Ważna notka pod rozdziałem! Miłego czytania :)
-Tobie również bym nie radziła...
Powoli odwróciłem się w stronę dziewczyn. Spojrzałem na Samathe, która celowała do mnie pistoletem.
Przestraszona patrzyła na Lydię, która trzymała pistolet wykierowany w nią.
-Odłóż ten pistolet Samantho-powiedziałem spokojnie, ale lekko przycisnąłem ostatnie słowo.
-Nie mogę-była bliska płaczu-oni mi kazali.
-Nikt się nie dowie.
-Jak to nikt? Zabierzesz ją stąd i będziesz żył swoim życiem. Myślisz, że się nie dowie?!-po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, ale ciągle trzymała pistolet nakierowany na mnie i palec na spuście.
-Nie radzę strzelać-powiedziała twardo z tyłu Lyd.
-Oni mi grozili!-załkała cicho Samantha.
-Tak jak każdemu-powiedziałem i powoli zbliżyłem się do brunetki.
-Nie podchodź!-krzyknęła.
Po jej policzkach spływało coraz więcej łez.
-Puść ten pistolet-powiedziała spokojnie Lydia.
-Ja-ja...nie mogę-powiedziała cicho.
-Obiecuje ci, że będę cię chronić i nic ci się nie stanie-podszedłem do niej jeszcze bliżej i powoli odebrałem jej pistolet.
Dziewczyna opadła na podłogę płacząc. Przyciągła do siebie nogi, a oczy schowała w swoich rękach.
Schyliłem się i przyciągłem do siebie brunetke.
-Musimy iść. Nie wiadomo kiedy mogą wrócić-usłyszałem głos Lyds.
-Masz racje-wstałem i pociągłem lekko Samanthę.
Szybko zbiegliśmy na dół i wszyscy pobiegliśmy w miarę cicho do drzwi.
-Już chcecie wychodzić?-usłyszałem ten okropny głos.
-No niestety-odwróciłem się i spojrzałem na ironicznie uśmiechniętego Richarda.
-Jakieś ostatnie życzenie?-zapytałem i się sztucznie uśmiechnąłem.
-Nie zabijesz mnie-patrzył się na mnie zwycięsko.
-Chcesz się przekonać?
Lydia
Stałam nieco schowana za Mattem. W dłoni nadal miałam pistolet.
-Nie strzelisz, jesteś za słaby-zaśmiał się ten okropny człowiek.
Wyciągnął pistolet i zaczął mierzyć w bruneta, który mnie po części osłaniał.
-Masz jeszcze dobre 10 sekund swojego marnego życia. Nie zmarnuj je-uśmiechnął się okropnie i zaczął odliczać-9...8...7...
No czemu Matt do niego nie strzeli! Uhg! Przecież ma pistolet w ręce!-krzyczałam w myślach.
-...4...3...2...-poruszył palec na spuście-...1...-mało co myśląc podniosłam szybko rękę i nacisnęłam spust.
Po pokoju rozległ się głośny dźwięk.
-No uciekać!-krzyknęłam i wszyscy nagle ożywieni zaczęli szybko wychodzić na zewnątrz.
Pobiegliśmy wzdłuż ulicy i wkrótce zobaczyliśmy czarne auto, a obok niego stał mój brat rozmawiając z kimś.
-Dobra, żyją na szczęście. Nie potrzebne jednak wsparcie-powiedział szybko do telefonu gdy nas zobaczył. Rozłączył się i podbiegł do mnie.
-Jakiego ty mi stracha narobiłaś-powiedział nieco żartobliwie mocno mnie przytulając.
Po chwili odwzajemniłam gest gdyż dopiero do mnie dotarło to co robił i co powiedział.
-Jedźmy stąd-poprosiłam cicho.
Mikey kiwnął twierdząco głową i po chwili siedziałam przy oknie. Obok mnie siedział Matt.
Michael kierował, a Samantha już trochę spokojniejsza siedziała z przodu.
Obserwowałam drogę za szybą. Szybko mijaliśmy drzewa, domy, pola i różne drogi. Powoli zaczął rozmazywać mi się obraz. Poczułam dużą rękę na swoim udzie.
Powoli odwróciłam głowę wcześniej parę razy mrugając by ztłumić łzy.
Spojrzałam w te ciemne oczy. Nie wiem dlaczego, ale mnie uspokajały.Jego ręka nadal była na moim udzie. Kciukiem lekko mnie głaskał.
Chciał mi tym przekazać, że jest ze mną i że nic mi już nie grozi...
***
A więc tak. Witam wszystkich po tak długiej mojej nieobecności. Przepraszam, ale miałam taki cięższy okres w życiu i musiałam się trochę ogarnąć. Pomyślałam, że może chcielibyście zadać mi jakieś pytania czy coś, więc jak chcecie to piszcie pytania pod tym rozdziałem, a ja na nie odpowiem w najbliższym czasie :**.Będzie dzisiaj jeszcze jeden. Więc do kolejnego ;))
Kocham xx
CZYTASZ
Jesteś idiotą 1&2[W TRAKCIE KOREKTY]
Novela Juvenil"- Dlaczego mnie pocałowałeś? - Dlaczego oddałaś pocałunek? - To nie odpowiedź. - To też nie. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? - Kocham cię, naprawdę cię kocham Lyds, dlatego... Szkoda tylko, że mówisz mi to teraz gdy wyjeżdżam na inny kontynent." ...