{XXX} The things that killed our love.

2.3K 180 94
                                    

-V...

-Nie. To nie jesteś ty. Nawet gdybyś miał czekać na nią dziesięć lat, to byś czekał. Ty ją kochasz. Musi być jakiś inny powód. Musi!

Chłopak miał już dość tego przesłuchania. Nie chciał obrazić Veronici, ale nie mógł jej też powiedzieć prawdy. Uznał więc, że najlepszym wyjściem będzie ucieczka.

-Ronnie, bardzo dziękuję za żarcie, było pyszne, ale muszę spadać. Przypomniałem sobie, że dzisiaj odwiedza mnie ciotka, a mam nieposprzątane w domu. Muszę to ogarnąć. Podwieźć cię do domu, czy...?

Dziewczyna przez chwilę patrzyła się na niego w milczeniu, a potem powiedziała:

-Poddaję się.

-O co ci chodzi?

-Już nie mam siły. Nie mogę pomóc osobie, która tej pomocy panicznie się boi. Chcę ci tylko powiedzieć, Jughead, że w ten sposób rujnujesz sobie życie. Odwracasz się od wszystkich, na których ci zależy i którym zależy na tobie. Tak nie można funkcjonować! Musisz mieć jakiś powód, to wiem. Ale stracenie wszystkiego nie jest rozwiązaniem.

-Skąd to możesz wiedzieć? - Odezwał się gorzko chłopak. - Nie masz pojęcia, jaki mam wybór i jakie możliwości. A raczej że tego wszystkiego nie mam. Po prostu nie zależy mi na tych wszystkich relacjach. Z wami? Z tobą, Archiem? Z osobami, które jeszcze trzy miesiące temu gnoiły mnie i mieszały z błotem za każdym razem, kiedy mnie widziały na korytarzu? Z Betty, która też to robiła i przestała tylko z litości? Pewnie powiedziała że mnie kocha też z litości. Niczego innego nie powinienem oczekiwać.

-Jughead! Jak możesz!

-Mam dość, Veronica. Dość ciebie, Archiego, Betty. Dość wszystkiego.

Zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, rzucił na stolik pieniądze i wyszedł szybko z baru, trzaskając drzwiami. Nie chciał nigdy tego robić i używać tej karty, ale Veronica doprowadziła go do ostateczności. Spalił za sobą wszystkie mosty. Teraz musi tylko poczekać, aż Betty z nim zerwie. Poczuł, że złamie mu tym serce i się nie pomylił.

•••

Jughead,
napisałam to w formie listu, bo nie chciałam tego robić przez esemesa ani maila, a telefonów ode mnie nie odbierasz. Chciałabym formalnie zakończyć tę farsę zwaną naszym związkiem. Nie mogę i nie chcę dłużej tego ciągnąć. To mnie boli. Za każdym razem kiedy do Ciebie dzwonię i słyszę tylko pusty dźwięk połączenia, czuję jak od mojego serca odrywa się jego kawałek i gdzieś znika. Nie chcę zostać zraniona, z marnym kadłubkiem uczuć. Trzy miesiące temu uratowałeś mnie i dałeś szansę na szczęście, a potem mi ją odebrałeś. Odebrałeś mi siebie, a ja chciałam mieć cię na własność. Nawet nie na własność. Chciałam po prostu wiedzieć, że mnie nie skrzywdzisz i będziesz kochał. Przeliczyłam się. Czasem zastanawiam się czy nie zrobiłeś sobie ze mnie takiej swojej zabawy. Najpierw scalileś kawałki mojej pokaleczonej osoby w jedno, a potem polałeś je octem i znów zacząłeś je odrywać. Nie daję sobie z tym rady. Nawet zastanawiałam się, czy to wszystko nie było rodzajem misternie zaplanowanej zemsty z Twojej strony. Nie wiem. Wiem jednak, że nie chcę dłużej cierpieć. Nie chcę się łudzić i czekać na jakiś kontakt od ciebie. Na znak, że ten chłopak, w którym się zakochałam, nadal gdzieś tam jest. Że mu na mnie zależy. Nie chcę więcej czekać na próżno na zapewnienie o miłości.
Jeszcze jedno. Chciałabym Ci wyjaśnić jedną rzecz. Nie wiem, jakiej dysfunkcji uległa Twoja wyobraźnia, ale nigdy bym cię nie skrzywdziła w taki sposób jak myślałeś. Nigdy nie powiedziałabym, że Cię kocham, nie robiąc tego. Nie robiłam tego z litości. Zakochałam się w przystojnym chłopaku z trudną przeszłością i zamiłowaniem do pisania. Chłopaku, którego skrzywdziłam wcześniej i bardzo tego żałowałam. Chłopaku, który mnie uratował. Chłopaku, który, jak mi się wydawało, obdarza mnie tym samym uczuciem. I wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze, Jughead? Ja nadal Cię kocham. Mimo tego wszystkiego. Całego bólu odrzucenia, który na mnie sprowadziłeś. Ale to już nie jest istotne. Bo Ty nie kochasz mnie. Kończę więc tą iluzję. Przecinam ją. Mam nadzieję, że cieszysz się z osiągniętego celu. Ze zniszczenia naszego związku i mnie samej. Ze zrujnowania mojej szansy na szczęście. Naszej szansy. Mimo wszystko, mam nadzieję, że znajdziesz sobie kiedyś kogoś, kogo pokochasz bezwarunkowo i kto nie znudzi Ci się po paru tygodniach. Żegnaj.

Betty.

•••

Nie spodziewał się, że będzie tak bolało. Ledwo dał radę doczytać ten list do końca. Miał ochotę wsiąść w autobus, pojechać do Nowego Yorku, przeprosić i błagać na kolanach o przebaczenie. Wyjaśnić wszystko, przytulić ją i pocałować. Zamiast tego starł łzy z twarzy, zrobił sobie kawę i pomyślał o utraconym życiu. O utraconej miłości. Szczęściu. O osobie, w której zawierało się to wszystko. O Betty.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz