•1.25•

22.6K 964 128
                                    

Uwaga! Będzie dużo wulgaryzmów! Czytacie na własną odpowiedzialność! Miłego czytania!

-Co ty tu robisz?-zapytałam szorstko i oschle.

-Przyszedłem po ciebie.

-Mam siedemnaście lat! Wiem jak trafić do domu!-krzyknęłam. Po około pięciu sekundach w przedpokoju byli już Jay i Emma.

-Jestem za ciebie odpowiedzialny.

-Odpowiedzialny?! Śmieszne! Uderzyłeś mnie i masz szczelność chuja mi gadać, że jesteś odpowiedzialny?! Za MNIE?! Widzisz! Poradziłam sobie bez ciebie! Teraz wypierdalaj i przestań mi zaśmiecać życie!

-Nic nie wiesz o życiu-nadal mówił spokojnie.

-Nie wiem, bo mnie ludzie trzymali na smyczy! Nie mogłam wracać później niż 21:00, bo już miałam szlaban i mi gadali, że się plątam i mam wszystko głęboko w dupie! Mówili, że na przyjemności przyjdzie czas. Najpierw nauka później przyjemności! Ale gdy już ślęczałam nad książkami i się uczyłam to i tak nie miałam odrobiny czasu dla siebie. Ciągle byli niezadowoleni! Czegoś ode mnie oczekiwali. Wytykali błędy. Nigdy mnie nie pochwalili. Nie powiedzieli, że mnie kochają, nigdy mnie nie przytulili. Dla nich zawsze byłam ta gorsza. Michael to dopiero był. Najpopularniejszy w szkole, cudownie się uczył, kapitan drużyny footballowej, miał cudowną dziewczynę, którą rodzice traktowali jak własną córkę. Traktowali ją lepiej ode mnie! Zawsze taki wzór z Michael'a do naśladowania, a ja?! Zawsze byłam tą gorszą. Niezdara. Ciągle im utrudniałam życie, byłam dla nich obciążeniem. Kiedy się przeprowadziłam nie zadzwonili ani razu! Kiedy leżałam w szpitalu w śpiączce też się tym nie przejęli!-nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać-więc nie mów mi, że nic nie wiem. Może nie wszystko wiem i nie zaznałam głodu i w ogóle, ale wiem co to jest życie. Wiem co to jest cierpienie. To nie ty miałeś depresji tylko ja...-po moich policzkach spływało coraz więcej łez, a ja coraz bardziej nie umiałam się utrzymać na własnych nogach.

Matt nic nie mówiąc mnie przytulił. Pachniało od niego jeszcze alkoholem, ale był już trzeźwy, a przynajmniej trzeźwiejszy niż wcześniej.

Gdy się trochę uspokoiłam odsunęłam się od bruneta i wskazałam na drzwi.

-Wyjdź stąd.

-Nigdzie się nie ruszam.

Gdy to usłyszałam ubrałam buty i wyszłam trzaskając drzwiami wcześniej cicho żegnając się z przyjaciółmi. PRZYJACIÓŁMI nie MATTEM.

Szłam przed siebie. Byle jak najdalej od tego idioty.

Plątałam się po nieznanych mi dotąd uliczkach. Na dworze robiło się coraz ciemniej, a mi zimniej. Najgorsze było to, że nie wiedziałam jak wrócić do jakiejkolwiek znanego mi miejsca.

Przechodziłam koło jakiegoś klubu kiedy jakiś facet mnie zaczepił. Wyglądał na maksimum 25 lat. Nie był jakoś strasznie wysoki, ale niski też nie był. Umięśniony blondyn z niebieskimi oczami. Przystojny, ale nie za bardzo w moim typie.

-Cześć mała-odezwał się i uśmiechnął arogancko. Debil.

-Mała to może być twoja pała-syknęłam.

-Jaka ostra-zbliżył się do mnie, a ja poczułam woń papierosów-lubie niegrzeczne-puścił do mnie oczko. Zaraz zwymiotuje.

-Odsuń się ode mnie jak nie chcesz dostać w swoją i tak brzydką buzie-uśmiechnęłam się sztucznie.

-Dostać to ty możesz w tą swoją niewyparzoną mordę-uśmiechnął się drwiąco i złapał mnie za nadgarstki.

Nie będę krzyczeć, bo będzie, że jestem słaba.

Jesteś idiotą 1&2[W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz