{XXXV} I just called to say that I never stopped loving you.

2.5K 185 57
                                    

Ronnie.
Kiedy czytasz ten list, ja zapewne nie żyję. I, uważaj, tym razem to nie jest mój wybór. Zmarł mój ojciec. Muszę pójść na jego pogrzeb i go pożegnać. Wiem, że obiecywałem Ci, że nie będę robił nic głupiego i na siebie uważał. Ale nie mam wyboru, Ronnie. Kocham Cię jak siostrę. Naprawdę, tylko dzięki Tobie przeżyłem te parę miesięcy bez Betty. Betty. Do niej też napisałem. Tam trochę obszerniej wyjaśniłem moje wcześniejsze zachowanie. I mam świadomość, że może nie będzie chciała tego listu w ogóle przeczytać. Ale próbowałem Was chronić. Wtedy, przed paroma miesiącami, nie porwali Cię bez powodu. To była groźba i wiadomość dla mnie. Powiedzieli mi, że mój ojciec zabił ojca Toni. Dawnego lidera Serpents. I teraz ja muszę być im posłuszny, bo inaczej skrzywdzą Ciebie lub Betty. Nie mogłem na to pozwolić. Kocham Was obie i musiałem Was chronić. I dlatego się izolowałem. Kontakt ze mną był niebezpieczny. Proszę, wybacz mi Ronnie. Wybacz wszystkie kłopoty, w których się przeze mnie znalazłaś. Pozdrów też Archiego, Cheryl i Toni. Mam nadzieję, że wybaczą mi, że nie napisałem im oddzielnego listu. I powiedz Toni, że przepraszam za to, co zrobił mój ojciec. Że skrzywdził tak ją i jej rodzinę. No to chyba już kończę. Nie wiem, co jeszcze mógłbym napisać. Kocham Was wszystkich i mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. I dziękuję jeszcze raz.

Jughead

•••

Pogrzeb był niezbyt okazały i smutny. Jughead patrzył, jak spuszczają trumnę ze zwłokami do grobu. Do tej pory nie ustalono, kto go zabił. Umarł i nie zostanie pomszczony. Czasem tak to się kończy. Wiedział, że jego też nikt nie pomści.

Nie było żadnej stypy. Chłopak wracał wolnym krokiem do domu, obawiając się napaści w każdej chwili. Był już przygotowany na śmierć. Listy dla Veronici i Betty leżały grzecznie na biurku w jego sypialni. Miał nadzieję, że znajdą te wiadomości. I że Betty ją przeczyta. Jedyne, czego teraz chciał, to usłyszeć jej głos. Zobaczyć jej twarz. Dotknąć jej włosów. Pocałować jej słodkie wargi.

Dotarł do domu. Cały czas nic się nie działo. Ale kiedy tylko tam wszedł, poczuł przy skroni zimną lufę pistoletu.

-Czyli wybrałeś śmierć, Jonesy. Nie powiem, że jest mi smutno.

•••

Malachai wprowadził go do starej przyczepy, gdzie jego historia z gangiem się zaczęła i miała na zawsze skończyć. Byli tam chyba wszyscy jego członkowie. Z trudem się tam mieścili. Jughead od razu natrafił wzrokiem na Toni, która wyglądała na zszokowaną jego widokiem. Zaraz też zadała pytanie przywódcy.

-Co do kurwy nędzy robi tu Jughead?!

-Ooo, czyli widzę, że znasz syna zabójcy twojego ojca.

-Co ty pierdolisz, Malachai? - Dziewczyna podniosła trochę głos.

-Masz mały Jonesy pracował dla nas bardzo pilnie, żeby wynagrodzić nam czyn jego ojca. - Gangster pogłaskał z udawanym rozczuleniem głowę Jugheada. - Ale nie spisał się dzisiaj. Nie wykonał mojego polecenia. A wiesz, Topaz, co robi się z psami, kiedy są nieposłuszne? - Wyciągnął pistolet i skierował w stronę chłopaka. - Zabija się je.

-Nie możesz go zabić! Nie pozwolę na to!

-Spokojnie, Toni. - Odezwał się Jughead. - Nie przejmuj się tak bardzo.

-Jug! Ty chyba jesteś chory! Nie możesz dać się zabić! - W głosie dziewczyny pojawił się szloch.

-Ojejku. Jak się martwi. Skoro tak, będziesz mogła wybrać, w które miejsce mam strzelić.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz