{XXII} I might falling in love...

3.3K 233 48
                                    

-Wiesz, że mam nogi i mogę sama wyjść ze szpitala? - Spytała Betty, którą Jughead trzymał na rękach niczym pannę młodą i niósł w stronę swojego motocykla.

-Oczywiście, Betts, ale niesienie cię to dla mnie sama przyjemność. I nie chcę, żebyś się przemęczała.

-Jug, jesteś najsłodszym chłopakiem na świecie. - powiedziała dziewczyna, dotykając jego twarzy i uśmiechając się słodko. Tak naprawdę doceniała pomoc chłopaka. Sama jeszcze nie czuła się pewnie i nie chciałaby się wywalić po przejściu pięćdziesięciu metrów. Z drugiej strony, znając Jugheada, on nigdy nie pozwoliłby jej na upadek.

-Wiem to świetnie, Betts. Veronica ciągle mi to mówi. - zaśmiał się z miny dziewczyny i pocałował ją w nos. - No dobra. Może zhiperbolizowałem jej wypowiedź, bo najmilszą rzeczą, jaką od niej usłyszałem, było to, że mój dom nie jest taki brudny, jak myślała.

-Jesteś idiotą, Jugheadzie Jones. - Betty przyciągnęła do siebie jego głowę i pocałowała krótko w usta. Ostatnio miała cały czas ochotę go całować. Siedzieć z nim i go całować, stać i go całować, leżeć i go całować... Tutaj lekko się zarumieniła, bo zrozumiała, że z jej temperamentem na całowaniu by się nie skończyło.

-Co zaprząta twoją piękną główkę? - Dochodzili już do motocykla. Jughead posadził ją na nim i spojrzał się pytająco.

-Nic nic, Jug. Zastanawiałam się tylko, czy dam radę trzymać się ciebie, jak będziemy jechać. Ręce cały czas mnie strasznie bolą.

-Hmm... To rzeczywiście może być problem. Ale w ostateczności pojedziesz z przodu, a ja będę siedział z tyłu. Trochę trudniej dla mnie, ale damy radę. Załóż kask.

-Jug, to raczej nie będzie dobry pomysł, jeśli ja będę siedziała z przodu w kasku. Przecież nic nie będziesz widział! To będzie dla mnie dużo bardziej niebezpieczne niż podróż bez ochrony.

Chłopak skrzywił się mocno, ale chyba argumenty Betty trafiły do jego logiki, bo po chwili założył kask i wsiadł na motocykl.

-Dobra Betts, dziś jedziemy ekstremalnie ostrożnie.

-Jak sobie życzysz, Juggie. - Uśmiechnęła się dziewczyna, kiedy poczuła jego ręce przy swoich ramionach.

•••

-V, już jesteśmy! Ronnie? - Jughead i Betty weszli do mieszkania chłopaka, spodziewając się zastać tam Veronicę, ale na ich wołania odpowiedziała im tylko cisza.

-Gdzie ona może być? - zaczęła zastanawiać się Betty.

-Jezu, Betts. My czasem jesteśmy idiotami. - Jughead palnął się dłonią w czoło. - Przecież jest czwartek! Normalny szkolny dzień! Ronnie pewnie po prostu wybrała się zdobywać wiedzę.

-To nie są jej priorytety, Jug. - Powiedziała Betty rozglądając się po mieszkaniu. - Ale pewnie masz rację. Jej! Jak tu u ciebie przytulnie!

-Nie tego się spodziewałaś po sierocie ze złej strony miasta, co nie? - Uśmiechnął się złośliwie chłopak. - Powiem ci tylko, że nie jesteś oryginalna, bo Ronnie zareagowała tak samo. Mogę się pochwalić, że ja urządziłem tu prawie wszystko od zera.

-Ale... Skąd miałeś na to pieniądze? Przecież...

-Rok temu zmarł jakiś strasznie bogaty wuj ojca, który nie miał innych krewnych i cały spadek przeszedł na nas. Wykorzystałem to i zmieniłem wystrój. Wcześniejszy za bardzo mi przypominał... No, życie sprzed wypadku.

-Przykro mi, Juggie. - szepnęła dziewczyna. - Ale muszę przyznać, że masz gust. - Usiadła na kanapie i zaczęła głaskać miękki materiał. - Czyli V też się tu podobało?

-Tak wznoszę z jej pochlebnych komentarzy.

-Pokażesz mi inne pomieszczenia?

-Oczywiście, chodź. - Jughead otworzył pierwsze drzwi z prawej i wprowadził Betty do środka. - Tu jest, a raczej była, sypialnia moich rodziców. Teraz jest tu coś a'la pokój gościnny. Ronnie w nim spała. Tu... - Wszedł do innego pomieszczenia. - Jest łazienka. Druga jest przy kuchni. Zaraz obok jest mój stary pokój. Dzieliłem go wcześniej z moją siostrą, więc tak naprawdę wyrzuciłem z niego wszystko. Nie zostało nic z moich starych rzeczy. - Betty podeszła do dużego, dwuosobowego łóżka stojącego na środku pokoju. Usiadła na nim i zaczęła podskakiwać. - Podoba ci się? - uśmiechnął się Jughead, widząc jej entuzjazm. - Myślałem, że możesz tu spać, ze mną, ale jeśli ci to nie odpowiada, to... - dziewczyna podeszła do niego i położyła mu palec na ustach.

-Przestań, Jug. Pamiętaj, że dostałeś ode mnie 10 na 10 jako poduszka. Z tak ekskluzywnego materiału tak łatwo nie zrezygnuję.

Chłopak uśmiechnął się i pocałował ją w usta. Miał ochotę robić to do końca życia. Gdyby miał wybór, jaką mógłby dostać pracę, byłoby to z pewnością całowanie Betty Cooper. Stała się dla niego tak ważna w przeciągu ostatnich dni. Nigdy jeszcze nie czuł takiego przyciągania do żadnej dziewczyny. Miał ochotę położyć ją na tym łóżku i... - Zarumienił się, a dziewczyna chyba to zauważyła, bo uśmiechnęła się i wymruczała: Jugheadzie Jonesie, o czym myślisz?

-Ummm... Po prostu o tym, że lubię cię całować. Taaak. Lubię. I tylko tyle. - mówił speszony.

-To masz szczęście, Jug, bo ja też całkiem lubię cię całować. A właśnie, skoro już jesteśmy w twojej sypialni... - Tu Jughead zaczerwienił się jeszcze mocniej - To czy mógłbyś dać mi coś do przebrania? Mogą być twoje rzeczy. Po prostu to, co V mi wczoraj przywiozła, jest strasznie niewygodne, bo ona jest ode mnie szczuplejsza i wszystko mnie ciśnie.

-Taak, tak, zaraz ci coś znajdę. - Chłopak zaczął gorączkowo przeszkiwać szuflady, żeby zamarkować swoje wcześniejsze speszenie. Wyciągnął w końcu szeroką bluzkę z krótkimi rękawami, jedną ze swoich ulubionych, z S na środku, i podał dziewczynie. Większy problem miał ze spodniami, bo wszystkie byłyby dużo za duże na Betty. Ta w końcu dotknęła jego ramienia i powiedziała:

-Jug, nie szukaj już. Ta koszulka jest dość długa, potraktujmy ją po prostu jako sukienkę. - Jednym ruchem dłoni wyprosiła Jugheada z pokoju, a chwilę później wyszła z niego sama, rzeczywiście ubrana tylko w koszulkę. Chłopak zapatrzył się na jej długie, kształtne nogi. Chyba nigdy nie widział nikogo bardziej seksownego od Betty ubranej w jego podkoszulek.

-I co? Może być?

-Może. Oczywiście, że może. - Powiedział cały czas oczarowany chłopak.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz