Krzesła są ustawione bardzo blisko siebie- moje kolano styka się z kolanem rozmówcy, który chował twarz w sinych od zimna dłoniach. Dzisiaj poruszymy nie jeden trudny dla nas temat... znów będziemy rozmawiać całą noc, jak zawsze gdy się spotykamy.
Siedzimy w niewielkim pokoju- nie jest on zły. Pozwala mi na zbliżenie się do rozmówcy... w tak małym pokoju nic się nie ukryję. Nigdzie nie można uciec- jesteśmy tylko ja i on.
-Długo cię nie było.- Przerywam ciszę, która zawisła między nami.
Chłopak powoli podnosi się, by w końcu spojrzeć w moje oczy... Wygląda na zmęczonego długą podróżą. Pewnie nie przeszła tak jak powinna- cały dzień w drodze. Na dodatek wiele problemów, które pojawiły się w między czasie.
Przez okno wpada blask księżyca, który oświetla nasze sylwetki... za oknem szaleje burza śnieżna- to też dzięki niej nie możemy uciec. Żaden z nas nie chce zagubić się w czerni nocy, podczas zawieruchy. Lepiej zostać tutaj- w małym pokoju, przy świetle księżyca.
-Nie mogłem przyjechać wcześniej.- Odpowiedział, przeciągając każde słowo.
Nie musiał mówić nic więcej... wiedziałem doskonale dlaczego nie pojawił się na moim progu wcześniej. Za dużo miał spraw do rozwiązania. Za dużo problemów zwaliło mu się na głowę w dość krótkim czasie...
Potrafimy dobrze się zrozumieć, pomimo wielu lat wojen i nieporozumień. Często mieliśmy odmienne zdania... dzisiaj nie będzie inaczej.
Zło, które widzieliśmy łączy nas... sprawia, że stajemy się sobie bliżsi. Pozwala na lepsze zrozumienie krzywd, które nawzajem sobie wyrządziliśmy.
-Przyniosłeś?- Zadaje pytanie, chodź znam na niego odpowiedź.
-Oczywiście.- Na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech.
Czekał aż zapytam... teraz już możemy zacząć rozmowę.
Znów będziemy się kłócić, może nawet poleją się łzy, które skrywaliśmy... słowa ponownie będą ranić głębiej niż noże. Rozdrapiemy stare rany, które zdążyły się zabliźnić... dzisiaj znów będą krwawić, a my ponownie będziemy cierpieć. Każdy z nas chce się jak najszybciej pozbyć bólu, który w nim drzemie- dzisiaj mamy na to szansę. Wystarczy, że powiemy sobie wszystko. Całą prawdę skrywaną przez lata.
-To cholernie bolało...- Przyznałem, czując na policzkach rumieńce, spowodowane przezroczystym płynem.- Poczułem się zdradzony.
Kiwa głową, rozumiejąc moje uczucia...
Tak jak zawsze jesteśmy w pokoju tylko my... nasze kolana się stykają. Czuje, że mój rozmówca się denerwuje- jego noga delikatnie drga, gdy uderza piętą o nóżkę krzesła.
-Przepraszam.- Wyszeptuje co jakiś czas, przerywając mi kolejne wyznania.
Mała lampka naftowa radośnie pali się na stoliku, przy którym siedzimy... płomień delikatnie przygasa, by znów rozciągnąć się w górę, oświetlając skrawek blatu.
Butelka przezroczystego płynu, który rozpala nasze gardła, jest już w połowie pusta... znów pijemy- alkohol powoduje, że człowiek staję się bardziej rozmowny. Tak jest i w naszym przypadku.
-To było okrutne.- Przyznaje mi rację, podając kieliszek.
Padło już parę ciężkich słów, ale łatwiej jest je przyjąć mając parę procentów we krwi... dlatego też przynieśliśmy ze sobą magiczny napój, który wszystko ułatwia.
Zaraz pośpiewamy jakieś stare piosenki, by powitać poranek- jak zawsze przesiedzimy całą noc, mówiąc o wszystkich naszych błędach. Czas szybko leci... zanim się obejrzymy, będziemy musieli się pożegnać, a pusta butelka wyląduje w śmieciach. Jedyny namacalny dowód na to, że rozmawialiśmy.
-Zaraz zacznie świtać.- Bełkocze.
-Jeszcze długa noc przed nami.- Uśmiecham się, wiedząc, że mam racje.
Żyjemy razem- nasze tereny są blisko siebie... część moich należała kiedyś do niego- i to było powodem licznych konfliktów. Ten fakt mnie denerwuje - mówię mu o tym tej nocy, mając nadzieję, że pomoże mi zapomnieć. On tylko słucha- przez jakiś czas nie przerywa. Przyswaja cenne dla siebie informacje, które później wykorzysta, by ukoić cierpienie- a przynajmniej taką mam nadzieje.
Rozumie mój ból, ale nie umie pomóc mi go zmniejszyć... tak jak ja nie mogę pomóc mu z jego wewnętrzną złością, którą nabył w dzieciństwie.
-Nie popełniajmy już tych samych błędów.- Proszę go.
-Wystarczy, że już raz je popełniliśmy.- Przyznaje mi rację, lekko się uśmiechając.
Jesteśmy kompanami, którzy wiele przeszli w swoim życiu. Mamy wspólną historię do opowiedzenia... jest ona długa- wiele na niej zła, bólu i łez. Nie wiem jak nam się udało to przeżyć... może dzięki osobą, które trwały obok nas? Dzięki obywatelom, którzy narażali życie za nas? Byśmy my mogli teraz tutaj siedzieć i rozmawiać- wspominać. Krzyczeć. Płakać.
To teraz mało ważne...
Czas zrzucić z siebie ciężar wspomnień, który oboje nosimy już od dawna... nasze serca są pełne pretensji i żalu. Czas się ich pozbyć- dzisiaj w nocy. W końcu nadszedł dzień w którym część skrywanej od lat nienawiści, opuści nasze ciała i niczym wolny duch poleci w świat męczyć kogoś innego...
Mały pokój w którym siedzimy służy nam- nie mamy możliwości ucieczki, a to motywuje do powiedzenia sobie prawdy... gdy nie możesz odejść, lepiej po prostu załatwić sprawę z którą przyszliśmy.
-Tak naprawdę, ta wojna była bezsensowna...- Wyrywa mu się.- Gdyby nie nienawiść i chore poglądy, nie byłoby jej.
Pijemy, bo nasza walka się skończyła...
Teraz jesteśmy tylko my i słowa, które jeszcze nie zostały wypowiedziane. Na szczęście mamy całą noc... Ja i on. Sami w małym pokoju, który jest naszą opoką od świata zewnętrznego, do którego będziemy musieli za niedługo wrócić...
Rozejdziemy się w swoje strony. Odejdziemy do świata, gdzie nikt nie będzie wiedział o naszej rozmowie, a jedynym namacalnym dowodem będzie pusta butelka po przezroczystym trunku...
*Lubię tego shota, dlatego postanowiłam dodać do niego parę dialogów (urozmaicić go)*
*Według was, który shot (albo o kim) był najlepszy? (pierwsza część też się liczy).*