{XXXVII} Just don't give up.

2.5K 177 62
                                    

-Dobra Archie, wyjaśniłeś mi genezę tego wszystkiego, ale jak do tego doszło? Jak go znaleźliście?

-Toni. - Chłopak zaczął tłumaczyć wszystko, aż do momentu strzału. - Kiedy TT to powiedziała, to ten gangster skierował w jej stronę broń. Jug uznał, że nie może na to pozwolić i zareagował, odpychając ją z linii strzału. Sam dostał w środek piersi.

Betty przełknęła łzy.

-Jak zwykle się dla kogoś poświęca. I... ile jeszcze będziemy jechać?

-Już jesteśmy w Riverdale. Będziemy za pięć minut.

•••

Betty wparowała do szpitalnego lobby i zobaczyła swoich przyjaciół siedzących z napiętymi minami na krzesełkach. Najbardziej rozbita była Toni, która się za to wszystko obwiniała. Veronica za to dzielnie się trzymała, ale kiedy zobaczyła Betty, to rzuciła jej się z płaczem na szyję. Płakały obie przez dłuższą chwilę, aż poczuły, jak Archie je obejmuje. Stali tak w grupowym uścisku, dopóki nie zobaczyli podejrzliwie przyglądającej się im pielęgniarki. Kobieta patrzyła się szczególnie dziwnie na Betty, ale rozbita dziewczyna nie zwróciła na to żadnej uwagi.

-Co z nim? Macie jakieś wieści?

-Nie. Cały czas go operują.

-Boże, jeśli on... - Betty schowała twarz w dłoniach. Poczuła, że ktoś ją obejmuje, i zobaczyła Cheryl.

-Spokojnie, B. - Dziewczyna posłała jej kojący uśmiech. - Kiedy ty byłaś bliska śmierci, on się nie poddał. Ty też się nie poddawaj.

-Dziękuję, Cher. Z jednej strony, cieszę się, że widzę was wszystkich, ale...

-Tak, okoliczności nie są sprzyjające. - Archie nie przeczuwał, że staną się one jeszcze gorsze.

Siedzieli w ciszy przez parę minut, aż do lobby ktoś wparował z krzykiem. Betty zastygła, bo od razu poznała głos swojej matki. Archie zareagował natychmiastowo, bo zarzucił dziewczynie na głowę swoją bluzę i wepchnął ją za najbliższe drzwi. Alice jeszcze ich nie zauważyła.

-Gdzie jest moja córka?! - Wydarła się na cały korytarz. W tej chwili zauważyła grupkę przyjaciół i podbiegła do nich z furią. - Gdzie ona jest?! Gdzie jest, gówniarze?!

-Niech się pani uspokoi i opanuje. Jesteśmy w szpitalu, do jasnej cholery. I nie mamy najmniejszego pojęcia, o co pani chodzi. - Veronica uśmiechnęła się z przymusem. - Nasz przyjaciel jest ciężko ranny i czekamy na jakąś wiadomość o nim. A pani się tu wpierdala, wrzeszczy tak, że umarłego by pani obudziła i pyta się o osobę, której tu nigdy nie było!

-Nie takim tonem, mała dziwko. Gladys mnie zawiadomiła, że tu jest, a po co miałaby kłamać?!

-Żeby wywołać sensację? Mogła ją z kimś pomylić. - Wtrącił Archie.

W tej chwili podszedł do nich ochroniarz i wyprosił Alice ze szpitala za zakłócanie porządku. Kiedy jej matka wyszła, Betty wydostała się z komórki, do której wepchnął ją Archie, cała we łzach.

-Jak ja mogę tu być, skoro to ma tak wyglądać? A jeszcze zostały mi dwa tygodnie do całkowitej wolności. Prędzej czy później ktoś jej znów o mnie powie.

-Betty, a co powiesz na to, żebyśmy trochę zmienili twój wygląd? - Zaproponowała Veronica.

-Serio, V? Będziesz się bawić w stylistkę, kiedy nie wiadomo, czy Jug przeżyje?!

-Uwierz mi, to będzie dla twojego dobra. Archie i dziewczyny tu zostaną, a my wrócimy za najwyżej godzinkę. Chodź! - Pociągnęła opierającą się Betty za rękę. Kazała jej założyć kaptur i ukradkiem dotarły do samochodu Archiego. Veronica podjechała pod drogerię, gdzie kupiła parę kosmetyków i czarną szamponetkę. Wróciła do auta i podjechała pod dom Jugheada.

-Czemu tu?

-U mnie nie. Rodzice nas zdradzą. U Archiego też odpada. To nasz jedyny wybór.

Weszły powoli do środka. Drzwi były otwarte, ale na kółku znalazły zapasowy klucz, żeby potem zamknąć dom. Veronica pierwsza poszła wziąć szybki prysznic, a Betty została sama w domu, z którym miała miłe wspomnienia. Wszystko jednak przypominało jej o Jugu. Weszła powoli do jego sypialni i przypomniała sobie, jak skakała po jego łóżku. Chłopak był tak zawstydzony, kiedy wyszła do niego w samym podkoszulku... Wyjęła z szafy jego bluzkę i po chwili wahania przebrała się w nią. Pachniała Jugheadem. W tym momencie dziewczyna zauważyła białe koperty leżące na biurku. Kiedy wzięła je do drżącej ręki, Ronnie właśnie wyszła z łazienki.

-B, gdzie jesteś? - Weszła do sypialni. Betty pokazała jej papiery.

-Jughead chyba napisał nam listy pożegnalne. - Wychrypiała.

•••

Betts,
tak mi przykro, że kiedykolwiek w jakikolwiek sposób Cię skrzywdziłem. Nigdy nie miałem takiego zamiaru. Chciałem tylko Twojego dobra. Próbowałem Cię chronić przede mną samym. No i Ghoulies. Dlatego byłem taki oschły i dążyłem do zerwania. Grozili mi, że coś Ci zrobią. A ja nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem pozwolić, żebyś cierpiała. Póki trzymałaś się z dala ode mnie, byłaś bezpieczna. Nawet nie wiesz, ile bólu sprawił mi Twój list, w którym ze mną zrywałaś. Najbardziej przeżywałem to, ile cierpiałaś z mojego powodu. Jedyne, czego wtedy chciałem, to pocałować Cię i przytulić. Przeprosić za to wszystko. Ale nie mogłem. Musiałem dzień w dzień rozwozić dragi, myśląc o Tobie i o tym, co możesz robić w danej chwili. Wiadomość o tym, że znalazłaś sobie chłopaka, złamała mi serce. Dlatego nie chciałem, żeby Veronica Ci o tym opowiadała. Po prostu nie umiałem pogodzić się z tym, że możesz być szczęśliwa z kimś innym. Ale teraz zrozumiałem swój błąd. Żyj i bądź szczęśliwa, Betts. I pamiętaj jakąś cząstką siebie, że kiedyś istniał chłopak, który kochał Cię bezgranicznie. Który nigdy nie przestał Cię kochać.

Jug

•••

Łzy wciąż skapywały jej po twarzy, kiedy Veronica farbowała jej włosy. Nie mogła pogodzić się z myślą, że tak łatwo zrezygnowała z Jugheada, nie interesując się tak naprawdę powodami, które nim kierowały.

Kiedy Veronica skończyła swoją robotę, Betty nie mogła poznać sama siebie. Miała teraz czarne włosy i ciężki makijaż. Do tego ubrana w bluzkę Juga wyglądała jak zupełnie inna osoba. Była już gotowa na powrót do szpitala.

•••

-Jezz, B. Wyglądasz jak gotka. - Podsumował ją Archie. - I na ile będziesz miała te ciemne włosy?

-Spokojnie, to szamponetka. - Wtrąciła Veronica. - Zmyje się zupełnie po jakiś dwóch tygodniach.

W tej chwili z sali operacyjnej wyszedł zmęczony, zmarnowany lekarz.

-Kto czeka na wiadomość o panu Jonesie?

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz