{XXIV} I fell and I couldn't stand up again.

2.9K 205 20
                                    

Idąc już ścieżką, zadzwonił do Archiego, w razie gdyby mu się coś stało, żeby był ktokolwiek, kto będzie wiedział, gdzie jest.
Strach i poczucie winy ściskały jego gardło, bo czuł, że wszystko, co spotkało Veronicę, to w jakiś sposób jego wina. Doszedł do przyczepy, która była w jeszcze gorszym stanie niż pamiętał. Zatrzymał się jednak raptownie, kiedy zobaczył kartkę przymocowaną do drzwi.

Jones, to, co zrobiliśmy tej dziewczynie to tylko ostrzeżenie. Musisz zapłacić za zbrodnie twojego ojca. Jeśli nie chcesz zobaczyć pociętej buźki tej suki, albo blondyny, przyjdź jutro o 18 w to samo miejsce. Zabawimy się.

G.

Chłopak zerwał kartkę i schował do kieszeni, drżąc na myśl, co zastanie w środku. Zobaczył jednak Veronicę, całą i zdrową, siedzącą przywiązaną do krzesła.
W ustach miała knebel.

-Ronnie! Jak dobrze, że nic ci nie jest!

Jughead szybko wyjął knebel z ust dziewczyny i zabrał się do rozcinania jej więzów.

-Jug! O Boże, myślałam, że mnie tu zamordują! - po zmęczonej twarzy Veronici zaczęły płynąć łzy. Kiedy tylko poczuła, że nic nie krępuje jej ruchów, zerwała się z siedzenia i kurczowo wczepiła się w chłopaka. Ten zaczął głaskać ją po plecach, żeby się uspokoiła, ale po chwili zauważył, że ledwo trzyma się na nogach. Wziął ją więc delikatnie na ręce i wyszedł z przyczepy. W tym samym momencie poczuł wibrowanie telefonu, ale nie miał ręki, żeby sprawdzić kto to. Dodatkowo za drzewami zamajaczyła mu czerwona czupryna, a po chwili wyłonił się jej właściciel. Kiedy Archie zobaczył Jugheada i Veronicę, podbiegł do nich ze strachem i przejął dziewczynę od bruneta.

-Ronnie, skarbie, nic ci nie jest? Nic ci się nie stało?

-Nnnie.... Archie, ktoś mnie porwał, jak szłam do Jugheada, i tak się bałam, że mnie zgwałci albo zabije... Ale on po prostu założył mi knebel i worek na głowę i przywlókł do tej starej przyczepy... A potem sobie poszedł, siedziałam tak sama i się strasznie bałam, jakoś ściągnęłam worek z głowy, a potem przyszedł Jug....

-Już jest wszystko dobrze, kochanie, wszystko dobrze...
Jug, jak to się stało? Jak odkryłeś, gdzie jest? I dlaczego ktoś ją porwał?

Jugheadowi przebiegł po plecach zimny dreszcz.

-Arch, pogadamy o tym później. Teraz... Teraz musimy iść do mnie. - Uświadomił sobie w tej chwili, że Betty jest zupełnie sama i zdana na łaskę lub niełaskę tajemniczych "G".

-Szybko! - Sam zaczął prawie biec, ale zorientował się, że Archie z Veronicą na rękach nie nadąży za nim, więc zwolnił. Dopiero teraz przypomniał sobie o telefonie i zobaczył, że ma 5 nieodebranych połączeń. Betty.

-Posłuchajcie, ja pobiegnę, sprawdzę, czy wszystko dobrze u mnie. Traficie? - Nie czekając na odpowiedź, zaczął biec do domu z duszą na ramieniu. Kiedy znalazł się już na swoim podwórku, z ulgą zauważył, że nie widać śladów włamania. Wparował zdyszany do domu i zamarł widząc Betty, całą zapłakaną, na kanapie.

-Betty, o mój Boże, co się stało? Czy to oni? Ktoś chciał cię skrzywdzić? - Podbiegł do niej i przytulił ją mocno. Tak się o nią bał!

-Bbbbbyła tu moja matka. - Chłopak stężał ze złości. - Poooowiedziała, że muszę wrócić do doooomu i wyślę mnie do mojjjeej siossstry do Nowego Yorku...

-Co? Nie, nie pozwolę na to! W co ta suka sobie pogrywa? - Wycharczał wściekły Jughead, wciąż ściskając Betty w objęciach.

-Jug, nnnie pokonasz jej. Powiedziała, żeeee mam wybór - Betty spojrzała się na chłopaka że strachem. - Albo Nowy York, aaalbo wariatkowo.

-O czym ty mówisz, Betts? Nikt cię nigdzie nie pośle.

-Ona mnie pośle! - Wrzasnęła zrozpaczona dziewczyna. - Nie rozumiesz, że nie mam wyboru? Ona to zrobi. Jest zdolna do wszystkiego. A jeśli... Jeśli spędzę te osiem miesięcy w Nowym Yorku... To nie może być takie złe? Prawda, Juggie? - Betty podniosła załzawione oczy na chłopaka i zobaczyła jego napiętą szczękę. Zagryzał zęby. Miał cały czas przed sobą obraz kartki od porywaczy. "Jeśli nie chcesz zobaczyć pociętej buźki tej suki, albo tej blondyny..." Wstrząsnął nim pojedyńczy dreszcz. Zrobi wszystko, żeby ochronić Betty. Nawet poświęci siebie. Na wszystkich płaszczyznach.

-Masz rację, Betty. - Powiedział cicho nieobecnym tonem. - Może tak będzie dla ciebie lepiej. Wielkie miasto, więcej możliwości, będziesz daleko od rodziców... - Zacisnął rękę w pięść. - Same pozytywy.

-Jughead... - Dziewczyna dotknęła jego policzka, zaniepokojona zmianą nastawienia. - Coś się stało? O Boże! - Krzyknęła nagle. - Znalazłeś V? Znaleźliście ją? Jezu, jak mogłam być taka samolubna i myśleć tylko o sobie!

-Spokojnie, B, jestem cała i zdrowa. - Odezwał się nowy głos od drzwi. Ronnie i Archie wreszcie dotarli. - Matko, co się stało, Betty? Wyglądasz, jakbyś wypłakała morze łez! Mniemam, że to mimo wszystko nie z mojego powodu?

-Veronica! - blondynka rzuciła się uściskać przyjaciółkę. Ponad ramieniem dziewczyny brunetka zobaczyła wzrok Jugheada, który wyrażał tylko rozpacz.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz