Ameryka|Właśnie runął mój cały świat...

316 46 4
                                    

Biegnij.

Omijam czerwone światła, które próbują mnie zatrzymać... nie mogę pozwolić sobie na chodź chwile odpoczynku.

Biegnę ile sił w nogach...

Oddychaj... nawet jeśli sprawia mi to trudność.

Przecież muszę ją dogonić...

Pisk hamulców... mimo to biegnę dalej, nie przejmując się przekleństwami kierowcy, który wyzywa mnie od najgorszych.

Mój cel oddala się... muszę przyspieszyć by go dogonić.

Walczę ze zmęczeniem...czuje, że zaraz nie dam rady biec.

Wsłuchaj się w swoje kroki... biegnę. Coraz szybciej. Nie przejmując się zmęczeniem. Ciężkim oddechem. Bólem w boku. Łzami, które spływają po policzkach.

Mijam kolejne osoby. Dziesiątki twarzy ludzi, których widzę po raz pierwszy w życiu-  wśród nich, nie dostrzegam tej, której szukam. 

Ona oddala się... nie odnajdę jej w tłumie, który przemierza ulice Nowego Yorku. 

Wbiegam do znajomego budynku... wiem, że powinna tu być. Nie. Ona musi tu być. 

- Nie może Pan...- Mijasz ochroniarza, który próbuje cię zatrzymać. 

Nawet on nie powstrzyma mnie przed dotarciem na najwyższe piętro, gdzie odnajdę swój cel- te jedyną... te, która chcę wyjechać. Zostawić mnie samego w wielki mieście- które bez niej wydaje się takie puste. Nawet jeśli zamieszkuje je spora ilość ludzi... bez niej, jest nijakie. Szare. Brudne. Puste. 

Wbiegam do jej gabinetu... 

Nie ma tu nikogo. 

Pustka... nie widzę na biurku jej rzeczy. Nie znajduję tam nic, oprócz jednego, małego zdjęcia w szarawej ramce. 

Wygląda jakby zostawiono go tu specjalnie... dla mnie. 

Drżącą dłonią chwytam ramkę... rozpoznaję zdjęcie, które przedstawia nas. Takich szczęśliwych. Młodych. Te wspaniałą dziewczynę, która skradła moje serce i bez ostrzeżeń zniszczyła. 

Była zła... a mimo to, kocham ją. Chcę być blisko niej. Trzymać jej piękną twarz w swoich dłoniach... całować zaczerwienione usta, każdego ranka.

Widzę, że na biurku leży coś jeszcze...

Mała, biała karteczka... poznaję jej charakter pisma. Drobny. Staranny, nawet jeśli notatka była pisana w pośpiechu.

Czytam... czuję jak łzy spływają po policzkach. Mocniej, niż wcześniej. 

Tracę grunt pod nogami...

Nie mogę uwierzyć, że mogła to zrobić... zostawić mnie. Napisać coś takiego- na pożegnanie... 

Jak ona mogła mnie tak potraktować? Zniszczyć cały świat i poglądy, jakimi się kierowałem.

"Nigdy nie zostaniesz moim bohaterem, Alfredzie."- Zamykam oczy, chcąc odciąć się od światła. Czuję, jak zatracam się w mrok, a serce rozpada się na jeszcze drobniejsze kawałeczki, niczym szkło.

Właśnie runął mój cały świat... 

Hetalia| One-shoty 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz