{XXXII} Don't tell her, that I'm miserable without her...

2.4K 166 62
                                    

Jughead przez chwilę myślał, że się przesłyszał.

-Jesteś córką ostatniego lidera Serpents, Toni? - Spytał z niedowierzaniem.

-Tak. Miałam dołączyć do gangu, ale właśnie wtedy mój tata został znaleziony martwy. - Głos nieznacznie jej zadrżał. - Chciałam się ubiegać o spuściznę i tytuł po nim, ale miałam tylko piętnaście lat. I jestem kobietą. Wybrali więc Malachaiego. Jebanego dupka. - Zacisnęła pięść, którą natychmiast złapała Cheryl i pogłaskała. - Proponował mi nawet miejsce w tym jego nowym gangu, Ghoulies, ale jak miałabym dołączyć do kolesia, który zabił mojego ojca?

-Malachai... To on... Go zabił? - Wykrztusił Jughead.

-A kto inny? Zresztą został skazany z tego powodu.

-Słyszałem, że nie mieli niepodważalnych dowodów.

-Tak, i dlatego przymknęli go tylko na dwa lata. Boję się, że niedługo będę musiała tam mimo wszystko dołączyć.

Chłopak zaniepokoił się podwójnie.

-Czemu? Przecież to dilerzy.

-Wychowuje mnie sam dziadek. Mama umarła, jak byłam mała. A dziadek nie wierzy w winę tego imbecyla i mówi, że muszę tam dołączyć, bo rodzinna tradycja i tak dalej. Nie przyjmuje do wiadomości, że to już nie to samo co Serpents. Słyszałam, że kiedyś nawet porwali jakąś dziewczynę, żeby zastraszyć jej chłopaka czy coś w tym stylu.

Veronica spojrzała się na nią dziwnie.

-Coś się stało tej dziewczynie?

-Nie, podobno włos jej nawet z głowy nie spadł. Ale nie znam szczegółów. Nie wiem też, co ten chłopak zrobił. A raczej czego nie zrobił. Rozumiesz, Malachai nie potrzebuje powodu. To taki typ człowieka. A jak dołączę do Ghoulies, to będę musiała mu być stuprocentowo posłuszna. Inaczej... - Przejechała sobie palcem po szyi.

-Hej, TT. Nikt cię nie skrzywdzi. Nie na mojej warcie. - Cheryl owinęła zaborczo ramiona wokół talii swojej dziewczyny. - Jeśli będzie trzeba, przeprowadzisz się do mnie.

-Cherry! Twoja matka ledwo toleruje to, że jestem dla ciebie kimś więcej niż koleżanką. Jak to miałoby przejść?

-Nie martw się, Toni. Jug zawsze może cię do siebie przyjąć. - Veronica mrugnęła porozumiewawczo do chłopaka.

-Oj, Ronnie, nie wiem, czy to dobry plan. Przecież Cher spaliłaby się z zazdrości.

-Uważaj, Jones. - Rudowłosa pogroziła mu palcem. - Cały czas masz u mnie żółtą kartkę z powodu Betty. A mojej Toni mi nie odbierzesz.

-Nie zamierzam, Cher. - Chłopak nagle posmutniał. Poczuł nagle dotkliwie, że siedzi razem z dwiema szczęśliwymi parami, a on jest sam jak palec. Na pewno sytuacji zaś nie poprawiał fakt, że jedyna dziewczyna, z którą kiedykolwiek chciałby być, ma teraz kogoś innego. Uznał, że najwyższy czas się zbierać i zaczął powoli wstawać.

-Wiecie, guys, było naprawdę świetnie i miło, ale mam jeszcze dzisiaj parę rzeczy do zrobienia i muszę już spadać. Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym zapłacił? - Zwrócił się do Veronici.

-Nie no. Co ty. Ja cię zaprosiłam i ci to obiecałam. Szkoda, że musisz już iść.

-Taak... Właściwie, mogę chwilę z tobą porozmawiać, Ronnie? - Jughead zaczął drapać się po policzku. - Przed barem?

-Jasne, Jug.

Chłopak pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł razem z Veronicą na zewnątrz.

-Posłuchaj, V. Mam do ciebie wielką prośbę.

-Zamieniam się w słuch.

-Hmmm... - Brunet nie za bardzo wiedział, jak się do tego zabrać. - Domyślam się, że rozmawiasz z Betty dość często?

-Prawie codziennie. A o co chodzi? Mam jej coś od ciebie przekazać? Przecież chyba nie wykasowałeś jej numeru telefonu.

-Znam go na pamięć. - Wyrwało się chłopakowi. - Nieważne. Nie chodzi o to, a w sumie o rzecz zgoła odmienną. Czy mogłabyś jej nie mówić o mojej reakcji i o wszystkim, o czy gadaliśmy?

-A to czemu?

-Bo tak naprawdę miałaś rację, że to ja z nią zerwałem, a teraz popłakałem się jak dziecko słysząc o jej nowym związku. - Chłopak miał zamglone oczy. - To jest żałosne. Ja jestem żałosny. I mimo wszystko nie chcę, żeby Betty miała na to coraz więcej dowodów. Zresztą, nie powinno jej to obchodzić. Proszę? Obiecasz?

Dziewczyna chwilę stała, zastanawiając się, a Jughead patrzył się na nią z napięciem.

-No dobra. - Powiedziała w końcu. - Nie powiem jej. Obiecuję. Ale ty za to musisz mi obiecać coś innego.

-Co?

-Od teraz nie będziesz się już od nas izolował. Na lunchu siadasz przy naszym stoliku i przynajmniej raz w tygodniu idziesz z nami do Pop's!

-Warunki prawie nie do spełnienia. - Uśmiechnął się chłopak. - Umowa stoi, V.

-Bardzo dobrze. - Dziewczyna wspięła się na palce i go krótko przytuliła. - Jedź już do tej swojej ciotki, bo, jak mniemam, znów musisz jej zrobić herbatę?

Jughead wybuchnął śmiechem.

-Taak. Ostatnio kochana cioteczka przychodzi do mnie nadzwyczaj często. Lecę, Ronnie. I... Dziękuję.

-Jedź już, bo zaraz się rozkleję, Jug.

•••

Córka lidera Serpents. A jego ojciec zabił jej ojca. Co za bałagan! Najgorzej będzie, jeśli Toni w końcu dołączy do Ghoulies. Wtedy prędzej czy później dowie się o nim i Fp i wszyscy go znienawidzą. Jak zwykle zresztą.

Ma chłopaka. Zasługuje na szczęście. Właśnie tego chciał. Chciał, żeby Betty była bezpieczna i szczęśliwa. W ramionach kogoś innego. Prawda? Prawda?

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz