{XV} You bleed just to know you're alive.

3.3K 231 57
                                    

Łzy spływały jej po twarzy. Chciałaby jeszcze raz zobaczyć twarze wszystkich swoich przyjaciół. Zdjęcia na tablicy korkowej jej nie wystarczały. Najbardziej jednak pragnęła spojrzeć się w oczy Jugheada i wyczytać z nich prawdziwą troskę. I miłość. Ale czuła, że za dużo oczekuje. Nikt nie jest w stanie pokochać takiego potwora. Ona jest potwierdzeniem wszystkich słów matki. Zbyt słaba, żeby żyć. Zbyt słaba, żeby umrzeć.

-Nie. - Szepnęła. -Na to jedno znajdę w końcu siłę.

Podpisała starannie koperty, do których powkładała listy. Na sam koniec napisała jeszcze krótką wiadomość do siostry:

Bądź szczęśliwa, Polly. Mam nadzieję, że zawsze będziesz.

I tyle. Tyle miała do zrobienia przed śmiercią. Przymknęła powieki i przypomniała sobie dotyk delikatnej dłoni Jugheada na jej policzku.

-Zakochałam się pierwszy raz w życiu, a teraz zaprzepaściłam to wszystko. Miłość. Na którą nie zasługuję. Przepraszam cię, Jug, że musisz przeze mnie cierpieć. Bo tylko to robię. Sprawiam, że ludzie cierpią. Tylko do tego się nadaję.

Weszła do łazienki i zamknęła się na klucz. Nikt już nie zdoła jej przeszkodzić.

•••

-Jedziemy tam!

-Jug, poczekaj chwilę.

-Ronnie, obiecałaś, że tam pojedziemy, jeśli jej nie będzie! Nie było jej! Jedziemy!

-Jug, ale ja mam teraz wizytę!

Chłopak zmarszczył brwi.

-Jaką wizytę?

-A jak myślisz? U ginekologa! Pojedźmy tam. Dosłownie zajmie to pół godziny i zaraz będziemy u Betty! Proszę, Jug!

Jughead wyraźnie się wahał, ale po chwili powiedział:

-Pół godziny.

•••

Betty z namaszczeniem wyjęła żyletki, schowane za szafką. Kupiła je miesiąc temu, ale nie wykorzystała do tej pory. Napuściła zimnej wody do wanny. Chciała umrzeć stylowo. Zresztą zawsze lubiła chłodną wodę. Po chwili weszła do wanny, mając na sobie swoją ulubioną białą sukienkę.

-Pewnie wylądowałabym w wannie z podciętymi żyłami.

Dziewczyna uśmiechnęła się smutno. Tak to się zakończy. Kiedy przykładała żyletkę do nadgarstka, zamknęła oczy.

•••

-Niewiarygodne! Kurwa, nie wierzę!

-Co jest, Ronnie?

-Jug, to najlepszy dzień mojego życia! Nie jestem w ciąży! Nie jestem w ciąży z tym palantem! Może właśnie teraz uda mi się z Archiem?

Chłopak osłupiał.

-Co, do cholery!? Nie jesteś w ciąży?! A co z testem, co z brakiem okresu czy coś w tym stylu?

-Lekarz powiedział, że to przez nieprawidłowy poziom hormonów, spowodowany jakimś czynnikiem zewnętrznym. Dał mi leki i wszystko będzie okej! Boże, Jughead, nawet nie wiesz, jak się cieszę!

-Ja też się cieszę, V, ale błagam cię, jedźmy już do Betty. Czuję, że coś złego się z nią dzieje.

-Spokojnie, Jug. To pewnie tylko twój wrodzony pesymizm. - dziewczyna poklepała chłopaka po piersi i wsiadła na motocykl, gotowa do drogi.

•••

-Wiem, że jest w domu! Trzymajcie ją tu wbrew jej woli! Macie mnie wpuścić!

-Idź stąd gówniarzu i trzymaj się z daleka od mojego domu!

-Tak? - Chłopak uśmiechnął się ze złośliwą satysfakcją, chociaż w środku cały się gotował. - Mogę stąd iść. A jutro w Blue&Gold ukaże się artykuł o idealnej Alice Cooper, która zaszła w ciążę i oddała dziecko do adopcji, kiedy miała zaledwie siedemnaście lat! Ciekawe, co powiedzą sąsiedzi.

-Nie zrobisz tego. - Wysyczała wściekła kobieta w odpowiedzi.

-Ohh, oczywiście, że on to zrobi, Pani Cooper. Nawet powiem więcej. Zrobi to z wielką przyjemnością. Tak samo jak ja. - Veronica również była w wojowniczym nastroju, podbudowana odkryciem pomyłki jeśli chodzi o swoją ciążę. - Ma nas pani wpuścić! I to zaraz!

-Dobrze, ale tylko jedno z was. I to na pięć minut! Moja córka nie może zbyt długo przebywać w waszym towarzystwie.

-Idź, Jug. - Veronica lekko popchnęła chłopaka do środka. Jughead wszedł powoli na korytarz, zastanawiając się, jak to możliwe, że wszystko jest tu takie normalne, a dzieją się tu tak okropne rzeczy. Wszedł po schodach i stanął przed drzwiami wskazanymi mu przez Alice, która ostentacyjnie trzaskała garnkami w kuchni. Zobaczył, że klucz w zamku jest przekręcony i zagotował się ze złości. Więzili tu ją jak najgorszego kryminalistę! Chłopak powoli otworzył drzwi, podświadomie bojąc się tego, co może tam zastać. Jednak Betty nie było w pokoju. W oczy rzuciły mu się jednak od razu koperty leżące na biurku dziewczyny. Polly. V, Arch, Kev, Cher. Jug. Zamarł na chwilę, kiedy je zobaczył, a potem niewiele myśląc zgarnął wszystkie do kieszeni i stanął przed jedynym miejscem, gdzie mogła być Betty.

•••

Nie miała już siły unieść głowy. Usłyszała, że ktoś chodzi po jej pokoju. Pewnie to matka. Zaraz zawoła tym swoim wiecznie niezadowolonym głosem...

-Betty?!

•••

Serce podeszło Jugheadowi do gardła. Dziewczyna nie odpowiadała na jego wołania i walenie w drzwi, ale wiedział, że tam jest. Zdecydował się w końcu wyłamać drzwi. Zaatakował je barkiem jeden raz. Potem drugi. Przy trzecim drzwi ustąpiły i chłopak wpadł do łazienki. To, co zobaczył, to było ucieleśnienie jego najgorszych koszmarów.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz