{XLIII} Finally I'm truly happy.

2.8K 192 33
                                    

Tydzień później Jughead mógł już opuścić mury szpitala. Oczywiście dostał różnorodne zalecenia lekarzy, ale czuł się już o wiele lepiej i chciał wrócić do domu. Tym bardziej, że wiedział, jak męczyła się z nim Betty. Nic mu ani razu nie powiedziała, ale widział, że dziewczyna ma dość tego miejsca na długo. Dziś nawet wysłał ją do siebie pod pretekstem ogarnięcia mieszkania na ich przyjazd. Martwiła się o niego cały czas i Jughead chciał ją już uspokoić. W jego głowie jednak nieustannie pulsowała myśl o Ghoulies. I Malachaim. I Toni, która nie pokazała mu się od przebudzenia i widział, że nawet Cheryl zaczyna się niepokoić.

Tak bardzo bał się o Betty. Najchętniej wyjechałby z tego miasta i nigdy więcej nie wracał. Siadłby z dziewczyną na motocykl i pojechał w świat. Przymknął leniwie oczy. Ta perspektywa nie byłaby taka zła... Nagle chłopak usłyszał trzaśnięcie drzwiami i w wejściu do swojej sali zauważył Toni z roztrzepanymi włosami. Spojrzał się na nią zszokowanym wzrokiem.

-Toni?! Co... Jak... Gdzie...

-No? Ile jeszcze znasz słów tego typu, Jug? - Zakpiła dziewczyna. - Przestań się tak przejmować.

-TT! Przecież zniknęłaś z pola widzenia wszystkich na ponad tydzień! Jak tu się nie przejmować? Cheryl się zamartwiała. Wszyscy inni również!

-Jug, spokojnie. - Dziewczyna podeszła do jego łóżka i przysiadła na nim. - Byłam na poszukiwaniach Malachaiego.

-Co?! Toni! Przecież on mógł ci coś zrobić!

-Oh nie. - Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. - To JA mu coś zrobiłam. W każdym razie... - Przerwała na chwilę, nawijając na palec pasmo włosów. - Ani ty, ani Betty nie macie się już czego obawiać ze strony Ghoulies. A raczej Serpents, bo przywróciłam starą nomenklaturę.

-Czekaj czekaj. To ty jesteś teraz liderem?

-Mhm. Pokonałam tego imbecyla w uczciwym pojedynku. Wygrałam swój tytuł praworządnie.

-Jezu, Toni, jak się cieszę, że nic ci się nie stało. - Jughead nagle pochylił się i przytulił przyjaciółkę. - Nawet nie wiesz, jak przez ostatni tydzień się bałem. O wszystko.

-Juggie? Co się dzieje? - - Chłopak zobaczył w drzwiach Betty i wyszczerzył się do niej radośnie.

-Jesteśmy już bezpieczni, Betts. - Wyciągnął do niej rękę, którą dziewczyna szybko złapała. - Już nie musimy się bać.

•••

-Witamy w domu! - Usłyszał od wejścia wrzask Veronici, Cheryl i Archiego. Za chwilę dołączył do nich krzyk rudowłosej.

-TT! O Boże, jak się cieszę, że już jesteś! - Dziewczyna zamknęła Toni w mocnym uścisku. - Co robiłaś? Gdzie byłaś przez cały ten czas?

-Spokojnie, Cher, nie wszystko na raz. - Zarządziła Veronica. - Toni wszystko nam opowie, ale najpierw musimy się zająć tym gagatkiem z przestrzeloną klatą. - Uśmiechnęła się radośnie do nieco zdziwionego chłopaka. - B powiedziała nam, że ponad miesiąc temu miałeś urodziny. Nie mogłam ci wybaczyć, że nic o tym nie wspomniałeś, więc zorganizowałam imprezę dzisiaj. Siadaj, jedz - Potoczyła ręką po stole zastawionym daniami z Pop's. - Najlepszy catering. - Mrugnęła porozumiewawczo do chłopaka - i otwieraj prezenty. - wskazała na kupkę ładnie opakowanych rzeczy u szczytu stołu.

-Dzięki bardzo, ale wiecie, że nie trzeba było?... - Przerwał, bo poczuł ręce Betty, obejmujące go od tyłu.

-No chodź. - Wymruczała, przytulona do jego pleców. - Jeśli chodzi o takie rzeczy, to z Ronnie nie wygrasz. To twardy zawodnik. - Wzięła go za rękę i poprowadziła do stołu. Wszyscy na ten widok siedli i zaczęli wcinać specjały z Pop's. Betty przytuliła się do ramienia Jugheada, pogryzając frytki i patrząc ze śmiechem, z jaką zachłannością chłopak pochłania jedzenie.

-Chyba w tym szpitalu rzeczywiście dobrze nie karmią - Wymruczała mu do ucha, a on pomiędzy kęsami burgera dodał:

-Czuję się, jakbym nie najadł się porządnie przez cały rok.

-Nie jest to dalekie od kłamstwa. - Kpiąco spojrzała się na niego Veronica.

Kiedy solenizant napełnił swój żołądek do granic możliwości, Ronnie wręczyła mu pierwszy prezent.

-To ode mnie. - Mrugnęła porozumiewawczo.

Chłopak po odpakowaniu papieru zobaczył elegancki, klasyczny zegarek bez żadnych dodatkowych ozdobników.

-Ronnie! Dziękuję, ale...

-Przekręć.

Jughead zobaczył wygrawerowaną na kopercie małą koronę.

-Teraz nie pomylisz go z żadnym innym. - Uśmiechnęła się dziewczyna. Brunet uścisnął ją mocno, podziękował jeszcze raz i wziął następną paczkę.

-Uznałem, że ostatnio tak schudłeś, że nawet spodnie z ciebie spadają. - Wyszczerzył się od niego Archie.

-I na to ma mi zaradzić butelka whisky? - Uśmiechnął się kpiąco Jughead.

-Niee. Ta druga rzecz w paczce. - Rudowłosy przekręcił oczami.

Brunet wyjął czarne szelki ozdobione malutkimi białymi koronami.

-Jezu, dzięki, chłopie. - Wyszczerzył się Jughead. - Teraz już moje spodnie będą bezpieczne i Betty nie będzie mogła mnie niepostrzeżenie wykorzystać seksualnie. - W tej chwili dostał sójkę w bok od blondynki, a wszyscy przy stole wybuchli śmiechem.

-Dobra dobra. Otwórz teraz ode mnie i TT, Jug. - Cheryl wskazała na sporych rozmiarów paczkę.

-To my mu coś kupiłyśmy? - zapytała się teatralnym szeptem Toni.

-JA mu coś kupiłam, bo ty jak zwykle gdzieś się szlajałaś.

-Oj już tak nie narzekaj. Miałam ważne sprawy.

-Tak, na pew... - Kłótnię dziewczyn przerwał dźwięk rozrywanego papieru.

-Nowy kask? - Chłopak oglądał błyszczący, czerwony przedmiot z wygrawerowaną delikatną koroną na przodzie.

-Tak naprawdę jest to bardziej prezent dla Betty. Ale dzięki temu ty odzyskasz swój i nie będziecie się już kłócić.

-Dzięki, Cherry - Betty posłała dziewczynie buziaka i założyła kask. - Pasuje idealnie. W ogóle moje serce podbił ten denim korony. Uwielbiam go. - Dziewczyna pogładziła szelki leżące na stole. Pochyliła się też do Jugheada. - Nie myśl sobie, że ja ci nic nie dam. - Szepnęła. - Po prostu zrobię to, jak będziemy sami. - Poruszyła sugestywnie brwiami, na co chłopak parsknął śmiechem.

-A co to za brudne myśli?

-Żadne brudne myśli. - Trzepnęła go w ramię. - Kocham cię. - Powiedziała, nagle całując go w usta.

-B! Jeśli chcesz tak rzucać się na Juga, poczekajcie, aż wyjdziemy. - Zaśmiał się Archie.

-No dobra... - Betty na powrót oparła się na ramieniu chłopaka, ale ten przyciągnął ją bliżej siebie i posadził na kolanach.

-Lubię, jak jesteś taka spontaniczna. - Wymruczał w jej włosy.

-Dobra, moi drodzy, chyba powinniśmy się zbierać, bo ta dwójka nie umie utrzymać łap przy sobie. - Zaśmiała się Veronica.

-Nie no! Toni miała opowiedzieć, co robiła przez ostatni tydzień. - Powiedziała Betty.

-Noo dobra. - TT zaczęła swoją historię. W niektórych momentach Cheryl aż przytulała się do niej ze strachu. Po zakończeniu opowieści wszyscy pogadali jeszcze trochę i wrócili do domu, a Betty z Jugheadem zostali sami.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz