Cześć Kamilu? A może siema? Albo dzień dobry? Uch, nawet nie wiem, jak mam się przywitać! No nieważne zresztą, skoro i tak nikt poza mną nie będzie czytał tego listu, tych słów. Maciek mnie tutaj ściągnął, ponieważ jestem Twoim przyjacielem. Zabawne, bo jest tutaj także Andi. Wiem, że Cię lubi i to nawet bardzo, ale nie sądziłem, że tu przyjdzie, a tymczasem on siedzi przede mną i o dziwo pisze.
Nie jest mi łatwo pisać to wszystko. Przecież znaliśmy się tyle czasu, byliśmy sobie mimo wszystko w pewien sposób bliscy. Ski jumping family, wiesz? Rodzina...
Ja nie wiem, co mam napisać. Jeszcze chyba to wszystko do mnie nie dociera. Dopiero co zakończył się sezon, a zawsze po nim mamy przerwę, podczas której się nie widzimy. Tyle że podczas takiej przerwy zawsze do siebie od czasu do czasu piszemy SMS-y albo inne wiadomości, czasem komentujemy wzajemnie swoje zdjęcia na Instagramie, dzwonimy do siebie. Jesteśmy przecież dobrymi przyjaciółmi. A teraz co? Teraz już nigdy do mnie nie napiszesz? Już nigdy nie obudzisz mnie o drugiej w nocy SMS-em, w którym będziesz pytał, co masz zrobić z Peterem? Już nigdy nie zobaczę Cię na skoczni? Nie przybijesz mi piątki ani żółwika? Nie spotkamy się na piwie? Już nigdy? Nigdy więcej nie usłyszę, jak kaleczysz mój biedny, piękny język ojczysty? Naprawdę nigdy?
Jakoś to do mnie nie dociera. Co prawda gdzieś w głowie kołaczą się myśli, że Ciebie już nie ma, że to się skończyło, definitywnie, zupełnie, na amen, ale te myśli są jakieś dziwne, jakby nie mogły się przebić przez jakąś niewidzialną barierę.
Moje serce chyba woli oszukiwać samo siebie, chociaż mój mózg wie, że odszedłeś. Jesteś naprawdę najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie wymarzyć. Wiesz, jak paskudnie trudno jest napisać „byłeś"? Nie umiem pisać ani mówić ani myśleć o Tobie w czasie przeszłym. Po prostu nie umiem! I wiem, że będę tęsknił. Każdego dnia, w każdej chwili, którą normalnie spędzilibyśmy razem. Ty potrafiłeś rozwiązywać nasze problemy, słuchać nas jak nikt inny. Kto więc będzie słuchał nas teraz? Do kogo mam zadzwonić, gdy znów ktoś złamie mi serce?
Wiesz, że Hofer nadal wkurza ludzi? Nie wiem, naprawdę nie rozumiem, czemu Andi go lubi... Ale to nieważne, już nie...
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Schodziłem ze skoczni ogromnie zdenerwowany na trenera za to, że puścił mnie w złych warunkach, przez co mój skok był fatalny. Byłem tak bardzo zajęty swoimi myślami, że Cię nie zauważyłem i uderzyłem nartami, gdy chciałem je oprzeć o ściankę domku, w którym zazwyczaj się przebieraliśmy.
CZYTASZ
Letters: the King is dead Kamil Stoch
FantasyTego się nie spodziewasz! Zaskakujące zwroty akcji, tajemnicze zniknięcia, miłość, śmierć, strata i nadzieja. To właśnie tutaj znajdziesz. Zapraszam! Miłej lektury!