14. Piotrek Żyła

314 53 15
                                    

Odłożył długopis. Przyjrzał się swoim zapiskom. Cała kartka była pokreślona. Wiedział, że tam aż roi się od błędów, ale przecież taki właśnie był. Nie potrafił pisać pięknie gramatycznie, wylewnie. Nie potrafił i już.

Podał kartkę Maćkowi. Ten przebiegł szybko tekst wzrokiem. Sięgnął po swój długopis i kolejną kartkę. Przepisał wszystko na czysto, już bez błędów.

-Masz - Powiedział - Teraz Ty to przepisz swoim charakterem pisma.

-Dzięki - Uśmiechnął się blado ten, który niemal zawsze się śmiał, którego "he he" znał każdy Polak, kibic czy nie. Teraz uśmiech przychodził mu z wielkim trudem. Coś odebrało mu jego wesołość, jego optymizm i wiarę w siebie, wiarę w marzenia. Skoro nawet Kamil zapłacił za spełnienie swoich marzeń tak wysoką cenę, to może nie warto marzyć? Może lepiej po prostu żyć? Tak z dnia na dzień? I cieszyć się każdym dniem tak, jakby to miał być już ten ostatni?

Byłeś moim lekiem na całe zło tego świata.

Kiedy przegrywałem konkurs,

Przychodziłeś do mnie, tuliłeś mnie.

Odpędzałeś moje smutki.

Kiedy Cię potrzebowałem - Byłeś.

Kiedy płakałem - Ocierałeś moje łzy.

Kiedy odszedłem od żony - Upiłeś się razem ze mną.

Kiedy wygrałem swoje pierwsze zawody - Byłeś ze mnie dumny.

Kiedy nie miałem formy - Pocieszałeś mnie.

Wzruszyłeś się,

Gdy zagrałem Ci na gitarze nasz hymn.

Zawsze we mnie wierzyłeś.

"Jeszcze będzie lepiej" - Mówiłeś.

Mnie nie było przy Tobie.

Kiedy usłyszałeś diagnozę - Mnie nie było.

To Ewa ocierała Twoje łzy, gdy już wiedziałeś, że to koniec.

Kiedy potrzebowałeś pocieszenia - Mnie nie było.

Grałem w pokera z Maćkiem.

Kiedy Peter Cię zranił, Twoje serce krwawiło - Mnie nie było.

Powinienem wtedy upić się razem z Tobą.

Kiedy wygrywałeś - Gratulowałem Ci bez emocji.

Ślepy głupiec, tak, to ja.

Kiedy upadłeś z podium w śnieg - Mnie nie było.

Zabrała Cię karetka.

Umierałeś, a mnie nie było przy Tobie.

Ty byłeś moim przyjacielem, ja Twoim nie potrafiłem być.

Wybacz mi, chociaż nie zasłużyłem.

Wybacz, że Cię zawiodłem.

Wybacz mi, że nie było mnie, chociaż Ty zawsze byłeś ze mną.

Wybacz mi moją głupotę.

Byłeś ważny lecz nie umiałem tego okazać.

Dziś piję Twoje zdrowie lampką czerwonego wina.

Takiego, jakie lubiłeś najbardziej.

Spoglądam w gwiazdy.

Wiem, że jedną z nich jesteś Ty.

Tą najjaśniejszą, najpiękniejszą, tą iskierką w naszych sercach.

Tobie zawdzięczam to, że jestem właśnie tu.

Wytrwałem, bo byłeś.

Ty odszedłeś, bo mnie nie było.

Łza jakaś po moim ochydnym pysku spływa.

Jestem niczym, wrakiem jedynie, co na dnie leży zapomniany.

Jestem Tytanicem, co myślał, że jest wielki.

Jak on poszedłem na dno.

A Ty mnie ocaliłeś.

Dziś żałuję, że ja nie ocaliłem Ciebie.

Byliśmy przyjaciółmi.

Dziś nie ma juz nas.

Nie ma już Ciebie.

Jestem tylko ja.

Sam jeden pośród bezsensu szarej codzienności.

Wow, Kamil, patrz, napisałem wiersz do Ciebie. Maciek mi ortografię później poprawi i wtedy przepiszę go na czysto. Wiesz, jaki jestem, nie umiem ładnie mówić ani pisać. Lecz musisz wiedzieć, że będę pamiętał.

Wiewiór, Złotousty, może po prostu Piotrek.

Letters: the King is dead Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz