{IV} It's too late apologise.

4.1K 269 53
                                    

Jughead przyjechał jak zwykle do szkoły motocyklem. Zatrzymał się obok sklepu nieopodal i zostawił tam swój ukochany sprzęt. Nie chciał tego robić pod szkołą, bo znając złośliwość innych uczniów, zastałby po lekcjach przebite opony albo jeszcze coś gorszego. Przemknęło mu przez myśl, że miał napisać artykuł o niewyjaśnionym morderstwie sprzed dwudziestu lat, ale zaraz potem przypomniał sobie, że został wylany z B&G. Przez gazetę szkolną jego myśli pomknęły prosto do Betty. To, co stało się wczoraj na placu szkolnym zdziwiło wszystkich dookoła, chyba nawet samą dziewczynę. Ale inni nie znali przyczyny jej nagłej przemiany. On tak. Wczoraj doszedł do wniosku, że Betty ma jednak serce i zrobiło jej się go żal (ta lepsza opcja) lub że chce go wykorzystać i jej chwilowe polepszenie zachowania jest tylko podstępem (gorsza). Na wszelki wypadek, jako pesymista Jughead zakładał drugą opcję. Zacisnął wargi, kiedy przypomniał sobie, że nie wziął wszystkich swoich rzeczy z biura B&G. Postanowił zrobić to szybko, bo może tak wcześnie rano Betty jeszcze nie będzie.

Zawiódł się. Kiedy wszedł do sali, dziewczyna akurat porządkowała papiery. Chciał się po cichu wycofać i przyjść później, ale Betty chyba go usłyszała, bo podniosła wzrok znad dokumentów.

-Jughead! Właśnie chciałam z tobą porozmawiać. - chłopak wciągnął powietrze, zszokowany. Jeszcze nigdy nie powiedziała do niego Jughead. Nigdy.

-Ja... Ja tylko przyszedłem po swoje rzeczy - wydukał zdumiony.

-Taak... Właśnie o tym chciałam pogadać. - dziewczyna splotła nerwowo ręce. - To co wczoraj ci powiedziałam było głupie. Zmieniłam zdanie co do twojego wydalenia z B&G. Chciałabym, żebyś został.

-Jak to? Przecież powiedziałaś...

-Myliłam się. Zostaniesz? - Betty posłała chłopakowi nieśmiały uśmiech.

-Yyy... - przez ten jej uśmiech nie myślał jasno. Co się z nim, do cholery, dzieje?! - Ja... Nie. - powiedział zaciskając pięści. Zdał sobie sprawę, że Betty robi to tylko z litości. Nie chciał jej. Nie potrzebował jej.

-Ale... Przecież ty uwielbiasz pisać! Wczoraj byłeś zły, że cię wyrzuciłam, dzisiaj nie chcesz powrócić, kiedy znów cię przyjmuję. Czemu?

-Mogłaś pomyśleć o tym kiedy ni z tego ni z owego wylałaś mnie na zbity pysk. Teraz robisz to tylko z litości. Nie chcę jej. A szczególnie od ciebie, Cooper. - Jughead odwrócił się, by wyjść, ale Betty nie dawała za wygraną.

-Jughead! To wcale nie jest... Ja... Nie lituję się nad tobą. Po prostu wiem, że głupio zrobiłam, pozbywając się świetnego pisarza z mojej gazety. Jeśli chcesz, możesz zostać redaktorem naczelnym.

Chłopak zmarszczył brwi.

-Ale to jest przecież twoja rola.

-Mogę ci ją odstąpić, jeśli chcesz. Jeśli dzięki temu wrócisz...

-Nie. - Chłopak wyszedł z sali, ale Betty złapała go za ramię.

-Jughead... Ja... Przepraszam.

-Za co?

-Za to, że cię tak traktowałam. Ja.. byłam podła. I głupia. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Jeszcze raz przepraszam i... Rozumiem cię. - dziewczyna owinęła ręce wokół ramion i zagryzła wargi, tak by się nie rozpłakać. Jughead pewnie pomyślałby, że robi to na pokaz. Odwróciła się szybko i uciekła do łazienki, zostawiając zmieszanego chłopaka na korytarzu.

•••

Betty nie wiedziała, czemu rozmowa z tym chłopakiem tak nią wstrząsnęła. Siedziała teraz w łazience i płakała, chociaż obiektywnie patrząc nie miała powodu. Nie stało się nic szokującego czy bardzo załamującego. Spodziewała się takiej reakcji, chociaż w głębi serca miała nadzieję, że jej wybaczy.

-Betty? To ty? - Usłyszała przez zamknięte drzwi. Cheryl. Starała się uspokoić i odpowiedziała po chwili - Tak, Cher, to ja, ale nie martw się. Wszystko jest dobrze.

-Ale Betty... Czy ty płaczesz?

-Po prostu... Zawaliłam test z biologii. To wszystko.

-Na pewno? - Cheryl wciąż brzmiała na zaniepokojoną.

-Taak, spokojnie. Idź już do klasy, ja zaraz przyjdę. - Betty musiała doprowadzić się do porządku po tym załamaniu. Kiedy usłyszała, że Cheryl wyszła, szybko otworzyła drzwi i podeszła do lustra. Wyciągnęła kosmetyczkę i poprawiła makijaż, który zupełnie się jej rozmazał. Zajęło to trochę czasu, bo wszystko musiało być perfekcyjne. Jak jej dom. Rodzina. Pokój. Ona musiała być perfekcyjna.

•••

Jughead obserwował Betty, kiedy spóźniona weszła na lekcję. Od razu zauważył, że płakała. Prawdziwą zagadką było dla niego: dlaczego? Przecież nie powiedział jej nic bardziej niemiłego niż wczoraj, a wczoraj nazwał ją suką. Dzisiaj był jednym ze swoich milszych wcieleń! Aż tak bardzo jej zależało na B&G? Możliwe, ale wtedy nie byłoby wczorajszej sytuacji. Zamyślił się do tego stopnia, że nie usłyszał pytania nauczyciela, skierowanego do niego.

-Panie Jones!? Mam powtórzyć pytanie?

-Yyy... - Jughead wpadł w lekką panikę. Nauczyciel chemii nie darował nieuwagi, a nikt w klasie mu nie pomoże...

-Chlorek potasu, panie profesorze.- Jughead usłyszał cichy głos. Nauczyciel spojrzał się na uczennicę i powiedział:

-Dziękuję za odpowiedź, PANIE JONES. - Kilka osób zachichotało, ale Betty zachowała zimną krew.

-Nie ma za co, profesorze.

•••

Reszta lekcji przebiegła bez żadnych większych wtop. Po ostatnim dzwonku Jughead zarzucił sobie torbę na ramię i wyszedł ze szkoły. Przez chwilę był zadowolony z tego dnia, bo jakoś nikomu nie chciało się go zaczepiać, ale zaraz przypomniał sobie o dwóch rzeczach. Pierwszą z nich była wizyta ciotki, jego oficjalnej opiekunki, której nie cierpiał. Musiał siedzieć z nią godzinę albo dwie i słuchać jak być dobrym i posłusznym chłopcem oraz że powinien pójść do Sióstr Miłosierdzia. Do sierocińca. Ale zostało mu tylko osiem miesięcy. Osiem miesięcy do osiemnastki. Wtedy będzie mógł mieć w dupie starą ciotkę, ojca i Siostry. Osiem miesięcy. Drugą rzeczą, o której pomyślał, było dziwne zachowanie Betty Cooper.

Cichy Krzyk // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz