{XII} Why everything is so right, but in the same time so wrong?

3.8K 242 65
                                    

-Przygotuję ci łóżko. - powiedział Jughead, kiedy razem z Veronicą weszli do jego domu.

-Myślałam, że mieszkasz w gorszych warunkach, Jones. - dziewczyna patrzyła się zdziwiona na wnętrze pokoju w którym się znaleźli. Było tam miło, wygodnie i przyjemnie.

-Przez rok od wypadku miałem olbrzymie problemy finansowe. Czepiałem się każdej pracy, byle tylko ciotka nie wysłała mnie do sierocińca. Po roku jednak dowiedziałem się, że tata odziedziczył jakąś małą fortunę po wuju, z którym kiedyś się pokłócił i nie utrzymywał kontaktu. Skoro ojciec jest w więzieniu, ja zarządzam pieniędzmi. W teorii robi to oczywiście ciotka.

-Radzisz sobie.

-Muszę. - Chłopak zacisnął pięści i zaczął słać łóżko dla brunetki.  - Hej, tak w ogóle... Zdziwiłem się tym, co mi powiedziałaś. Miałaś prawo mnie nienawidzić przez cały ten czas. Ja sam siebie nienawidziłem. Że na to wszystko pozwoliłem.

Dziewczyna zawahała się, ale podeszła do Jugheada i powiedziała:

-To nie twoja wina. Potrzebowałam dwóch lat i zajścia w ciążę, żeby to zrozumieć, ale w końcu to zrobiłam. To, że przeżyłeś, a Nick zginął... Los, Bóg, przeznaczenie... To wina ich wszystkich. Nie twoja.

-Nie myślałem, że kiedykolwiek usłyszę z twoich ust miłe słowa w stosunku do mnie.

-Jestem nieprzewidywalna, Jughead. A teraz, zanim pójdziemy spać, masz mi opowiedzieć wszystko, co się działo między tobą i Betty przez te dwa tygodnie.

-Nie się nie działo. - Chłopak, chcąc nie chcąc, zarumienił się.

-Ahh tak, oczywiście. Veronica Lodge nie jest głupia. Mam nosa do takich spraw. A ty jesteś kompletnie w niej zakochany, creepie. - dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie i poszła do łazienki, zostawiając chłopaka sam na sam ze swoimi uczuciami.

•••

-Juggie! Jak tam mieszkanie z Veronicą? - Betty dopadła chłopaka na korytarzu.

-Zaskakująco nie jest najgorzej. Veronica chyba nie narzeka na zakwaterowanie. - Uśmiechnął się Jughead.

Betty spojrzała się na niego i nagle przytuliła go z wielkim uśmiechem.

-Betts, co robisz? Wszyscy na nas patrzą - wyszeptał chłopak, zerkając nerwowo na boki.

-Nic mnie to nie obchodzi, Jug. Chciałam ci tylko podziękować, że zgodziłeś się wziąć Ronnie do siebie. Wiem, że pomaganie osobie, przez którą tyle się wycierpiało nie jest szczególnie wysoko na twojej liście do zrobienia.

-Betty, spokojnie. Poradzę sobie z Veronicą perfekcyjnie. Większym problemem jesteś teraz ty, Betts. - chłopak spojrzał na nią poważnie, aż poczuła, że robi jej się nieswojo.

-Co masz na myśli?

-Od paru dni zachowujesz się naprawdę dziwnie. Jesteś smutna, ale gdy ktoś chce z tobą pogadać zamykasz się w skorupie i albo na wszystkich krzyczysz, albo płaczesz. Co się dzieje, Betts? - Chłopak pod wpływem impulsu położył jej dłoń na policzku, ale zaraz się speszył i szybko ją zabrał. Dziewczyna wydawała mu się taka krucha i bezbronna. Miał ochotę obronić ją przed wszelkim złem. Nie poddawał, a może nie chciał natomiast poddawać pod analizę, czemu dokładnie ma takie pragnienia.

-Jug, nic mi nie jest. -Powiedziała Betty, spuszczając oczy.

-Ale... - w tym momencie zadzwonił dzwonek i chłopak zacisnął pięści ze złości.

-Muszę już iść, Jug. Do zobaczenia później! - dziewczyna z ulgą oddaliła się od chłopaka i pobiegła do klasy. Przez całą lekcję myślała o tym, co może powiedzieć Jugheadowi na swój temat. "Może zacznę tak: nikt w całym moim życiu mnie nie kochał. Dla rodziców liczyła się tylko osiągająca większe sukcesy siostra. Porównywanie z nią to była fraszką w stosunku do tego, co czasem zdolna jest mi powiedzieć matka. Czasem mam po prostu ochotę umrzeć, bo nie mam dla kogo żyć. Taaak, z pewnością po takim przedstawieniu sytuacji Jug da mi spokój. Ale czy chcę tak naprawdę tego spokoju? " zastanawiała się dziewczyna. "Nie, lepiej nie mówić nic. On ma dość swoich problemów, a moje przy swoich uzna pewnie za infantylne i głupie. Dam sobie radę sama. Jak zawsze." Nagle zachciało jej się płakać, ale nie mogła stracić twarzy przed całą klasą. I po takim epizodzie Jug na pewno by jej nie odpuścił. Zacisnęła więc pięści, powstrzymując łzy, aż ujrzała maleńką strużkę krwi płynącą spod swojego paznokcia. Zafascynowana patrzyła się na nią i czuła, jak razem z tą odrobiną krwi opuszcza ją też fragment jej wewnętrznego bólu.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz