-Jug, pewnie niedługo już nie będziesz musiał znosić mojej obecności w swoim domu.
-Jak to, V? - siedzieli i rozmawiali ze sobą już dobre dwie godziny. Za chwilę mieli się zjawić jeszcze Kevin i Cheryl. Jugheadowi było już trochę gorąco, bo siedział z Betty pod kołdrą całkiem ubrany. Nie chciał jednak się odkrywać, bo dziewczyna miała na sobie tylko cienką koszulę szpitalną i mogło być jej zimno. Trwał więc tak dzielnie, mimo, że powoli się rozpływał. - Czemu miałabyś mnie opuszczać?
-Skoro nie jestem w ciąży, to mam nadzieję na szybkie pogodzenie się z rodzicami, chociaż cały czas mnie boli, że tak mnie potraktowali. A jeśli nawet nie wrócę do domu, to zostanę u Archa od następnego tygodnia. U ciebie jest dużo miejsca, Jug, ale masz tylko dwie sypialnie, a ja z Betty nie chcę się gnieździć w jednym łóżku. - Dziewczyna oglądała swoje paznokcie. - Chyba, że nie mieliście w planach korzystać w ogóle z drugiego, to wtedy zwracam honor i jestem podwójnie szczęśliwa. Ale wtedy mimo wszystko byłabym piątym kołem u wozu, więc i tak się wyprowadzę.
-Jak chcesz, Ronnie, ale pamiętaj, że będziesz u mnie zawsze mile widziana.
-Oczywiście, będę trzymać cię za słowo. W razie jakiejś kłótni z Archiekinsem mam wentyl bezpieczeństwa.
-Ej, ty tam uważaj z tymi wentylami, Ronnie. Pamiętaj z kim Jug będzie wtedy mieszkał. - Zażartowała Betty.
-Betts, jesteś zazdrosna? O mnie? - wyszeptał jej przekornie do ucha Jughead.
-Zawsze będę o ciebie zazdrosna, Juggie. - Dziewczyna odwróciła się do niego i pocałowała w policzek.
-No no no, czyli miałem rację, B. Bughead rośnie w siłę!
-Arch, przestań. - Zarumieniła się trochę blondynka. - Pamiętaj, że ja zresztą też się nie myliłam co do ciebie i V.
-No tak tak. Boże, jak się cieszę, że nic ci nie jest, Betty. - rudowłosy chłopak spojrzał się na nią poważnie. - Inaczej straciłbym najlepszą przyjaciółkę, jaka kiedykolwiek istniała.
Betty uśmiechnęła się do niego promiennie, ściskając przy okazji przedramiona Juga, owinięte wokół niej.
•••
-Już jutro mogę wychodzić, Jug. Lekarze powiedzieli, że już nie muszę tu być, ale mam się jeszcze zgłaszać przez parę dni na kontrolę szwów.
Był już wieczór. Niedawno z sali wyszli wszyscy, oprócz Jugheada i oczywiście Betty. Po chwili jednak Jughead też musiał wyjść, bo wizytę dziewczynie złożył lekarz prowadzący. Chłopak uznał, że przez ten czas pojedzie do domu, wykąpie się i przebierze. Kiedy wrócił do szpitala po krótkiej rozmowie z Veronicą, zastał Betty już po badaniu i lekko przysypiającą, ale kiedy go zauważyła, zaczęła go o wszystkim informować.
-To świetnie, Betts. Rozmawiałem wcześniej z Ronnie i powiedziała mi, że odezwała się do rodziców i jutro wraca do domu. Więc jeden problem rozwiązany, chociaż tak naprawdę nie podoba mi się, że V będzie znów mieszkać z osobami, które nie okazały jej najmniejszego wsparcia w najtrudniejszych dla niej chwilach.
-Jug... Veronica byłaby wzruszona, gdyby wiedziała, że tak się o nią martwisz. - Uśmiechnęła się Betty. - Ale spokojnie. Ta dziewczyna to twarda sztuka i nie da sobą pomiatać. Jeśli będą zachowywać się w stosunku do niej źle, to po prostu się stamtąd wyniesie. Da sobie radę.
-Wiem, wiem. - Westchnął chłopak. - Chyba po prostu się do niej trochę przywiązałem przez te dwa dni. Do tego zrzędzenia, że jajecznica jest za sucha, pościel za szorstka, a obrus za brzydki... Ahhhh.... Chyba się zakochałem.
-Jug... - Powiedziała ostrzegawczo Betty, a ten uśmiechnął się szeroko i położył obok dziewczyny.
-Nie musisz się martwić, Betts. Ronnie to tylko przejściowe zauroczenie.
-Jug!
-Dla mnie liczysz się tylko ty. - powiedział poważnie, a potem pocałował ją delikatnie w czoło, nos, a potem w usta. Dziewczyna, udobruchana, przyciągnęła go bliżej siebie i zaczęła całować dużo namiętniej niż wcześniej. Po chwili Jughead oderwał się od jej ust.
-Hej hej hej, Betts, nie tak ostro.
-Nie chcesz się ze mną całować?
-Nie nie nie! Nie o to chodzi! Po prostu jeszcze wczoraj widziałem cię całą we krwi i moim jedynym marzeniem było to, żebyś przeżyła. A teraz boję się, że przez przypadek coś ci zrobię. Czymś zaszkodzę. Dlatego obchodzę się z tobą tak delikatnie.
-No dobra, przekonałeś mnie. - dziewczyna po krótkiej chwili położyła głowę na tors chłopaka. Jednocześnie zapytała go:
-Nie przeszkadza ci to, że używam cię jako poduszki? W sumie Arch miał rację. Mogę leżeć normalnie...
-No co ty, Betts. - Chłopak objął dziewczynę obiema rękoma. - Z tobą jest mi najwygodniej. I uwierz mi, że bycie twoją poduszką jest dla mnie prawdziwym zaszczytem.
-Jesteś idiotą, Jugheadzie Jones. - Zaśmiała się Betty i pocałowała go w szyję, a po chwili zasnęła. Śniło jej się mnóstwo miękkich poduszek, ale żadna nie była tak wygodna, jak tors chłopaka, w którym się zakochała.
CZYTASZ
Cichy Krzyk // Bughead
FanfictionNienawidzą się od zawsze. Różni ich wszystko. Czy pośród swoich problemów odnajdą w sobie oprócz nienawiści także prawdziwą miłość?