Witaj Kamilu!
Mamy napisać do Ciebie listy. To pomysł Maćka. Nie bardzo mam na to ochotę, ale się zmuszam, ponieważ wiem, że zasługujesz na te kilka słów, nawet jeżeli to byłby dla mnie wysiłek ponad moje siły. Wolałbym nie musieć tego pisać...
Pewnie tego nie wiesz, ale zawsze byłeś bardzo ważny dla mnie. Po części chciałem być taki jak Ty. I zupełnie się nie spodziewałem tego, że to ja wygram igrzyska. To było takie... Niesamowite i dziwne... Nie umiem tego opisać. Od początku sadziłem, że to Ty to wygrasz. Zdziwiłem się, kiedy tak się nie stało.
Chcę wiedzieć, chcę zrozumieć.
Tak, świat istnieje nadal, ludzie wciąż się kłócą i godzą, wciąż wszystko wygląda podobnie, a przecież... Przecież jest inaczej.
Przez nieuwagę strąciłem ze stołu jeden z długopisów. W tej ciszy wydał z siebie dźwięk podobny do huku armaty. Peter odwrócił się do mnie, spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem, lecz nic nie powiedział, inni nawet uwagi nie zwrócili. Ot, życie toczy się dalej, ale czy ja tego jeszcze chcę? Czy umiem wciąż się cieszyć? Czy będę umiał jeszcze walczyć, stanąć na podium i cieszyć się ze swojego sukcesu? A jeśli nie? Bez Ciebie wszystko będzie... takie... inne.
Dziwnie się teraz czuję. Niby nie mam prawa do głębokiego przeżywania żałoby, bo nie byłem dla Ciebie nikim ważnym, ale... I tak czuję, jakby ktoś lub coś rozrywało moją duszę na strzępy. Boję się. Nigdy nie myślałem o śmierci. Nie musiałem. Po prostu żyłem z dnia na dzień, nie przejmując się niczym.
Zastanawiam się, gdzie teraz jesteś? Co robisz? Czy nas widzisz, słyszysz? Czy wiesz, jak bardzo cierpimy? Czy odnalazłeś spokój?
Ciągle mam przed oczami ten makabryczny widok, kiedy upadłeś z podium w śnieg w Planicy. Wszystko działo się tak niesamowicie szybko, a jednocześnie trwało całą wieczność. Szepnąłem wtedy Ci coś na ucho, ale nie wiem, czy miałeś jeszcze szansę, by to usłyszeć. Nie napiszę, co to było. Pozwól mi zabrać tę tajemnicę ze sobą do grobu.
Kiedy Wasz dyrektor, Adam Małysz, wziął mikrofon i przekazał tą straszną informację, chyba zemdlałem. Obudziłem się we własnym pokoju w hotelu i przez chwilę, jedną, cudowną, błogosławioną chwilę miałem wrażenie, że to wszystko tylko mi się przyśniło, że żyjesz i nic Ci nie jest. Coś jednak ciągnęło mnie do tego, by to sprawdzić. Odblokowałem telefon i zajrzałem na Instagram. Wtedy zrozumiałem, że to koniec, moja ostatnia nadzieja wyparowała. A Tyle jeszcze chciałem Ci powiedzieć!
Słyszałem, że nie chciałeś być z Peterem, ponieważ jesteś chory. Tak, Kam, każdy skoczek wiedział o Twojej chorobie, nie umiałeś tego ukryć, zdradzały Cię oczy, te cudowne, piękne oczy, które były pełne bólu. Co z tego, że usta się uśmiechały, skoro oczy ukazywały prawdziwy obraz Twojego zdrowia? Miałem pewien plan. Zamierzałem po sezonie zabrać Cię do najlepszych lekarzy na świecie. Nie mogę uwierzyć w to, że nie zdążyłem! A zabrakło naprawdę niewiele! To pewnie mój błąd, który tak wiele Cię kosztował. To ja naiwnie założyłem, że jesteś nieco zdrowszy i wytrzymasz nieco dłużej.
Wiesz, że w Planicy chciałem powiedzieć Ci o moich uczuciach? Chciałem się Tobą zaopiekować, dać Ci wszystko, czego byś potrzebował. Nie wierzę, że nie zdążyłem, że już nigdy nie dostanę szansy, by Ci to powiedzieć! Tak bardzo obawiałem się Twojej reakcji, tego, że mnie odrzucisz, że stracę przez to również dobrego kolegę, że stale odkładałem moje wyznanie w czasie. Wmawiałem sobie, że jeszcze zdążę, że obaj wciąż jesteśmy młodzi i mam czas, by Ci to wyjawić. Niestety, przeliczyłem się. Nie miałem czasu.
CZYTASZ
Letters: the King is dead Kamil Stoch
FantasiTego się nie spodziewasz! Zaskakujące zwroty akcji, tajemnicze zniknięcia, miłość, śmierć, strata i nadzieja. To właśnie tutaj znajdziesz. Zapraszam! Miłej lektury!