Słowa: germanizacja i _Vilk_
Jej ciało było zimne... okropnie chłodne i sine. Jakby woda wypłukała z niej cały kolor. Ciemne włosy były pokryte szronem i płatkami śniegu, które zdążyły osiąść na jej drobnej główce.
Jej biała sukienka była mokra... ktoś wyłowił ją z rzeki i pozostawił na brzegu. Możliwe, że zrobił to sam morderca.
Dziewczyna musiała jeszcze żyć, gdy ją wyławiano... niestety, zimna woda, wycieńczone ciało i okrutnie niskie temperatury, nie ułatwiły sprawy. Ktoś specjalnie pozostawił ją na pewną śmierć. Upozorował samobójstwo- próbował zawiązać krótki sznur wokół kostki dziewczyny, próbując wmówić nam, że to ona sama skoczyła z mostu, by odebrać sobie życie w odmętach brudnej rzeki... Niestety jego plan się nie powiódł, gdyż kamień opadł na dno samotnie, a ciało zostało wyrzucone na brzeg.
-Morderstwo, jak nic.- Odparł mój młodszy wychowanek, który przyjechał do mnie na ferie... niestety nie mając go z kim zostawić, musiałem go zabrać ze sobą na miejsce zbrodni.
Cholerna sąsiadka... że też musiała sobie wyjechać akurat teraz, gdy mam młodego na głowie. Jakby nie mogła poczekać dwa tygodnie. Przecież jest stara i na emeryturze! Ma multum wolnego czasu, więc mogła sobie pojechać na te Seszele w każdej chwili.... ale nie! Musiała teraz.
-Alfredzie, nie masz przypadkiem czegoś do roboty?- Zapytałem, odciągając go na bok.- Nie wiem co dzieciaki robią w tej całej Ameryce, ale może siądziesz w aucie? Poczekasz na mnie. Przypomnisz sobie alfabet, albo pograsz na komórce, ok?
Chłopak skrzywił się, jakbym go obraził... brawo Arthurze! Najwidoczniej nie nadajesz się na nianię. Jednym słowem: Wielka lipa.
-Mama mi powiedziała, że mam spędzać z tobą jak najwięcej czasu.- Młody założył ręce na swojej klatce piersiowej.- Przecież mogę pomóc ci w pracy. Będziemy niczym Sherlock i Watson!
Westchnąłem... a mogłem zamknąć go w domu z nadzieją, że niczego mi tam nie rozwali. Co mnie podkusiło, by go ze sobą zabierać?!
"Zabierz młodego ze sobą do pracy. Będzie zabawa. Może młody się posika ze strachu jak zobaczy dewianta... przecież to tylko ciało kobiety nad brzegiem rzeki! Co mogłoby pójść źle?"- Tak myślałem w domu... teraz stwierdzam, że byłem idiotą. "Zabawa". Ha!
Młody nawet się nie wystraszył martwej kobiety. Nic. Zero reakcji! Jest taki sam jak jego matka zastępcza... tej to nigdy nic nie ruszy!
- Rozwiąże sprawę sam.- Odparłem, popychając chłopaka delikatnie w stronę auta.- To zajmie z dziesięć minut.
Chłopak prychnął pod nosem:
-Narcyz.
-Alfredzie opowiadałem ci co robiono z niegrzecznymi dziećmi w mojej młodości?- Zapytałem, próbując nakierować go na odpowiedni trop... może zrozumie, że ma się nie mieszać w moją pracę.
-Średniowieczne metody tortur wyszły z mody...- Chłopak nagle zakrył usta dłońmi, a ja poczułem jak zaczyna drgać mi lewa powieka.- To znaczy... patrz jakie dziwne gołębie!
Chłopak wskazał na coś za mną, po czym szybko uciekł w stronę samochodu, którym przyjechaliśmy... Co za mały, irytujący...
-Kirkland?- Odwróciłem się do wysokiego mężczyzny o kruczoczarnych włosach.
-Tak to ja.- Mężczyzna przedstawił się, ale mało obchodziło mnie jego dane osobowe. Pewnie nie spotkam go już nigdy więcej.- Arthur Kirkland z wydziału zabójstw, miło poznać.