44. Własne śledztwo

148 31 23
                                    

-Znajdziemy go – Markus nie wiedział, czy Stefan bardziej próbuje pocieszyć jego, czy siebie samego. Spacerowali niemal pustym chodnikiem po zakopiańskich ulicach. Wreszcie nie padało. Nawet wyjrzało słońce. Dla nich to jednak było marne pocieszenie. Co prawda mogli w końcu wyjść na zewnątrz i odetchnąć świeżym powietrzem, ale co z tego, skoro ich myśli były zajęte przez cały czas próbą rozwikłania kilku zagadek ostatnich dni. Niemiec popatrzył na Austriaka. Nie dostrzegł na jego twarzy żadnych emocji. Zupełnie, jakby Krafti pogodził się z tym, że Michi zniknął, a Kamil nie żyje.

-Kogo? – Zapytał wytrącony z toku rozmowy przez własne myśli Maciek.

-Zabójcę Cene i Andreasa.

-I Kamila – Przypomniała im Ewa – Według policji Kamil był regularnie podtruwany, aż w końcu jego organizm tego nie wytrzymał.

-Dokładnie – Zgodził się z nimi Domen Prevc.

Tego dnia spacerowali po Zakopanem w bardzo niecodziennym składzie: Ewa Bilan Stoch, Peter i Domen Prevcowie, Maciek Kot, Stefan Kraft i Markus Eisenbichler. Tak naprawdę oni ufali tylko sobie wzajemnie.

-No tak, ale to może być każdy.

-Manu Fettner odpada.

-Dlaczego tak sądzisz, Krafti?

-Bo go tu nie ma, więc nie mógł zabić nikogo.

-Dobra, a co z tą dziewczyną? Ona ciągle się tu przewija. Może ma coś z tym wspólnego?

-Z Anią? Spokojnie, Eisei, znaliśmy Anię. To ja z Kamilem i Maćkiem wyswataliśmy ją z Cene.

Przez chwilę szli w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach. Podszedł do nich jakiś blondwłosy chłopiec, który nie mógł być starszy niż jedenaście lat. Obok niego szła jakaś kobieta, szczupła, wysoka brunetka.

-Czy mogę prosić o autograf? – Zapytał po polsku chłopiec.

-Ależ kochanie, ci panowie nie znają polskiego – Upomniała go kobieta, po czym przetłumaczyła prośbę synka. Stefan i Ewa uśmiechnęli się do niego przyjaźnie.

-Szkoda, że nie mamy przy sobie naszych kart ze zdjęciami.

-Nie szkodzi, panie Maćku, ja mam zeszyt – Chłopak podał im brulion w kratkę w białej okładce – Jak powiem kolegom w szkole, kogo spotkałem, to mi chyba nie uwierzą.

-Uwierzą, uwierzą, jak pokażesz ten zeszyt.

-A czy mogę panią też prosić o autograf?

-A wiesz, kim jestem?

-Tak, pani Ewa Bilan Stoch, prawda? Świetny fotograf i żona Kamila.

-Dokładnie tak – Ewa również się podpisała. Chłopiec podziękował i oddalił się razem ze swoją mamą.

-No dobra, to macie jakieś pomysły, co dalej?

-Dalej w związku z czym?

-No z naszą sprawą.

-Nie wiem – Markus rozłożył bezradnie ręce – Nic nie wiem! Nie mam pojęcia, co o tym wszystkim sądzić!

-A co, jeżeli te sprawy nie są ze sobą powiązane?

Wszyscy spojrzeli na milczącego do tej pory Domena, jakby dopiero teraz go zauważyli. Wciąż stali w tym samym miejscu, gdzie zatrzymał ich chłopiec proszący o autograf.

-Co masz na myśli?

-No to, że Kamila podtruwał ktoś inny i to nie miało związku ze śmiercią Cene i Andiego. Ani ze zniknięciem Michaela i Daniela.

-W tej sprawie niczego nie możemy być pewni.

-A może tu chodzi o coś większego? Może czegoś nie dostrzegamy? Może chłopaki widzieli lub wiedzieli coś, czego nie powinni? Może ktoś po prostu pozbył się niewygodnych świadków?

-Nie, Peter, proszę cię, nawet tak nie mów. To by oznaczało, że… - Nie był w stanie dokończyć swojej wypowiedzi. Poczuł, że coś ściska go za gardło.

-Że Danny i Michi nie żyją – Maciek z brutalnym spokojem powiedział to, o czym pozostali bali się nawet pomyśleć.

-Nie, nie, nie. Nie możemy stracić jeszcze ich. Musimy wierzyć, że się znajdą. Musimy mieć nadzieję. A ten, kto zabił mojego przyjaciela Andiego, musi ponieść karę!

-Eisei, Andi zabił się sam, tak twierdzi nawet policja.

-To się mylą! Niby jak miał się sam zabić, skoro Stephan słyszał strzał, a nigdzie nie było pistoletu? Co, zastrzelił się, po czym wstał, schował pistolet i ułożył się na podłodze w łazience?

-No fakt, to nie brzmi logicznie.

-Właśnie. Ktoś im wszystkim pomógł opuścić ten świat.

-Słuchajcie, musimy wrócić do hotelu. Tam wszystko jeszcze raz na spokojnie omówimy i może znajdziemy jakiś ślad.

-Dobra, wracajmy – Domen zgodził się bez wahania. Miał już dosyć tego spaceru i pięknej pogody, która wydawała się drwić z ich smutku.

-Będziemy potrzebowali kartek papieru i kilku kolorowych długopisów.

-Po co?

-Zobaczycie.

 *   *   *

Pół godziny później siedzieli w pokoju Petera obłożeni białymi czystymi kartkami ksero i różnokolorowymi długopisami. Na pierwszej kartce Maciek zdążył napisać: „Widziany ostatnio: Michael: korytarz hotelowy przez: Markusa. Daniel: okolice hotelu przez: Johanna”.

-Dobra, co jeszcze wiemy?

-Nie było żądania okupu – Przypomniał sobie Krafti, który przeglądał ostatnie połączenia w swoim telefonie – A Michi dzwonił do mnie ostatni raz w piątek po trzynastej, później nie miałem z nim kontaktu. A Markus widział go o…

-O szesnastej trzydzieści tak na oko.

 
_#_*_*#_*#_*#

Hejka Kochani!
❤❤❤

Jak się podoba?
 
~Wasza Annie

(759)

Letters: the King is dead Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz