Co jeśli ja naprawdę byłam adoptowana?
Trochę przygnębiona schowałam telefon w szafeczce obok.
Położyłam ręce na brzuchu i spojrzałam w sufit.
Z każdą chwilą gdy na niego patrzyłam stawał się coraz bardziej ciekawszy. Od czasu do czasu przelatywała mucha. Była cisza, którą raz po raz przerywał dźwięk wydobywany przez sprzęt, który pokazywał moje funkcje życiowe.
Dlaczego Matt tak zareagował na to co powiedziałam? Bo powiedziałam prawdę? I te jego ostatnie zdanie, które wypowiedział zanim wyszedł z mojego pokoju szpitalnego.
Nie wiem dlaczego coraz bardziej chcę cię całować, przytulać, dotykać...
Mówił poważnie? Czy może tylko tak powiedział?
Powiedział by wzbudzić we mnie jakieś ,,uczucia"? Jestem jego kolejnym celem? Zabawką? Przelotną przygodą?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. W sumie to nie ma do niczego odpowiedzi.
Jęknęłam z bezradności i niewiedzy. Do tego jeszcze te wszystkie sms od tajemniczej osoby.
Czego chce ode mnie? Jaki ma cel, mówiąc, że ponoć jestem adoptowana, że rodzice mnie okłamują? O co tej osobie chodzi do cholery jasnej?! Chce mnie zniszczyć psychicznie? Ale po co? Co ja takiego złego zrobiłam?
Coraz więcej i więcej pytań nachodziło moją głowę. Dlaczego nie ma żadnej wskazówki, żadnej odpowiedzi? Chociaż jednej! No błagam!
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Jęknęłam i sięgłam po telefon. Na wyświetlaczu pokazywała się jedna wiadomość od numeru nieznanego.
Szybko odblokowałam telefon i weszłam w wiadomości.
Od nieznanego:
Oszukiwali cię cały czas.Od nieznanego:
Nikt cię tak naprawdę nie chciał. To była pomyłka i wielki błąd. Sama twoja matka to przyznała. Nikt cię nie kochał i nie kocha.Od nieznanego:
Pewnie zastanawiasz się, skąd mam twój numer i skąd cię znam.Od nieznanego:
Uwierz, znam cię o wiele lepiej niż myślisz.Coraz bardziej się jego/jej bałam.
Znał mnie o wiele lepiej niż myślę?
Muszę zapytać rodziców. W ogóle muszę z nimi porozmawiać. W końcu pogadać szczerze i spokojnie bez kłótni. Chodź sądzę, że będzie dużo krzyków. Nic za darmo. Ehh.
Wcisnęłam guzik wzywający pielęgniarkę i po dwóch lub trzech minutach zobaczyłam niską blondynkę o jasnych oczach.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?-uśmiechnęła się życzliwie.
-Muszę do kibelka-powiedziałam, a pielęgniarka cicho się zaśmiała.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-To zaraz przyjadę z wózkiem. Proszę na razie nie wstawać-uśmiechnęła się ciepło i wyszła.
Nie czekałam długo gdyż już po chwili wjechała z wózkiem ta sama pielęgniarka. Wsiadłam pomału na to coś z kółkami i po chwili wyjechaliśmy z sali.
Gdy tak przejeżdżaliśmy koło tych wszystkich ludzi aż mi się przykro zrobiło. Było tu tyle rodzin, starców. W ogóle ludzi. Niektórzy płakali, byli przygnębieni, a niektórzy śmiali się i byli radośni, że jednak ktoś żyje i nic takiego się nie stało.
Byli przy sobie w każdym momenie. Nie jak moi rodzice...
Może i byli na samym początku, ale gdy się obudziłam ich już nie było. Nie cieszyli się z Mattem, Michaelem, Emmą czy z kimś innym. Po prostu odeszli i wyjechali z powrotem do swojej firmy. Nawet nie zazdwonili do mnie jak się czuje. Jak tu przyjechałam i się wprowadziłam też nie zadzwonili.
Nawet nie wiem kiedy po moim policzku spłynęła jedna, wielka i samotna łza.
***
No witam po raz kolejny! Więc tak. Bez przedłużeń. Co sądzicie? Chcecie rozdziały teraz ale co 2-3 godz czy wieczorem i wszytkie od razu?Kocham xx
2/6

CZYTASZ
Jesteś idiotą 1&2[W TRAKCIE KOREKTY]
Fiksi Remaja"- Dlaczego mnie pocałowałeś? - Dlaczego oddałaś pocałunek? - To nie odpowiedź. - To też nie. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? - Kocham cię, naprawdę cię kocham Lyds, dlatego... Szkoda tylko, że mówisz mi to teraz gdy wyjeżdżam na inny kontynent." ...