Witaj Kamilu!
Słyszałem o tym, że sporo osób pisze do Ciebie listy. Pozwól, że też napiszę.
Wiesz, Patrzyłem na Ciebie, kiedy wygrywałeś konkurs za konkursem w Turnieju Czterech Skoczni. Dotąd tylko mnie się to udało, ale jak pewnie wiesz, sporo mnie to kosztowało i nikomu nie życzyłem takiego losu. A jednak patrzyłem na Ciebie i zastanawiałem się, czy podzielisz mój los. Tak, wiem, to niezbyt miłe, ale myślałem realistycznie. Taki jest przecież sport. Tyle że przecież już trochę Cię znałem, wiedziałem, że jesteś inny. Miałem nadzieję, że sobie poradzisz, że nie wypalisz się tak jak ja. I faktycznie. Ty się nie wypaliłeś. Nie spadłeś w przepaść anoreksji jak ja. Nie. Z Tobą stało się coś o wiele gorszego. Ty umarłeś.
W jakimś stopniu uderzyło to także we mnie bardzo boleśnie. Zrozumiałem, że widocznie na wygraniu wszystkich konkursów Turnieju ciąży jakaś klątwa. Zwykle w to nie wierzę, ale tym razem...
Kamil... Wiem, nawet nie powinienem się wypowiadać, moja historia jest przecież inna, ale... Kiedy widzę, jak wiele Ciebie to kosztowało, patrzę na swoje życie i wiem, że jednak jestem szczęściarzem. Przecież ja żyję.
Cholera, co ja piszę?!
Przepraszam Kamil, nie powinienem tego pisać. To tylko taka moja prywatna refleksja.
Nie wiem, czy kiedykolwiek to przeczytasz. Szczerze mówiąc, wątpię. Dla mnie śmierć to śmierć, koniec i już. Nie wierzę w nic, co nie jest potwierdzone naukowo. Może to głupie, ale piszę, ponieważ to jakoś łagodzi mój smutek.
Nie wiem, czy jest coś, co chciałbym Ci przekazać. Może jedynie to, że jest mi naprawdę przykro, że Ciebie już nie ma. Że świat skoków stracił kogoś tak wybitnego jak Ty. I na Ciebie i na mnie patrzyły miliony. I Ty i ja musieliśmy poradzić sobie z presją oczekiwań, z własnymi wątpliwościami. Widocznie ja nie byłem tak silny jak Ty.
A jednak ja wciąż żyję.
Smutne. To wszystko jest bardzo smutne. Świat znów stał się szary, bez kolorów. Jak tamtego dnia, kiedy... Nie, teraz o tym myśleć nie będę. To mi nie pomoże.
Pamiętam Twój Turniej. To, jak wyszedłem do Ciebie, jak Ci pogratulowałem i przytuliłem Cię. Poczułem jakąś ulgę, że nareszcie ludzie nie będą mówić tylko o mnie, że wreszcie jest ktoś inny obok mnie.
I za to Ci dziękuję.
Dziękuję Ci za to, że mogłem być świadkiem Twojej kariery, Twojej drogi na sam szczyt.
W dniu Twojej śmierci skończyła się pewna część historii naszego sportu. Piękna część. Obawiam się, ze już nigdy nie będziemy mieli okazji doświadczyć czegoś równie niezwykłego. O mnie pisano, że dotknąłem nieba lecz to Ty poleciałeś do Nieba. Na zawsze. Mam nadzieję, że Niebo, w które tak mocno wierzyłeś, naprawdę istnieje, bo to oznacza, że Ty tam jesteś.
Jeżeli tak, to może jeszcze kiedyś się spotkamy! Do zobaczenia!
Sven Hannawald, ten, który był pierwszym zwycięzcą wszystkich konkursów Turnieju Czterech Skoczni.
CZYTASZ
Letters: the King is dead Kamil Stoch
FantasiaTego się nie spodziewasz! Zaskakujące zwroty akcji, tajemnicze zniknięcia, miłość, śmierć, strata i nadzieja. To właśnie tutaj znajdziesz. Zapraszam! Miłej lektury!