-Wróciłem!
Mój krzyk rozniósł się po jakże pustym holu. Nigdzie śladu życia... gdzieś zniknęły buty pozostałych domowników. Nie było także ich kurtek, czy charakterystycznego wieszaka pełnego szali i czapek.
One również zniknęły...
W jadalni nie napotkałem zlewu pełnego brudnych nauczyć- a w lodówce znalazłem jedynie światło. Nie było śladu po starannie opisanych pudełkach ze śniadaniami dla każdego domownika na dany dzień.
Salon świecił pustkami... ktoś posprzątał wiecznie rozsypane klocki najmłodszego mieszkańca domu. Zniknął koc, który zawsze okrywał poplamioną kawą kanapę- ona również gdzieś się zapodziała.
Dywan o który zawsze się potykałem, tym razem nie sprawił żadnej trudności- bo jego także nie było... pozostała tylko wytarta plama.
-Bracia!- Zawołałem, coraz mocniej przerażony.
Nie było ich nigdzie... na piętrze nie odnalazłem ich łóżek, idealnie przykrytych kocami- tak jak uczyła mama. Nie było również ich ciuchów, a szafy były puste- tylko mały pająk wisiał sobie spokojnie z wieszaka.
Znalazłem tylko pluszowego misia, którego dostał mój najmłodszy brat kilka lat temu- dzień przed śmiercią mamy.
Był cały zakurzony. Jakby porzucono go z parę ładnych lat temu...
Jak długo tutaj nie mieszkali?
Kiedy wyjechali i dlaczego?
Co sprawiło, że porzucili ten dom- tak pełen wspólnych wspomnień.
***
Szwecja-Znowu tam poszedł.- Powiadomił mnie Dania, z przerażoną miną.- Sąsiad zadzwonił i powiedział, że ma dość jego krzyków.
Typowe... od kilku lat, Norwegia raz na jakiś czas ucieka, przekonany, że wraca do domu.
Starego domu- z którego się wyprowadziliśmy z dziesięć lat temu. Nie rozumiem dlaczego Norwegia nie umie zrozumieć, że teraz żyjemy gdzie indziej.
-Może trzeba zmienić szpital?- Zapytał Dania, poważnym głosem.- Nie może z niego uciekać tak często.
Nie może... znowu muszę poszukać czegoś w internecie. Może odnajdę mu spokojniejsze miejsce.
-On naprawdę oszalał...- Podsumował Dania.
-Nie.- Odparłem.- Po prostu ubzdurał sobie, że zginęliśmy, zostawiając go samego...