Tydzień później...
Zaczął dzwonić mi telefon. Wzięłam do ręki urządzenie i widząc, że to Emma szybko odebrałam.
-Halo?
-Ly-Lyds -usłyszałam zapłakany głos blondynki.
-Emma?! Co się stało? -cały czas słyszałam jej popłakiwanie.
-Boli... -powiedziała cicho po czym zaczęła coraz bardziej płakać.
-Emma! Gdzie jesteś co się stało?!
-J-ja jestem ko-koło kawiarni o-obok na-nas...
-Emma!-gdy nie usłyszałam blondynki szybko sprawdziłam, czy się rozłączyła, ale jednak połączenie nadal trwało -Emma! Halo! -gdy nic nie usłyszałam szybko powiedziałam -zaraz tam będę.
Rozłączyłam się i szybko wybiegłam z pokoju o mało co nie zabijając się przez Matta, który siedział u mnie w pokoju. Brunet pobiegł za mną i już po chwili byliśmy na dworze. Szybko pobiegłam w stronę kawiarni. Myślałam, że zaraz mi serce wyskoczy.
Gdy dobiegliśmy do wskazanego miejsca zobaczyłam karetkę. Ratownicy szybko na noszach włożyli nieprzytomną blondynkę do środka. Nie wiedziałam co się dzieje i nie wiedziałam, nawet kiedy zaczęłam płakać.
-Musimy jechać!-krzyczałam do Matta coraz bardziej zaczynając płakać.
-Chodź -zatrzymał taksówkę i szybko wsiedliśmy. Matt przez całą drogę mnie przytulał, a ja cichutko popłakiwałam w jego ramionach.
***
Szybko podeszliśmy do pani w recepcji. Spanikowana zapomniałam nawet jak się mówi.
-Emma Blue -wyręczył mnie brunet.
-Kim dla niej jesteście?-zapytała nas starsza kobieta po pięćdziesiątce. Miała już gdzie nie gdzie siwe włosy, a na nosie miała prostokątne okulary.
-Jesteśmy rodziną-szybko odpowiedział Matt.
-Teraz jest operowana. Proszę iść prosto do końca korytarza, a później w prawo.
Podziękowałam cicho i szybko pognałam za wskazanym kierunkiem. Skręciliśmy w prawo i zobaczyliśmy jej rodziców oraz Colina. Gdy podeszliśmy pani Eva wstała i mocno mnie przytuliła. Bardzo ją lubiłam i zresztą ona mnie również. Często byłam u Emmy i pani Eva traktowała mnie jak własną córkę.
-Witaj kochanie -powiedziała rodzicielka Emmy po czym zaczęła szlochać mi na ramieniu.
Stałyśmy tak razem szlochając i się przytulając do siebie dobre z dwadzieścia minut. Przywitałam się jeszcze wcześniej z panem Harrym i podeszłam do Colina. Był załamany tym, że jego siostra jest operowana. Oparłam głowę o jego ramię i nic nie mówiłam. Teraz nie potrzebuje rozmów, tylko wsparcia i ciszy. Bliskości innej osoby.
Zamknęłam oczy próbując się nie rozpłakać po raz kolejny. Siedziałam tak chwile, gdy poczułam, jak ktoś mnie obejmuje. Stwierdziłam, że teraz to mało ważne kto, ale jednak podniosłam lekko powieki i zobaczyłam, że to Matt mnie przytula. Nic nie mówił. Po prostu ze mną był.
Przymknęłam znowu oczy i jeszcze bardziej wtuliłam się w bruneta.
***
Sekundy ciągły się w minuty, a minuty w godziny.
Od dobrych dwóch godzin siedzimy tutaj w oczekiwaniu skończenia operacji Emmy. Nie miałam już czym płakać. Zresztą jak pani Eva. Colin również był bliski płaczu, ale się powstrzymywał. Matt proponował mi przejście się by trochę odetchnąć, ale odmówiłam. Ja muszę być teraz z moją kochaną blondynką.
W głowie miałam cały czas jej łamiący się głos, jej płacz. Mogłam sobie nawet wyobrazić jej twarz. Całą zapłakaną, z krwi, gdyż Colin mówił, że potrącił ją samochód. Mogłam wyobrazić sobie ją całą. Jej drobne ciało leżące na drodze w kałuży krwi.
Znowu zaszkliły mi się oczy. Nie chciałam jej widzieć taką.
-Ej, kochanie. Nie płacz, bo ja się z tobą nie będę pokazywać jak ci się rozmyje makijaż -zażartował.
-Bardzo śmieszne -mruknęłam.
-Choć się przejść -chwycił mnie za rękę i po chwili byliśmy na dworze.
Nie mogłam wytrzymać i znowu zaczęłam płakać.
-Ej nie płacz mi tu. Chyba nie jesteś słaba? Gdzie się podziała moja Lyds, która zawsze była pewna siebie, odważna, zadziorna, sarkastyczna, wredna, chamska, która się niczym nie przejmowała? -zapytał, a do mnie wróciły wszystkie wspomnienia...
"Po moim policzku spłynęła łza.
-Ej! Nie becz mi tu! -warknął w moją stronę -nie wiedziałem, że jesteś aż tak słaba -popatrzył się na mnie z pogardą.
-Zostaw mnie w spokoju Filip -powiedziałam cicho.
-Jesteś zerem. Nikim. Twoi rodzice się nawet nie spostrzegli, że cię na ma. Przykre, ale wiesz? Nie szkoda mi ciebie -uśmiechnął się drwiąco -w ogóle cię tu nie powinno być.
-Jesteś tylko skurwysynem, który ma ból dupy za to, że moi rodzice wyrzucili twoich ze swojej firmy!
-Zamknij się!-poczułam pieczenie na moim prawym policzku, a później na lewym -przez nich nie mieliśmy pieniędzy! Moi starzy zostali bez pracy, a później bez domu! - krzyczał.
-Gdyby nie skradli tych dokumentów oraz tyle pieniędzy nigdy by do tego nie doszło! -bałam się go. Był niebezpieczny. Mógł mnie zabić w każdej chwili lub dotknąć mojego ciała w ten okropny sposób. Nie miałby nawet wyrzutów sumienia. (..)"
-Ej? Lyds? -odwróciłam głowę w stronę bruneta-wszytko okej? Zbladłaś...
-Tak. Po prostu się martwię o Emmę.
-Spójrz na mnie -ujął mój podbródek-wszystko będzie dobrze -przytulił mnie. Czułam się bezpiecznie, jakby naprawdę tak miało być. Czułam się inaczej...
-Chodźmy -uśmiechnął się lekko. Kiwnęłam głową i skierowaliśmy się do wejścia.
***
Państwo Blue musieli jechać do pracy, ale kazali od razu zadzwonić, gdy będą jakiekolwiek informacje o Emmie.
Nie wiem ile tam siedzieliśmy. Czas dłużył się niemiłosiernie, a ja już powoli traciłam cierpliwość.
Siedzieliśmy tak jeszcze z chwilkę, gdy nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął doktor w podeszłym wieku. Miał siwe włosy, okulary, a twarz miał pomarszczoną. Nie był zbytnio wysoki. Podszedł do nas witając się z nami. Modliłam się w duchu aby Emmie nic nie było.
-Ekhm -chrząknął staruszek, a potem usłyszałam tylko dwa słowa -przykro mi...
***
Hejka, dzisiaj kończymy w trochę drastycznym momencie. Proszę nie zabijcie mnie i do następnego!
Kocham xx
CZYTASZ
Jesteś idiotą 1&2[W TRAKCIE KOREKTY]
Teen Fiction"- Dlaczego mnie pocałowałeś? - Dlaczego oddałaś pocałunek? - To nie odpowiedź. - To też nie. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? - Kocham cię, naprawdę cię kocham Lyds, dlatego... Szkoda tylko, że mówisz mi to teraz gdy wyjeżdżam na inny kontynent." ...