MagnusKiedy się ocknąłem czułem ból w każdej części ciała. W pierwszej chwili myślałem, że Alexander przy mnie czuwa więc uśmiechnąłem się i podniosłem rękę do jego twarzy. Nie wiedziałem jak długo byłem nieprzytomny. Czy już po wszystkim? W końcu wyszliśmy z domu Merindy? A może nadal tam tkwimy i sprawy znowu się skomplikowały? Chciałem coś powiedzieć, ale wtedy dojrzałem kogo mam nad sobą. Zamiast ukochanego zobaczyłem Asmodeusa. Wzdrygnąłem się.
-Co jest.. - chciałem się zerwać, ale mnie powstrzymał.
-Musisz leżeć, ledwo Cię odratowałem.
-Gdzie jest Alexander?! - miałem wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Rozejrzałem się. Prócz wielkich demonów które wyglądały jakby, tak samo jak ja, nie wiedziały co się dzieje, Alberta Merindy i Maryse nie dostrzegłem nikogo innego. Nikogo na kim mi zależało i nikogo kto mógłby mnie uratować.
-Jest bezpieczny. - odezwała się Maryse. Być może chciała mnie uspokoić, ale ja jeszcze bardziej się zdenerwowałem.
-Gdzie?! Co tu się dzieje? - zacząłem się szarpać z Asmodeusem, ale on bez problemu docisnął mnie do ziemi. Kochany, troskliwy i jakże czuły tatuś.
-Magnus spokojnie. - ojciec przyłożył mi rękę do czoła. Chciałem ją odepchnąć, ale nie miałem siły. Po chwili, za sprawą jego czarów, uspokoiłem się i chociaż bardzo nie chciałem czuć tego spokoju, w końcu był wynikiem pomocy Asmodeusa, nic nie mogłem wskórać, błogi spokój ogarnął całe moje ciało odganiając nawet ból.
-Uratowałeś go, a teraz się wycofaj. - znowu usłyszałem głos Maryse.
-Nawet nie wiesz w co się wplątałaś.
-Wiem tylko tyle, że już raz z Magnusem uratowaliśmy sytuację.
-Szybko Ci wspomnienia wracają. - Maryse właśnie rozmawiała z Asmodeusem. W innej sytuacji mógłbym powiedzieć fajnie, Alexandra rodzice i moi się poznają, ale teraz to nie wróżyło nic dobrego. Lepiej żeby ta dwójka nigdy się nie spotkała. Zresztą skoro Maryse już wiedziała kim jest mój ojciec na pewno będzie miała o wiele więcej argumentów przeciw naszemu związku.
-Cofnij się! - powtórzyła Maryse ostrzejszym tonem i uniosła kielich. Asmodues wstał i odszedł ode mnie. Zdziwiło mnie jego posłuszeństwo. Po chwili pojawiła się Maryse i pomimo protestów Asmodeusa, że mam leżeć, pomogła mi wstać. Chwilę to trwało, bo musiała być cały czas czujna, a ja byłem nadal słaby i naprawdę potrzebowałem pomocy by wstać.
-Jaki jest plan? - zapytała gdy już stałem na nogach mocno się jej trzymając.
-Myślałem, że Ty masz jakiś plan? Ja nawet nie wiem co tu się dzieje. - Maryse wzruszyła ramionami.
-Wcześniej trochę improwizowałam wykorzystując kielich i naszyjnik. Teraz naszyjnik ma Twój ojciec. - słowa Maryse nieco mnie ocuciły. Spojrzałem na nią.
-To wiesz, że teraz bez problemu może nas zabić? - miałem nadzieję, że Alexander naprawdę jest daleko, chociaż zdawałem sobie sprawę, że Asmodues dopadnie go wszędzie.
-Przecież mam kielich?
-Kielich nie działa tak jak powinien. - Asmodeus zaczął się śmiać. Byłem w szoku, że dosłyszał nasz szept.
-Nie wiesz jak działa kielich, prawda?
-Wiem, w końcu sam z niego skorzystałem. - odparłem zgodnie z prawdą.
-Na najsłabszego wielkiego demona.
-Jakie to ma znaczenie?
-Ma! - tym razem odezwała się Maryse. - Dlaczego nie przyszliście do mnie z tym wszystkim wcześniej? Już dawno zakończylibyśmy tą sprawę!

CZYTASZ
Sługa 2
FanfictionMagnus uratował Alexandra. Udało mu się zmienić bieg historii i nie dopuścić do straszliwej wojny. Żyje z ukochanym starając się cieszyć chwilą i zapomnieć o złych wydarzeniach. Niestety Wielkie Demony pamiętają co zrobił. I nie spoczną dopóki go...