38.

1K 108 18
                                    

/Męczę ten rozdział i męczę, aż w końcu uznałam, że czas go dodać 😎  i dodaje go ponownie, bo wcześniej wkradł się jakiś błąd.

Alec 

Sam nie wiem jak to się stało, że te cholerne duchy mnie puściły, nawet nie zakodowałem tego w pierwszej chwili. Upadłem na kolana i zakryłem twarz w dłoniach. Nie potrafię opisać tego uczucia, tej pustki.. Kochałem i nienawidziłem jednocześnie Magnusa. Był jedyną osobą, która teraz mi została, ale straciłem wszystkie bliskie osoby przez niego. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę tego co mnie spotkało. 

-Alexandrze, skarbie.. - nie potrafiłem spojrzeć na Magnusa. Wiedziałem, że lada moment najpewniej i my umrzemy. Było mi już wszystko jedno, nie chciałem walczyć, nie miałem o co. Wielkie Demony wygrały. Odebrały mi chęć do życia. Po co żyć, skoro za każdym pieprzonym razem dzieje się to samo? Może czas pogodzić się z tym, że nigdy nie będziemy razem?

-Alec.. - podniosłem głowę dopiero kiedy usłyszałem głos Jace. W pierwszej chwili pomyślałem, że oszalałem. Zdarza się, że ludzie w wyniku rozpaczy szaleją, więc czemu i mnie miało by to nie spotkać? Spojrzałem w kierunku martwych ciał. Moja mama, Izzy i Jace stali i wpatrywali się we mnie. Wyglądało na to, że nic im nie jest, więc uznałem, że to nie szaleństwo, a po prostu umarłem. Widocznie przedstawienie wielkich demonów dobiegło końca. Nie rozumiałem tylko dlaczego nadal ich widzę? Czy jestem teraz duchem należącym do Merindy? 

-Alexandrze kochanie, to była tylko wizja, nic im nie jest. -Magnus podbiegł do mnie i mocno przytulił. Widziałem łzy w jego oczach. Czułem jego mocny uścisk. Czułem jak drżą jego ręce. Martwa osoba nie może aż tyle czuć. - Alexandrze.. Alexandrze.. - i dopiero teraz wszystko stało się dla mnie jasne. Odwzajemniłem gest i również wtuliłem się w Magnus czując jak moje ciało ogarnia wstyd i radość jednocześnie. Magnus zawsze, ale to zawsze, mówił do mnie pełnym imieniem, więc powinienem od razu był się domyśleć, że coś jest nie tak.. 

-Co się dzieje? -spojrzałem szybko na Asmodeusa bojąc się, że ta sielanka nie potrwa długo, że jeden ruch demona i znowu będę nieszczęśliwy.. Asmodeus próbował przebić się do nas, ale coś go blokowało. Byliśmy bezpieczni. - Jak?? - rozejrzałem się po reszcie dla pewności, że nikomu nic nie jest.

-Magnus podał mi to. - Clary wesoło pomachała naszyjnikiem, który wcześniej miała Merinda. Byłem tak zajęty sobą, że nawet nie zorientowałem się, że Magnus nas ratuję. Nie wiedziałem kiedy, nie wiedziałem jak..

-Przepraszam! - spojrzałem na Magnusa przestraszony. Miał powody by być zły na mnie, a pomimo to cały czas wpatrywał się we mnie z tą samom miłością i troską co zawsze. Dotknął mojego policzka z uśmiechem. Teraz wiedziałem, że wyjdziemy z tego cało. Co by się nie działo, zawsze sobie poradzimy. Jak dobrze, że Magnus nie wiedział o moich wcześniejszych myślach!

-Nic się nie stało słońce. Nie wiem co widziałeś i za nic Cię nie winię. - kiedy oderwałem się od Magnusa przytuliłem moją mamę i rodzeństwo. Znowu płakałem, tym razem ze szczęścia. 

-Mówiłem Ci żeby ich wykończyć od razu! - naszą radosną chwilę przerwał jakiś demon. Był wściekły. Nie zwracał jednak już uwagi na nas, wpatrywał się w Asmoduesa.

-Myślisz, że nam uciekną? 

-Oni mnie nie interesują, przynajmniej na razie. - demon stanął między nami, a Asmodeusem. 

-To dzieje się naprawdę? -oderwałem się od ukochanych. Przed chwilą całe moje życie straciło sens, a teraz okazuje się, że jest lepiej niż myślałem. Magnus przysunął się znowu do mnie. 

Sługa 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz