-Widzieliście go?- Po raz kolejny dzisiaj, zaczepiłam grupkę młodych mężczyzn wracających z frontu. Ich widok doprowadzał mnie do łez... brudni. Ranni. Wystraszeni.
Nie mogłam patrzeć na tych, którzy szli przed siebie tylko dzięki pomocy swoich przyjaciół. Ci, też obolali, podtrzymywali ich, by nie upadli na ziemię... niektórzy nawet nie widzieli gdzie idą. Najprawdopodobniej wróg użył gazu, by spowodować jak największe straty w naszej armii.
- Niestety nie.- Odparł młody chłopak, który na pewno nie był jeszcze pełnoletni. Zauważyłam, że jego palce u lewej ręki są obwinięte brudnym kawałkiem jakiejś szmaty... czyżby na froncie zabrakło bandaży? Czy aż tyle jest rannych?
Chłopak uśmiechnął się, oddając mi pogniecione zdjęcie poszukiwanego przeze mnie mężczyzny.
-Może przyjdzie z drugą grupą.- Próbował mnie pocieszyć, ale widząc, że mu nie wyszło, odszedł by dołączyć do swojej grupy.
Chciał dobrze... ale jak mogłabym się uśmiechnąć, gdy nie mam pojęcia gdzie podział się mój mężczyzna? Czy on w ogóle żyje?
-Przepraszam...- Zaczepiłam kolejną grupę, która wyglądała na najmniej poranioną. Jakby w ogóle nie byli na froncie... nie walczyli?
-To nie miejsce dla kobiet.- Odezwał się najwyższy z nich.- Lepiej odejdź.
Zacisnęłam dłonie w pięści... czy on właśnie mi próbuje powiedzieć, że powinnam była zjeżdżać? Szukam mężczyzny mojego życia, a on sugeruje, że to nie jest miejsce dla mnie? Bezduszny szwab. Oto czym jest.
Wmieszałam się w tłum rannych z nadzieją, że może tutaj odnajdę mojego ukochanego.
-Wody.- Jeden z mężczyzn podniósł rękę w moją stronę.- Błagam...
Leżał na brudnej od krwi desce. Nie było przy nim nikogo, kto mógłby mu pomóc, a widząc jego nogę wciągnęłam przerażona powietrze. Rana była spora i cała brudna. Zauważyłam ropę, która powoli się z niej sączyła. Nie uratują już jej... będą musieli uciąć mu te nogę.
Podbiegłam po chodź odrobinę wody... ten człowiek może nie przeżyć. Najpewniej straci nogę, a przy nim nie ma nikogo, kto mógłby go uspokoić, czy podnieść na duchu. Czyżby nie miał przyjaciół w swoim oddziale?
-Proszę.- Pomogłam mu się podnieść, by mógł się napić.
Szybko opróżnił pojemnik w którym przyniosłam wodę. Zachowywał się, jakby po raz pierwszy od dawna miał możliwość się napić... nigdy nie byłam na froncie, ale ludzie mówią, że warunki tam są straszne. Może te plotki o braku pożywienia i wody to prawda?
-Dziękuję ci.- Wychrypiał, łapiąc mnie za dłoń. W jego błękitnych oczach widziałam łzy.- Nie pamiętam kiedy ostatnio piłem wodę, która nie była z kałuży.
Coś zakuło mnie w serce... czyli jednak wszystko, co słyszałam, to prawda.
Biedny Ludwig...
***
-To ona?- Generał wskazał na mnie. W jego oczach widziałam współczucie... pytanie dlaczego?
Czyżby Ludwig poległ w bitwie?
- Tak.- Odpowiedział jeden z żołnierzy, którzy mnie tutaj przyprowadzili.
Generał pokiwał tylko głową, jednocześnie wskazując ręką stalowe drzwii. Co jest za nimi? Czy znajdę tam Ludwiga?
- Nie wiem, czy go rozpoznasz.- Przyznał wysoki brunet o zielonych oczach... nie wyglądał jak typowy aryjczyk.
Czyli to jednak prawda?...
***
Pogrzeb był skromny... większość przyjaciół Ludwiga poległo podczas bitwy. Razem z nim... wszystko przez Wrogów, którzy za wszelką cenę chcieli pokrzyżować ich plany.
Trumna była zamknięta. Nie chciałam by wszyscy zgromadzeni, widzieli zmasakrowane ciało blondyna- nie mieli zapamiętywać go takiego. Wolałam, by w ich pamięci pozostał taki, jaki był za życia.
Wciągnęłam głośno powietrze, próbując powstrzymać zbierające łzy. Naprawdę próbuje być silna jak on... ale trudno rozwinąć skrzydła, gdy nie go przy moim boku.
Mieliśmy plany, marzenia... wojna pokrzyżowała je. Zmusiła do zatrzymania się w ciemności, która napawała nas strachem.
Wiedziałam, że Ludwig może nie wrócić... a nawet jeśli by przeżył, nie byłam pewna, czy będzie taki sam. Wojna zmienia ludzi.
Mam przynajmniej nadzieje, że myślał o mnie- że pamiętał o naszej wspólnej drodze. Miał wrócić i poprowadzić mnie dalej ku marzeniom... teraz będę musiała iść sama.
Czy dam radę?
Położyłam białe róże przed dołem w którym spoczęła trumna, razem z moim mężczyzną... muszę żyć. Dla niego.
Ludwig nie chciałby, żebym popadła w żałobny nastrój... będzie mi go jednak brakować. Pustka, którą po sobie pozostawił, już zawsze będzie w mym sercu.
Może znaliśmy się krótko. Miłość, która zakwitła między nami, była specyficzna... może dlatego, że gdy ja oddawałam całe serce jemu, on bał się je przyjąć. Jakby nie chciał mnie zranić.
Ugh...
„Jakoś sobie poradzę bez ciebie."- Pomyślałam, przypominając sobie wspólne chwile spędzone z nim.-„ Będzie trudno, ale dam radę... żegnaj Ludwig."
*Rozdział pisany na telefonie, więc mam nadzieję, że nie ma błędów, albo literówek.*
*Jakieś propozycję o kim następny rozdział?*