{XXXIV} Offer me that deathless death.

2.4K 172 33
                                    

Minęły trzy tygodnie odkąd dowiedział się, że Betty ma chłopaka. Trzy długie tygodnie, które spędził na myśleniu o niej, spaniu, i myśleniu o niej. Nawet w czasie snu nie mógł się od niej uwolnić, bo codziennie mu się śniła. W ramionach jakiegoś chłopaka, który ją całował, a potem zaczął rozbierać. Próbował ją krzywdzić, a on nic nie mógł zrobić. Był bezradny, tak samo jak w normalnym życiu. Pomagała mu tylko Veronica. Cheryl i Toni też stały mu się dużo bliższe, niż się spodziewał. Lubił cięty język rudowłosej księżniczki i bystrość umysłu jej różowowłosej dziewczyny. Z Archiem wszedł już na stopę bliskiego kumplostwa. Tylko z Kevinem się nie dogadywał, ale to dlatego, że prawie nie miał z nim kontaktu. Chłopak coraz częściej siadał ze swoją przybraną siostrą, Josie, i z jej znajomymi. Jughead zaczął zastanawiać się, czy to z jego powodu, ale Cheryl wyjaśniła mu, że w paczce Josie jest chłopak, który strasznie podoba się Kevinowi. I też jest gejem. Joaquin, czy jakoś tak. Kev starał się więc zdobyć jego serce.

Siedzieli właśnie na lunchu i rozmawiali o zbliżającym się balu, kiedy zadzwonił telefon Jugheada. Ten zmarszczył brwi z niepokojem, kiedy zobaczył, że to z więzienia. Obiecywał wprawdzie, że nie będzie chodził do ojca, i umowy tej dotrzymał, ale czasem odbierał od niego połączenia. Ich rozmowy były krótkie i oschłe, ale teraz chłopak się zaniepokoił, bo Fp nigdy nie dzwonił tak wcześnie. Mimo tego odebrał, ale zamiast głosu swojego ojca usłyszał jakiegoś policjanta. Przez chwilę nie rozumiał, albo nie chciał przyjąć do wiadomości tego, co słyszy.

-Tak... Tak. Tak. Dobrze. - Nacisnął przerywanie połączenia i potoczył zamglonym wzrokiem po przyjaciołach.

-Co się stało, Jug? - Spytała się zaniepokojona Veronica.

-Mój ojciec... Mój ojciec... Nie żyje.

•••

-Co ty mówisz? Jug? Jughead!

-To moja wina. To pewnie oni go zabili. A ja z tym nic nie zrobiłem. Jezu, przecież mój ojciec zginął przeze mnie!

-Jughead, do jasnej cholery, o czym ty mówisz? Jak mógłbyś być odpowiedzialny za jego śmierć?! - Podniosła głos Toni.

-Ja... Ja... Nie mogę. - Chłopak wstał od stołu i pobiegł na parking. Nie zważał na wołania swoich przyjaciół. Wsiadł na motocykl i pojechał do starej przyczepy ojca. Łzy leciały mu mimowolnie z oczu, wysychając na policzkach. Zaparkował i z furią poszedł wąską ścieżką w stronę budynku. Otworzył drzwi i zastał tam jak zwykle jedną osobę z Ghoulies pilnującą towaru.

-Jones? Jeszcze za wcześnie na rozwóz. Dużo za wcześnie. Przyjdź... - Nie dokończył, bo Jughead z wściekłością podniósł go i przyszpilił do ściany, mimo, że ten był od niego dużo postawniejszy.

-Czemu to zrobiliście?! - Wrzasnął, nie panując już nad sobą. - Przecież robiłem wszystko, jak kazaliście! Czemu?!

-O co ci chodzi, świrze? - Gangster był niezorientowany.

-O mojego ojca mi chodzi, imbecylu! Czemu zabiliście mi ojca?! - W tej chwili jakby stracił całą siłę i puścił mężczyznę, a sam usiadł na gnijącym fotelu i się rozkleił.

-Czekaj czekaj. Fp nie żyje? Fp Jones nie żyje?

-Błagam cię. Nie udawaj, że o tym nie wiedziałeś. To wy go zabiliście.

-Coś ty, kolo. Byliśmy zbyt obsrani. Malachai nie chciał znów trafić do pierdla. Ale twój ojciec miał wielu wrogów. Stawiam na to, że w kiciu podpadł jakiemuś bossowi. I tyle. Ale powiem ci, że to kurwa dla nas wspaniała wiadomość! Zostań tu. Muszę zadzwonić do szefa.

Drab wyszedł przed przyczepę, a Jughead spojrzał na telefon. Siedem nieodebranych połączeń. Od V, Archiego, Toni. Odetchnął głęboko i napisał do nich po smsie:

U mnie wszystko gra. Potrzebuję tylko chwili spokoju.

Miał nadzieję, że go zostawią. Musiał się dowiedzieć, kto to zrobił. Na jego głowie będzie też załatwienie tych wszystkich spraw pogrzebowych. Był już pełnoletni. Jego urodziny przeszły cicho i bez żadnych fajerwerków, bo nikomu o nich nie powiedział. Kiedy tylko skończył osiemnaście lat, poszedł do adwokata. Chciał się usamodzielnić, i, co ważniejsze, spisać testament. Może niektórzy uznaliby to za kpinę, ale on zarządzał sporym majątkiem i prowadził niebezpieczne życie. Chciał, żeby w razie jego śmierci pieniędzy nie przejęła ciotka jako jego najbliższa rodzina, ale Betty. Tyle mógł dla niej zrobić. Miałaby kasę na rozwój z dala od rodziców i mogłaby się od nich na zawsze odciąć. Chciał, żeby była szczęśliwa.

W tym momencie jego rozmyślań do środka wrócił gangster.

-Malachai mówi, że masz się dzisiaj stawić na naradę. Oprócz mianowania nowego członka zostanie obgadana sprawa twojego starego. Szef ma podobno dla ciebie jakieś wytyczne.

-Jakiego nowego członka?

-Jakąś dziewczynę. Podobno córkę poprzedniego lidera.

Jughead poczuł, jak staje mu gula w gardle.

•••

Nie było tak źle. Przez całą ceremonię wtajemniczenia Toni stał z boku w cieniu i nikt go nie widział. Nawet podczas triumfalnego ogłoszenia przez Malachaiego śmierci jego ojca nie został wspomniany. Dopiero po wszystkim lider podszedł do niego i powiedział:

-Słuchaj, Jonesy. Twój ojciec zdechł i bardzo mnie to cieszy, ale jeszcze jednej rzeczy brakuje mi do pełnej zemsty. Masz go zostawić.

-Co?

-Masz nie robić mu pogrzebu. Nie być na nim. Masz się od niego zupełnie odciąć. To będzie zemsta, która mnie usatysfakcjonuje.

-Nie mogę tego zrobić. To jest mój ojciec, do jasnej cholery! Nie mogę.

-Tak? - Malachai uśmiechnął się okrutnie. - No to masz wybór. Albo twój stary, albo ty.

-To znaczy?

-Będziemy cię obserwować. Jeśli będziesz na pogrzebie, spodziewaj się potem nieprzyjemnej wizyty. Nie skończy się dla ciebie dobrze, gwarantuję ci.

-Malachai, błagam! To jest mój ojciec, do jasnej cholery! Ojciec! Co ty byś zrobił na moim miejscu?

-Nie wiem! Nigdy nie miałem ojca. I to twój pech w tej chwili, a nie mój. Masz wybór. Dość prosty. Pamiętaj, że jeśli pójdziesz na ten pogrzeb, nazajutrz czeka cię kolejny. Twój.

•••

I tak to się kończy. Jughead wiedział, że nie może nie pójść. Kochał ojca mimo jego błędów i wad. Nie spotykał się z nim przez siedem miesięcy. Musi go pożegnać. I musi się w takim razie pożegnać z innymi.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz