•1.27•

21.9K 1K 114
                                    

-Trzeba jechać ratować Lyds...

-Jak to? Co się stało?-zapytał podnosząc lekko głos. Nie czekając nawet na odpowiedź szybko powiedział-Richard.

-Tak-powiedziałem.

Ręce Mike'a się zacisnęły, a żyłka na czole zaczęła pulsować.

-Jedziemy-powiedziałem.

-Nie. Musimy mieć jakiś plan-powiedział nieco spokojniej.

-Wbijamy, odbieramy Lyds i wybijamy-powiedziałem i krótko oraz cicho się zaśmiałem.

-Jedziemy do wujka-powiedział i skierował się do drzwi.

-Mamy koleżankę.

-Ona też jedzie.

***
Lydia

Jechaliśmy już trochę długo. Siedziałam związana na tyle, a po moich bokach siedziało dwóch napakowanych goryli. Naprzeciwko mnie siedziała ta szpetna twarz. Richard.

Tylko imię, ale sprawia, że przechodzą ciarki po plecach.

Patrzył się cały czas na mnie. Jeździł po mnie wzrokiem i uśmiechał się obleśnie.

-Nie gap się tak na mnie-warknęłam.

-Nie tym tonem szmato. W tym momencie należysz do mnie i mogę robić z tobą co chce i kiedy chce. Radzę uważać-powiedział, a ja się szarpłam.

-Ał-syknełam z bólu gdy na moich rękach sznurek został jeszcze mocniej zaciśnięty.

-Bądź posłuszna, a nic ci się nie stanie-uśmiechnął się podle.

Już nic nie mówiłam. Nie szarpałam się. Nic by to nie dało. Jedna na trzech? I to bez broni? Żadnych szans.

Czemu mi się to wszystko przytrafia? Czemu nie mogę mieć spokojnego i normalnego życia.

Westchnęłam cicho i spojrzałam na swoje buty.

-Czym zawiniłam?-zapytałam cicho nawet nie patrząc na moich oprawców.

-Wystarczy mi tylko to, że jesteś najważniejsza dla Michaela i Matthewa. Dwie pieczenie za jednym ruchem-zaśmiał się nie przyjaźnie. Przynajmniej dla mnie.

-Co ci to da?

-Tu chodzi o zemstę-powiedział.

-Co ci zrobili?

-Kiedyś się przyjaźniliśmy, ale najwyraźniej nigdy tej przyjaźni nie było.

-O co poszło?

-Jaka ty jesteś ciekawska-warknął-weź się już zamknij.

-Dobrze, przepraszam-powiedziałam cicho i już się nie odzywałam.

***

-Właź-powiedział jeden z dwóch mężczyzn.

-Nie-powiedziałam i popatrzyłam się na jakiś mały pokoik, do którego chcieli mnie wsadzić.

-Powiedziałem coś-powiedział już z lekko podniesionym głosem.

-A ja powiedziałam NIE. Mam przeliterować?

-Właź-warknął i już chciał mnie uderzyć kiedy przytrzymał go ten drugi.

-Nie możemy jej nic zrobić, nawet uderzyć. Nic-powiedział cicho żebym nie mogła usłyszeć. Ja jednak słyszałam.

-Mam cie tam wnieść?-zapytał zniecierpliwiony.

-Nie będę tam wchodzić. Mogą tam być pająki i jakieś inne robactwa. No i po prostu tu śmierdzi jak wy, ale to tak na marginesie i jest brzydko i brundo.

-Jak ty mnie wkurwiasz-warknął jeden z nich.

Jakiś blondyn chciał mnie popchnąć, ale zrobiłam lekki unik i mocno uderzyłam z łokcia w żebra.

-Nie umiecie sobie nawet z nią poradzić?-usłyszałam ten okropny głos.

-Jest okropna!-krzyknął blondyn nadal trzymając się boku, które zapewne od mojego uderzenia boli.

-Ja tu stoje-powiedziałam.

-Wejdziesz po dobremu czy mam cię tam wnieść na siłę?-warknął Richard.

-Już raz cię zwaliłam z nóg. Mogę to zrobić jeszcze raz.

-Tyle, że ty jesteś sama, a nas jest trzech-uśmiechnął się triumfalnie i pchnął mnie z całej siły.

Wylądowałam na czymś twardym. I to bardzo.

Syknęłam z bólu. Okazało się, że wylądowałam na jakiejś starej szafce.

-Do zobaczenia-usłyszałam Richarda, a potem tylko zamykanie drzwi i przekręcanie klucza.

-Zajebiście-powiedziałam na głos.

Siadłam na niewygodnym i twardym łóżku i wyciągłam telefon.

Super. Ani jednej kreski. Zostałam porwana. Pomocy...

***
Hejaaa! Więc tak. Ogl będę miała teraz egzaminy i po prostu wiecie. Co do maratonu. Trzydzieści gwiazdek pod tym rozdziałem i robię maraton jak obiecałam.

Dziękuje wam, że jest tyle gwiazdek i wyświetleń i że tyle was przybywa. Kocham was z całego serca i dziękuje za 19 miejsce w kategorii ,,Dla nastolatków"❤❤❤

Kocham xx

Jesteś idiotą 1&2[W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz