- Camila Cabello z dnia na dzień opuszcza Nowy York. Czyży uciekała przed konfliktem z ex przyjaciółką? - Normani przeczytała nagłówek artykułu. - Kliknij link, aby dowiedzieć się więcej.
- Jeszcze nie wyszłam z lotniska w Miami, a już wymyślają teorie na ten temat — mruknęła niezadowolona. - Może powinnam wywołać inny skandal, żeby odwrócić ich uwagę?
- Chyba życie ci niemiłe, Cami. Lepiej skup się na tej dobrej stronie twojego wizerunku. Nie potrzebujesz kolejnej afery w mediach.
- Masz rację. A teraz chodź przywitać się z fanami. - Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Dziewczyna zostawiła w tyle ochroniarza i podeszła z przyjaciółką do kilku osób, które krzyczały jej imię i trzymały urocze plakaty z jej podobizną.
- Czeeeść — przeciągnęła radośnie.
Zdecydowanie bardziej wolała, gdy fanów było mniej w jednym miejscu. Wtedy miała wystarczająco dużo czasu, aby zamienić słowo z każdym z nich. Uwielbiała to. Wtedy czuła, że to, co robi, nie jest tylko wykreowanym przez managerów wrażeniem wizualnym. Ci ludzie byli prawdziwi i naprawdę uwielbiali jej muzykę.
Camila zrobiła sobie z nimi kilka zdjęć i porozmawiała przez chwilę. O dziwo nikt nie zadawał niewygodnych pytań. Chwalili jej najnowszą płytę i życzyli powodzenia w trasie. To było bardzo miłe.
- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę rodzinę. Stęskniłam się za nimi.
- Pamiętasz czasy, gdy narzekałaś, że mama nie odstępuje cię na krok? - zaśmiała się Kordei.
- To było uciążliwe! Była dosłownie wszędzie! Widziałam ją przed koncertem, po koncercie, w studiu, na sesjach, wywiadach i nawet na próbach.
- A teraz nie możesz się doczekać, aż ją przytulisz. - Zarzuciła jej rękę na barki. - Brakuje mi seksu i zakupów. Obiecaj, że jutro wyskoczymy gdzieś razem.
- Nie ma sprawy, zarezerwuję pokój w hotelu, żeby rodzice nie musieli tego słuchać — zażartowała.
- Schlebiasz mi, mała, ale wolę bzykać twoje fanki.
- To nie fair — jęknęła jak małe dziecko. - Tyle seksownych lasek ściąga staniki na mój widok, a ja nie mogę się do nich zbliżyć.
- Dlatego to ty śpiewasz dla nich romantyczne kawałki, a ja zaliczam. - Uśmiechnęła się zadziornie. - Ta ostatnia była świetna! Powinnam to powtórzyć.
- Znając ciebie, pewnie nawet nie pamiętasz jej imienia.
- A ty niby pamiętasz imię każdej laski, z którą sypiasz? Aaa, no tak. Przecież ty z nikim nie sypiasz, bo tatuś Cowell trzyma twoją pusie na smyczy.
- Zamknij się i pakuj dupsko do auta, zanim zlecą się hieny — burknęła.
Obie dziewczyny szybko zajęły miejsca w samochodzie, chcąc uniknąć kolejnej nieprzyjemnej konfrontacji z dziennikarzami.
- Do domu — zwróciła się do kierowcy. - Chcę się spotkać ze starymi przyjaciółmi. Obiecaj, że będziesz miła.
- Rozumiem, że ta uwaga tyczy się tylko Lucy? - Uniosła jedną brew. - Mogę co najwyżej obiecać, że wszystko, co powiem lub zrobię, będzie niezamierzonym przypadkiem.
- Mani — użyła ostrzegawczego tonu.
- Nie moja wina, że ta kobyła tak mi działa na nerwy.
- Nie rozumiem, o co wam poszło. Przecież jeszcze dwa lata temu twierdziłaś, że jest świetna.
- Ta — mruknęła, chcąc, aby ten temat już się skończył.
- Chwileczkę. - Camila odwróciła się do przyjaciółki z podejrzliwym wyrazem twarzy. - Czy wy...
- Nic nie powiem bez adwokata!
- Spałaś z nią, ty mała suko!
Normani już wiedziała, że się nie wyplącze.
- Zdarzyło się raz, czy dwa...
- Dwa...?
- ...dzieścia?