół... w końcu jakaś reakcja.
- Wyjdź.- Odparł krótko, patrząc na krew, która powoli zaczęła pojawiać się na jego ręce. W miejscu, gdzie delikatne kostki uderzyły w dębowy blat.
- Myślisz, że to coś zmieni?- Spojrzałem mu prosto w oczy, chcąc pokazać, że się go nie boję...
Słabo mi to wychodziło, w szczególności, że gdzieś tam z tyłu głowy nadal miałem krwawe obrazy kolonizacji... żołnierzy, którzy bez ostrzeżenia wchodzili do chat i zabierali dzieci. Martwe ciała moich ludzi na popękanej ziemi.
Wszystko nagle wracało, gdy patrzyłem w jego oczy...
- Niech ci będzie...- Westchnął w końcu, znów siadając przy biurku.- Aborygeni odzyskają część ziemi.
Przełom... Arthur chce współpracować? Oddanie części ziem przodków, to jest spory krok- jak na niego. Czyżby w końcu zrozumiał?
- Wiesz jednak, że Australijczycy, nie powinni być karani za to kim są? Zostali tam zesłani...- Wyjaśnił, jakbym sam tego nie wiedział.- To w większości dzieci Europejczyków, którzy mieli zasiedlić te ziemię... to nie ich wina. Traktują Australię jako swój kraj. Nazywają się Australijczykami i z dumą mówią o miejscu, które zamieszkują... czasu nie cofniesz. Jednak zobacz plusy w teraźniejszości.
Mówi mi to Arthur... personifikacja państwa, dzięki któremu przeżyliśmy koszmar kolonizacji.
Jednak jedno jest pewne.
Cywilizacja Australii, została stworzona na ludzkim okrucieństwie...