Mieszkanie w jednym domu z bratem? Do zniesienia. Wystarczy mu nie przeszkadzać kiedy zatapia się we własnym świecie papierów i faktur, a jak się pluje o syf to mieć go gdzieś.
Życie z sąsiadem Rosjaninem? Jeszcze ujdzie, o ile nie przyłazi, by się ze mną napić- ta jego wódka samym zapachem mnie odrzuca, a picie tego mogłoby mnie zabić.
Życie z sąsiadem, który jest Polakiem? No to już jest przesada... przemilczę wieczny hałas, jaki ten mały leszcz robi. Cały czas lecą jakieś wieśniackie piosenki- a większość hitów disco polo to już znam na pamięć i wcale nie jestem z tego zadowolony.
Jedyne co może być plusem, to widok jego siostry- ma czym kobita oddychać i na czym siedzieć- ale na tym koniec... gdy tylko próbuje nawiązać kontakt, to od razu mam ochotę strzelić sobie w łeb za próbę zaprzyjaźnienia się z tą dzikuską. Mogę spokojnie stwierdzić, że jest gorsza od porąbanych braci- którzy są swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Jeden mógłby zabić mnie wzrokiem i przygnębiającym go smutkiem, a drugi nadpobudliwością i głośnym krzykiem.
W dwóch słowach: Zabijcie mnie.
Nawet próba sąsiedzkiego zaprzyjaźnienia się psuje mój świetny humor...
-Witam sąsiadkę.- Uśmiecham się zalotnie do pięknej Polki, którą akurat mijam na korytarzu.
Witam się, bo tak nakazuje mi moje dobre wychowanie i smęty brata, który zawsze mówi: „masz być dla nich miły".
-Witam.- Odwraca się w moją stronę, sprawdzając kto się z nią wita.- A to ty. To nie witaj.
Marszy nos, jakby drażniły ją moje perfumy i z uniesioną głową odchodzi ku swojemu mieszkaniu.
-Aha.
Zawsze to samo... No po prostu świetnie.
-Ludwig.- Wchodzę do gabinetu młodszego brata, z poważną miną.
-O co chodzi?- Pyta, gdy tylko zaszczyca mnie spojrzeniem.
-O naszych sąsiadów chodzi.- Warczę, znowu zaczynając dobrze znany mu temat.- Jak mam być dla nich miły, jak zachowują się wobec mnie jak jakieś bachory. Ta mała larwa, to w ogóle traktuje mnie, jakby był kimś gorszym! Nawet nie próbuje być uprzejma.
Brat głośno wzdycha, odkładając papiery, które właśnie przeglądał... patrzę jak mocniej opiera się w fotelu, najpewniej zrezygnowany.
-Gilbercie.- Zaczyna, a po tonie jego głosu domyślam się, że znowu uraczy mnie jakimiś radami.- Oni po prostu nie lubią Niemców.
Przymykam oczy i zastanawiam się nad tą informacją.
- Bo?
-Przez wojnę najpewniej.- Ludwig wzrusza ramionami, a ja dziwie się, że stać go na tak „ludzki i prosty" gest.
-Jakoś Ruska z dołu szanują.- Prycham.- Rosja też Polsce zawiniła, a wobec niego się zachowują normalnie.
-Ivan pije ze starszym Łukasiewiczem i jako jedyny umie mu dorównać.- Oświadcza młodszy brat.- Najpewniej szanuje go, jako kompana do picia. Może też podobać się młodszej siostrze, pomimo, że jest Rosjaninem.
Co za bezsensowne tłumaczenia.
-Sugerujesz, że mam iść i się z nim nawalić, by mnie zaczął traktować normalnie?- Pytam z ironią.- Poza tym, ciebie jakoś szanują, a nie poszedłeś z nimi w melanż.
Znowu słyszę głośne wzdychanie.
-Byłem miły.- Mówi, patrząc na mnie z wyrzutem.- I nie robiłem imprezy z dwoma kumplami, którzy darli się tak, że było ich słychać na pół Warszawy.
-Nie przesadzaj...- Zaczynam.
-Nie próbowałem podrywać młodej Polki i dawać rad starszemu, że wódka to tylko jako impregnat się nadaje.
-A nie nadaje?- Pytam z miną niewiniątka.
-Gilbert!- Upomina mnie młodszy brat.
To ja powinienem go upominać, nie na odwrót... gdzie to zaszło.
-No dobra!- Unoszę ręce w obronnym geście.- Przeproszę ich!
Ludwig kiwa głową i ruchem ręki pozwala mi odejść... serio? Nie jestem jednym z jego podwładnym, tylko bratem. STARSZYM!
Z zaciśniętymi pięściami i prawie połamanymi zębami, wychodzę z pokoju- mając cały plan, na poprawieniu stosunków z sąsiadami...