{XXV} All my dreams die.

2.9K 209 12
                                    

-Jughead, co się stało? - Veronica złapała chłopaka za łokieć, kiedy wychodził do kuchni. Od przybycia jej i Archiego do domu Jonesów, wszystko się trochę uspokoiło i wszystko zostało wyjaśnione. A przynajmniej tak sądziła, bo Jughead nadal nie zdradził im treści listu. Brunetka zauważyła jednak zmianę w zachowaniu chłopaka. Nawet kiedy ją znalazł przywiązaną do krzesła i niósł na rękach do domu, nie był taki dziwny. Wtedy, oczywiście, był przerażony, ale zachowywał zimną krew i był opiekuńczy w stosunku do niej. Ale potem, kiedy weszli do jego mieszkania i dziewczyna zauważyła to straszne spojrzenie... Jughead stał się inny. Obcy. Tak jakby coś ukrywał i odgradzał się od swoich przyjaciół. A szczególnie od Betty. Siedział z nieobecną miną, głaszcząc ją mechanicznie po plecach. Z twarzą bez wyrazu. Coś musiało się stać, oprócz całego tego bałaganu dnia dzisiejszego!

-O co ci chodzi? Nic się nie stało. - Jego twarz cały czas była zimna i obca, ale Veronica zauważyła, że drgnął mu kącik ust.

-Przecież widzę! Nie jestem głupia, Jug.

Chłopak rzucił jej zimne spojrzenie, zawahał się na chwilę, a potem powiedział:

-Jesteś tego taka pewna? - I poszedł do kuchni.

Veronica jednak nie dała za wygraną, przełykając obelgę i idąc za nim.

-Zachowujesz się jak kretyn. Betty cię teraz potrzebuje, a ty...

-Betty jutro już tu nie będzie! - mówił cicho, ale słychać było, że ledwo powstrzymuje się przed krzykiem. - Pojedzie do Nowego Yorku. Nie będzie jej. - Dziewczyna zobaczyła, że zaciska dłonie na blacie. - Może to i lepiej. Przynajmniej będzie daleko ode mnie.

-Co ty gadasz, Jug? Czemu to miałoby być dobre?

-Bo przynoszę problemy, Veronica. - Chłopak się wyprostował i spojrzał dziko na przyjaciółkę. - Wszyscy mają przeze mnie problemy. Wszyscy cierpią. Boże, czemu nie zginąłem wtedy w tym wypadku? Wtedy wszystkim żyłoby się lepiej.

-Przestań! - Zanim Veronica zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli głos Betty, stojącej w drzwiach.

-B...

-Nie Bettiuj mi tu, Jughead. - Dziewczyna powoli podeszła do bruneta. - Myślisz, że jedynie Ronnie zarejestrowała twoje dziwne zachowanie? Że nic nie zauważyłam, bo jak zwykle byłam pochłonięta sobą i nie zwracałam uwagi na ciebie?

-Be...

-Nie. Co się dzieje? I proszę mi tu szczerze. - Stała tuż przed nim, zadzierając głowę i patrząc mu w oczy. Veronica bezszelestnie usunęła się z pomieszczenia. - Powiedz mi. - Wzięła jego twarz w dłonie, żeby nie uciekał jej wzrokiem.

-Stało się to, że wyjeżdżasz. Jutro. I nie wiem, czy kiedykolwiek cię jeszcze zobaczę. - Na jego twarz wstąpiły na chwilę prawdziwe emocje i Betty była zszokowana ich siłą.

-Co ty mówisz, Jug? Nawet jeśli wyjadę, to wrócę, wrócę do ciebie. Będziesz musiał trochę poczekać, ale...

-Nie o to mi chodziło. A zresztą, nieważne. Muszę iść pościelić łóżko Veronice i Archiemu. - Wcześniej umówili się, że para po przeżyciach dzisiejszego dnia zanocuje tutaj.

-Poczekaj! - Dziewczyna złapała go za rękę. - Co ty przede mną ukrywasz? Juggie? - Przez chwilę myślała, że go złamała, że powie jej prawdę, ale za moment jego maska wróciła.

-Idź do salonu, Betty.

•••

Leżeli już w łóżku. Po dwóch oddzielnych stronach. Nie stykali się nawet ramionami. Betty nie chciała, żeby tak wyglądały ich ostatnie chwile razem przed długą separacją, podniosła się więc na łokciu, chcąc porozmawiać z chłopakiem, kiedy zobaczyła, że śpi. Włosy opadały mu na nos, więc delikatnie je odgarnęła. Przez chwilę wyglądał tak spokojnie, kiedy spał, ale zaraz na jego twarzy pojawił się grymas. Pewnie koszmar. Zaczęła go głaskać po policzku, mając nadzieję odgonić złe sny, ale nic to nie dało, bo chwilę później chłopak zaczął się kręcić i szeptać. Betty. Betty, nie. Błagam, nie. Dziewczyna zawahała się, ale nie mogła już znieść jego bólu, zaczęła więc nim trząść, żeby go wybudzić.

-Betty? - Otworzył oczy, kierując udręczony wzrok na dziewczynę, którą kochał.

-Juggie? Co ci się śniło? -Blondynka delikatnie dotknęła jego włosów.

-Nie chcę cię stracić. I dlatego musisz odejść.

-O czym ty mówisz, Jug? - Dziewczyna zmarszczyła brwi.

-Jutro już cię tu nie będzie. - Zauważyła w oczach chłopaka ledwo powstrzymywane łzy. Przytuliła się więc do niego i po chwili pocałowała go.

-Damy radę, Juggie. Jakoś przeżyjemy te parę miesięcy. A potem znów cię zobaczę...

-Albo i nie. - Wyszeptał cicho chłopak, jakby do siebie, ale Betty i tak to usłyszała.

-Co się z tobą dzieje? Czego nie chcesz mi powiedzieć? Jug?

-Betty, nieważne. Rzeczywiście, wygaduję bzdury. Chodźmy spać. - Objął ją ramieniem i przygarnął do swojego boku. Dziewczyna, mimo że jeszcze niepewna, po chwili zapadła w sen. Rytm serca Jugheada, który słyszała, był najlepszym remedium na bezsenność. Chłopak jednak nie dał rady usnąć już do końca nocy, bojąc się, że może być ona jego ostatnią.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz