•1.22•

22.5K 1K 198
                                    

Zaciągnęłam świeżego powietrza do swoich płuc. Nareszcie wychodzę z tego jebanego szpitala.

Gdyby nie fakt, że miałam jakieś krwotoki wewnętrzne, złamane kości i jakieś wstrząsy mózgu już dawno bym tu turlała się po trawie.

Wsiadłam do czarnego auta brata i po chwili już jechaliśmy do domu. Jacie. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale stęskniłam się za szkołą i za moją ukochaną babą od majmy*. Ahhh. Jutro już do niej wracam i znowu będę uprzykrzać jej życie.

Brzmi cudownie.

Gdy dojechaliśmy już pod dom, Michael wyjął moją torbę z rzeczami z bagażnika i zamknął auto swoimi kluczykami. Weszliśmy do domu i od razu poczułam ten zapach naleśników. Moich ulubionych naleśników! Z nutellą!

Szybko zdjęłam buty i pobiegłam do kuchni. Na stole leżały smakowicie wyglądające naleśniki. Bez wahania porwałam jednego i w mgnieniu oka go zjadłam. Brakowało mi tego jedzenia. Szpitalne śniadania, obiady i w ogóle były okropne. Nic pożywnego. Lepiej zjeść naleśniki z nutellą tak jak ja niż jakiś ryż z miodem i to jeszcze plastikowymi widelcami w plastikowych kubeczkach. Nie dzięki, nie moje klimaty.

-Hej-przywitałam się z Mattem, który właśnie wchodził do kuchni, ale zamiast odpowiedzi uzyskałam milczenie, które zabolało w cholerę.

Podszedł do talerza i wziął jednego naleśnika po czym tak po prostu wyszedł. Nawet na mnie nie spojrzał. Nic nie powiedział. Tak po prostu przyszedł, zabrał to co chciał i wyszedł. Tak bez słowa. Tak jakby mnie w ogóle nie było.

Nie wiem czemu, ale to bolało. Zazwyczaj się nie przejmowałam tym co ludzie o mnie mówią albo, że mnie ignorują, ale z nim jest inaczej. Nie ważne.

Gdy zjadłam już wszystkie naleśniki poszłam w miarę szybko do góry do swojego pokoju.

Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Gdy skończyłam owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Założyłam bieliznę i spojrzałam na siebie w lustrze.

Ciemne sińce pod oczami. Kilkanaście siniaków w różnych miejscach. Szwy mniej więcej na środku brzucha. Zadrapania na rękach, nogach i twarzy. Jakieś takie smutniejsze i mniej błyszczące oczy. Zamiast uśmiechu był tylko cień...

Cień smutku...

Pewnie pozostaną mi blizny. Doktorzy mówili, że nie zostaną, ale jakoś nie chce mi się wierzyć.

Założyłam szare, krótkie dresy i białą koszulke na ramiączkach. Spojrzałam jeszcze raz w lustro i wyszłam z łazienki. Nie męcząc się składaniem ubrań po prostu rzuciłam je na krzesło obrotowe od biurka i powoli położyłam się na łóżku. Przykryłam się kołdrą i już po chwili zasnęłam.

***
Powoli otworzyłam oczy. W pokoju było jeszcze ciemno. Super. Spojrzałam na swój zegarek i na wyświetlaczu godzina wskazywała 05:10. Wow. Pierwszy raz wstałam przed budzikiem. Jestem pod wrażeniem.

Wzięłam swój telefon z szafki nocnej i weszłam na jakiś portal społecznościowy żeby zabić czas.

Nic nie było ciekawego. Dowiedziałam się, że była jakaś gruba impreza u Jack'a i mnie na niej nie było! A ponoć była zajebista! Pff. Impreza beze mnie to nie impreza. Hah.

Gdy usłyszałam pikanie dobiegające z szafki nocnej, zmieniłam pozycję do pozycji siedzącej. Rękami przetarłam oczy. Słysząc, że nadal dzwoni alarm wyłączyłam to cholerstwo i poszłam do garderoby.

Zapowiadał się śliczny dzień, ale jako iż mam parę siniaków na nogach i zadrapań wolę na razie nie odsłaniać zbyt dużo.

Wybrałam zwykłe, sportowe, czarne getry i biały podkoszulek z jakimiś wzorkami i obrazkami. Na to czarną bluzę z tej samej firmy co getry, a na nogi białe adidasy. Wzięłam potrzebne rzeczy, w tym telefon i jakieś pieniądze i wyszłam ze swojego pokoju po czym zeszłam po schodach do kuchni.

-Heja, podwieźć cię?-zapytał M gdy weszłam do kuchni.

-Hejka, nie dzięki. Jest ładna pogoda, a poza tym już mnie dupa boli od tego nic nie robienia-powiedziałam na co Michael się zaśmiał.

-Dobra-uśmiechnął się-przyjadę po ciebie lub Matt-podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek-uważaj na siebie. Ja muszę już lecieć. Bajs-poczochrał mnie ręką po włosach i wyszedł lekko trzaskają drzwiami.

Kocham go za to jaki jest opiekuńczy i w ogóle. Zawsze taki był. Zawsze mnie chronił i dawał nieźle po mordzie chłocom, którzy się ze mnie wyśmiewali. Hah. Raz im przywalił i już nigdy nic nie powiedzieli o mnie złego. Z niektórymi się nawet zaprzyjaźniłam.

Zjadłam dwie kanapki i poszłam jeszcze na górę. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i po chwili już mnie nie było.

Wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz gdyż nikogo nie było. Schowałam klucz do torby i poszłam sobie spacerkiem do swojego liceum.

Jak na 7:30 było już dużo ludzi na chodnikach. Był mały tłok, a na ulicach pomału robiły się korki, ale za to kochałam to miasto. Za ten ruch, że cały czas to miasto żyje no i za widoki.

Gdy było jakieś pięć minut do zaczęcia zajęć weszłam do szkoły i od razu zauważyłam Emmę.

Zauważyła mnie od razu i szybko do mnie podbiegła.

-Jak ja cie dawno nie widziałam!-krzyknęła i mnie mocno przytuliła.

-Widziałaś mnie wczoraj-zaśmiałam się.

Pogadałyśmy i słysząc dzwonek poszłyśmy do klasy.

***
Heja! No więc witam. Dzisiaj trochu dłuższy niż wcześniejsze.

*majca-matematyka

Kocham xx

Jesteś idiotą 1&2[W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz